„... I love you the first time
I love you the last time
Yo soy la princesa, comprende mis white lines
'Cause I'm your jazz Singer and you're my coleader
I'll love you forever, i'll love you forever."No i się zaczęło. Właśnie wchodziliśmy do studia, gdzie Patryk miał nagrywać piosenkę o naszym związku.
Jeśli chodzi o tematykę, to będzie dość ciężka. To raczej nie typowy lovesong ani banger jak np. „Kinderki". To prawda, opisuje relacje, ale bardziej skomplikowana relacje.
Groźby, plotki na nasz temat. Okropne dm-y, wiadomości. Zostaliśmy dosłownie oczernieni w oczach widzów.
Mamy jednak dość ukrywania się, udawania koleżeńskiej relacji. My nawet nie możemy wyjść na miasto, na kolację, a co dopiero po tym jak ogłosimy związek. Przecież ja będę musiała brać ze soba gaz pieprzowy.
Głupie byłoby jednak wkładanie wszystkich do jednego wora. Niektórzy przyzwyczaili się do mojego częstego kontaktu z patrykiem.
Dużo widzów również nas wspiera lub broni, za co jestem niesamowicie wdzięczna. Trudno teraz być asertywnym i myśleć inaczej niż inni.
Tekst był już gotowy, melodia tak samo. Wystarczyło tylko dograć głos chłopaka i nakręcić teledysk.
Co do tego ostatniego, to totalnie nie mamy żadnego pomysłu. Chcemy jednak utrzymać ludzi w napięciu i pokazać mnie dopiero pod sam koniec. Nie jest tajemnicą to, że chcemy aby widzowie obejrzeli teledysk w całości. Bo raczej zdajecie sobie sprawę, że Patryk też chce na nim zarobić.
- Siema - przywitał nas Jonatan, który od dawna współpracuje z Patrykiem.
Jego studio jest śliczne, oddaje niewyobrażalny klimat. Czuję się tu tak, spokojnie. Jestem w nim pierwszy raz, a w duchu modliłam się by nie był to ostatni.
- Ty jesteś Martyna, tak? Miło poznać.
- Cześć, mnie również - odpowiedziałam chłopakowi i zabraliśmy się za nagrywanie.„Zagryzałem zęby, bo od roku czułem strach
Rozwalili mi psychikę, już się nie chcę bać
Uwięziony w domu, by nie być na fotach
W mojej głowie znowu kontrolę ma fobia
Chciałem być sam, nim pokochałem cię"- Wyżej trochę. O, o, tak jest git - słyszałam to chyba ze sto razy. Nie wiedziałam że przesiedzimy tu pół dnia.
A no właśnie, dziś miałam odbyć rozmowę z Karolem w sprawie tej mojej ucieczki. Wiecie, z Natalką łatwo poszło, ale szefuńcio raczej tak tego nie odpuści. Bądźmy jednak dobrej myśli.
Doskonale znałam na pamięć każdy wers tej piosenki. Zawsze jednak ruszała tak samo, jeszcze uświadamiasz sobie, że jest o tobie.
Patryk śpiewa o tym, że go uratowałam, pokochałam, a mimo tego, ludzie nadal nie potrafią nas zaakceptować. To przykre, że nie obchodzi ich czyjeś szczęście. To znaczy obchodzi, dopóki wszystko idzie po ich myśli.
Rozumiem, że nie każdemu może odpowiadać moja osoba, ale ja staram się szanować wszystkich bezwzględnie.
Nieraz jako nastolatka wyśmiewałam się z innych, robiłam zdjęcia z ukrycia, wysyłając je do znajomych czy ośmieszałam na różne sposoby. Ale byłam zakompleksioną 16 letnią, głupia dziewczyna, która sama była upokorzana.
Myślałam, że jeśli przerzucę moje problemy na kogos, to zyskam chociaż odrobinę atencji, której tak bardzo potrzebowałam.
Robilam wszystko, aby mieć licznych znajomych, stać się może bardziej popularna. Chcialam aby ludzie zwrócili na mnie uwagę. Ale poniżanie innych nie jest dobrym rozwiązaniem.
A no właśnie, to jak ja z tego wyszłam? Odpowiedź jest bardzo prosta.
Wspominałam już kiedyś o moim byłym chłopaku - Kubie.
Kuba przepisał się do mojej klasy, ostatniego roku liceum. Nadal nie rozumiem czemu. Cały ten czas, zanim przeniósł się do nas - był na kierunku mat-fiz.
Ogólnie to mało go znałam prywatnie, ale w szkole to on robił niezłą futurę - każda laska na niego leciała.
I wiecie co? Ja też. Od razu na pierwszej lekcji usiadłam obok niego i zaczęłam zagadywać. Kuba opowiedział mi o jego pasji do piłki nożnej. Był ogromnym fanem.
Ja jakoś nigdy się nią zbyt nie interesowałam, oglądałam mecze tylko gdy grała reprezentacja Polski. Ale po usłyszeniu tej informacji, spędziłam cały tydzień studiując na pamięć członków Barcelony, żeby się przed nim popisać.
No i się udało, Kuba powoli się do mnie przybliżał i jako tako interesować. Najpierw tylko jako przyjaciółka, a później jako kogoś więcej.
Spędziliśmy ze soba serio każdą wolną chwilę, ale jednego dnia stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała.
Wracałam od koleżanki. Przechodziłam przez ulicę, gdy nagle zauważyłam chłopaka, może trochę młodszego ode mnie, który właśnie trenował biegi.
I nie byłoby w tym nic ciekawego, gdyby nie to, że ja jako dorastająca nastolatka, mówiłam - śmiałam się ze wszystkiego co żywe.
Chłopak był grubszy - ciężko było mu biec, przez co był cały spocony. Gdy tylko przebiegł obok mnie, krzyknęłam „fuuu!". Nie wiedząc co stanie się później.
Spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Przysięgam na Patryka, że teraz bym tak nie zrobiła. Zignorowałam to jednak i jak gdyby nigdy nic, wróciłam na spokojnie do domu.
Następnego dnia w szkole, zauważyłam Kubę. Już miałam do niego podejść, ale on odsunął się ode mnie, mówiąc to samo co ja dzień temu - „fuuu!"
- Kuba o co ci chodzi?
- O to np., że wczoraj obraziłaś i ośmieszyłaś mojego brata? On jest chory! Serio, dużo bym dał, żeby wyglądał jak kazdy chłopiec w jego wieku i miał znajomych tak jak ja. Ale rozumiesz, że nie ma na to wpływu? Sam tyje, nie jest mu łatwo, okej? Chciał w końcu być postrzegany jako normalny dzieciak. Praktycznie codziennie wybieramy się po szkole na wspólne bieganie czy rowery. Wczoraj akurat musiałem się uczyc, a on postanowił mimo to pójść pobiegać sam. Wystarczyło raz! Wystarczyło raz żeby mnie nie było, a on chce przez to co narobiłaś zrezygnować. Naucz się empatii i szacunku do drugiej osoby i dopiero pogadamy. Narazie.
Nawet nie wiecie ile wstydu się najadłam, było mi po prostu głupio. Nie miałam pojęcia...
Stwierdziłam że nie warto być tak okropnym człowiekiem, a bardzo zależało mi na przyjacielu. Postanowiłam więc to zmienić.
Chociaż nadal się do siebie nie odzywaliśmy, to tygodniami obserwował moją zmianę. Zapisałam się w tym czasie na wolontariat, pomagałam w hospicjum. Przeszłam wewnętrzna przemianę.
Po około miesiącu moich działań, na przerwie zaczepił mnie Kuba, który pochwalił mnie za moje zachowanie.
Wróciliśmy do stałego kontaktu, razem tworzyliśmy niezastąpione duo. I tak jakoś się stało że chwilę po tym zostaliśmy oficjalnie parą. Był moim pierwszym chłopakiem.
Traktował mnie z pełnym szacunkiem, był dobry i opiekuńczy. Zawsze miałam w nim wsparcie. Kuba nauczył mnie wielu wartości i gdyby nie on, byłabym zupełnie innym człowiekiem.
Jednak po ukończeniu liceum nasze drogi tak nagle się rozeszły. Jak już kiedyś wspominałam, nie pokłóciliśmy się. Po prostu skupiliśmy się na sobie samemu. Nadal pamiętam nasze pożegnanie.
Siedzieliśmy na dachu mojego rodzinnego domu, wpatrując się w gwiazdy i nasze szklane oczy. Przypominaliśmy sobie przy tym naszą historię i obiecaliśmy, że nigdy o niej nie zapomniemy.
Nie widzieliśmy się od lat, a nasza relacja z czasem kompletnie się urwała.
Przysięgłam mu, że jeszcze kiedyś się spotkamy, bo nasze poznanie nie mogło być przypadkiem.
Na początku mi go brakowało. Gdy tylko byłam w pobliżu „naszych" miejsc, chciało mi się płakać.
Kuba jest dobrym człowiekiem i mam nadzieję, że jest jeszcze szczęśliwszy niż wtedy, gdy był ze mną.
- Hej, co ty taka zamyślona. Jak ci się podoba nuta? - spytał Patryk, przywracając mnie tym samym na ziemię.
- Przepraszam, na chwilę mnie odcięło. Hmm no wiesz na muzyce to ja się nie znam, ale jest serio świetna. - odparłam - ja się powoli będę zbierać. Jestem umówiona przecież na tą rozmowę z Karolem.
- To czekaj, ja cię podwiozę. - zaproponował od razu.
- Dam radę, zamówię ubera. Wy sobie nagrywajcie, nie będę wam przeszkadzać.
- Okej? - dodał niepewnie, a ja zniknęłam z jego pola widzenia bez pożegnania.
Nie wiem co we mnie wstąpiło. Te wspomnienia...
Ja kocham Patryka, ale nadal jakaś część mojego serca należy do Kuby. W zasadzie to my nawet ze sobą nie zerwaliśmy, tylko rozeszliśmy w pokoju.
Wsiadłam właśnie do zamówionego wcześniej samochodu prosząc kierowcę, aby zawiózł mnie pod dom genzie.
Na wejściu powitali mnie wszyscy członkowie, którzy właśnie nagrywali jakiś odcinek. Dziwne, że Natalka o niczym mi nie powiedziała.
Nie miałam jednak ochoty na pogaduszki, przez co byli lekko zdezorientowani.
Chciałam tylko załatwić wszystko z szefem i pojechać do własnego domu. Nie chciałam dziś przebywać z Patrykiem.
Poszłam więc na górę, gdzie już na mnie czekał.
- Więc co masz na swoje usprawiedliwienie? - zaczął - Martyna to jest serio poważna sprawa i nie myśl że ja cię będę po główce głaskać. To co zrobiłaś było głupie i proszę, aby nigdy się nie powtórzyło..
- Nie no wiem, po prostu umarła mi wtedy bliska osoba i...
- Tyle to już zdążyłem się dowiedzieć. Słuchaj, przecież wiesz że twoje zdrowie jest dla nasz najważniejsze i gdybyś tylko nas poinformowała, to załatwilibyśmy jakieś wcześniejsze bilety. Ostrzegam jednak, że to pierwszy i ostatni wybryk z twojej strony, bo następnym razem ja już nic nie mówię, tylko zrywam umowę i dowidzenia. No sory.
Rozumiałam go, ale z drugiej strony czułam podirytowanie. Nikt mnie teraz nie rozumiał. Chłopak zapomina, że z nim jestem. Ludzie normalizują ośmieszanie i poniżanie mnie na publicznym forum.
Nie mam wsparcia, teraz, gdy go najbardziej potrzebuje. Z Patrykiem oprócz muzyki straciliśmy każdy możliwy temat do rozmowy. Wiem, że jest mu ciężko, ale czuję że zależy mu tylko na „korzyściach" z tego związku. Nie chce go oskarżać , ale tak to wygląda.
Może mam za wysokie oczekiwania? Potrzebuje bliskości, ale nie tej fizycznej. Wiecie, z jednej strony fajnie jest się do kogoś przytulić czy złączyć wasze usta, ale co to znaczy, gdy my nawet ze sobą nie rozmawiamy.
Męczą mnie myśli, czy to nie była pochopna decyzja i czy nasz związek nie powstał za szybko.
Niby mieszkamy razem, a nic o sobie nie wiemy, czemu to tak trudne?
Wyszłam z domu genzie, zakładając kaptur na głowę, ponieważ zaczęło padać. Już miałam ruszyć na pobliski przystanek, ale nagle zaczepił mnie Bartek.
- Ej młoda, podwieść cię? Nie będziesz przecież szła w taką ulewę.
- Jakbyś mógł, to byłabym bardzo wdzięczna - próbowałam się uśmiechnąć.
- Wszystko okej? - spytał gdy usiadłam obok niego w samochodzie.
- Tak, tak, wszystko git - skłamałam, czując gule na gardle. Zaczęło mi się robić słabo, bo kogo ja oszukuje? Nie było dobrze. Nagle niespodziewanie zaczęłam płakać. Po prostu nie potrafiłam kontrolować łez. Pojawiały się w najbardziej nieoczekiwanym momentach.
Bartek nic nie powiedział, tylko spojrzał na mnie i złapał za rękę, tym samym prowadząc druga pojazd.
Przy nim nie wstydziłam się emocji. Mogłabym ryczeć ile chce, a on i tak by był przy mnie. Był. Był moim starszym bratem, najlepszym przyjacielem. Kochałam go jak siostra brata.
- Dziękuję - powiedziałam wychodząc z auto - dziękuję Bartek.
Już miałam odchodzić, gdy ten też powoli zaczął wychodzić z pojazdu.
- Przecież ja Cię samej nie zostawię. Mam nadzieję że masz jakieś ciastka lub chipsy, zrobimy sobie jak wy to nazywacie „ploteczki", dobra?
- Głupi jesteś - odparłam, ale zrobił maślane oczy w moją stronę. Przewróciłam oczami, ale finalnie się zgodziłam. Potrzebowałam się komuś wygadać, a on jest odpowiednia do tego osobą.
- Więc gadaj, o co chodzi? - wgramolił się od razu na moją kanapę, a ja zaparzałam w tym czasie nam kawę.
- No cóż... Chyba to jednak nie to. To znaczy, kocham Patryka, ale nie wiem czy on czuje do mnie to samo. Może byłam kolejna, naiwna dziewczyna, którą tylko chciał się pobawić i odstawić na półkę?
- Ej, ej, ej. Nie możesz tak mowic. Patryk też cię kocha, bardzo cię kocha. Ja jeszcze nie widziałem żeby ktoś być tak zapatrzony w jakąś osobę, on by za tobą w ogień wskoczył. A wiesz skąd taka pewnosc? Bo ostatnio przerabialiśmy to samo co teraz ja z tobą. Przyjechał raz do mnie, bo czuł to samo, że się od niego izolujesz i bawisz uczuciami. Znaczycie dla siebie o wiele więcej, niż być sobie pomyślała...
- Tak? To czemu przez jakiś czas nie odzywa się do mnie słowem i udaje jakbym nie istniała. Skupia się wyłącznie na muzyce. Ja wiem że to jego ucieczka, sle czemu chce uciekać ode mnie?
- Wiesz jaki on jest, przecież nie lubi okazywać uczuć. Tak samo gdy był z Wika.
- Bartek, ty nie chodzi o miłość fizyczną, bo jej mi nie brakuje. Brakuje mi rozmow, szczerych i długich rozmów. O wszystkim i o niczym, chciałabym móc wyżalić się mu, tak jak teraz tobie.
Nie zdążył mi odpowiedzieć, bo obydwoje usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Zaczekaj tu chwilę, ja otworzę. - oddaliłam się od mojego rozmówcy.
W sumie to spodziewałam się, że będzie to Patryk, jednak na chwilę totalnie zapomniałam, że siedzę tutaj z Bartkiem.
Chłopak od razu po wejściu zaczął być strasznie natrętny. Wypytywał o wszystko, czy dobrze się czuję. Zachowywał się bardzo nienaturalnie, a ja odpowiadałam mu sucho i bez emocji.
Gdy wkroczył do salonu, od razu zauważył mojego towarzysza.
- Aha, to dlatego byłaś taka zestresowana. Kogo my tu mamy? Bartus, przyjacielu. - to nie był ten Patryk, chyba coś wypił. Jak ja nienawidzę pijanych ludzi.
Po paru chwilach podszedł do Bartka i jak gdyby nigdy nic, przyłożył mu pięścią w nos.
Krzyknęłam z przerażenia, gdy zauważyłam lecącą krew z obydwu dziurek.
- Co ty robisz?! Bartek wszystko okej? Zaraz znajdziemy coś zimnego i zrobimy okład, tu masz chusteczki - wskazałam na pudełko leżące na stoliku.
W tym momencie byłam przerażona, mój własny chłopak dopuścił się do czegoś takiego...
- „Bartek wszystko okej?". Może się jeszcze pocałujcie, chociaż kto wiem, pod moją nieobecność mogło się tu dużo dziać. Kurwa, wystarczyło żeby mnie tu chwilę nie było, a ty już przyprowadzasz kochasi?
- Jakich kochasi? Bartek jest obecnie jedyną osobą, której mogę zaufać - spojrzałam na poszkodowanego, też był w szoku. - Patryk, jesteś pijany, proszę wróć do domu, okej? Gdy będziesz trzeźwy to pogadamy i wszystko ci wyjaśnię, na spokojn...
- Nienawidzę cię, nienawidzę kurwa. - to ostatnie co powiedział, wychodząc z domu, zatrzaskując za sobą drzwi.
Czy tak powinien wyglądać związek? Odpowiedzi raczej nie muszę mówić.
Siedziałam zapłakana obok Bartka, przepraszając go co chwilę. Czemu oberwało się właśnie jemu? To ja na to zasługiwałam.
- Martyna, to nie jest twoja wina. Ale powinnaś stąd uciec, on w każdym momencie może wrócić i tym razem zrobić krzywdę tobie.
To jakie szaleństwo! Nie wiedziałam, że będę ewakuować się przed własnym chłopakiem. W ogóle że będę w jakiś sposób się go bała.
Tak jak Bartek powiedział, postanowiłam jak najszybciej opuścić mieszkanie.
Głupie byłoby jechanie do niego, bo to chyba najbardziej logiczne.
Zadzwoniłam więc do najmniej oczywistej osoby - Kingi.
W sensie mieszka z Kasią i Wujasem, ale Patryk nigdy, nawet na trzeźwo nie pomyślałby, że samowolnie się do nich wybrałam.
- Cześć Kinga, mam sprawę. Mogłabym do was przyjechać?
- Sama czy z Patrykiem? - standardowe pytanie.
- Sama, ale wyjaśnię ci wszystko na miejscu, proszę.
Udało się.
- To po co właściwie przyjechałaś? - spytała otwierając mi drzwi.
- To strasznie powalone. Kinga, ja... ja uciekłam przed Patrykiem.
- Przestań! Co ty gadasz? Wiem że oszukujesz. On nie mógłby... chwila ty nie zartujesz?
- Chciałabym żeby to były tylko żarty. Kinga ja się boję, on pobił Bartka! Nie wiem, najebal się czy coś. Wiem tylko, że nie jestem w moim mieszkaniu bezpieczna... on może wrócić.
- Ooo, kogo my tu mamy, Martyna - zaczęła Kasia, zauważając mnie w drzwiach, tym samym przerywając moją rozmowę z Kingą.
- Cześć Kasiu, przepraszam, mogłabym u was chwilkę zostać?
I po tym wszyscy siedzieliśmy na kanapie, a ja opowiedziałam im o całej sytuacji. Byli przerażeni, tak samo jak ja.
- Jak dobrze, że do nas przyjechałaś, mogłoby ci się coś stać. Chwilka, ktoś do mnie dzwoni, odbiorę - usłyszeliśmy dzwonek telefonu Kasi.
- Nie, nie widzieliśmy nigdzie Martyny, jak coś będę dzwonić. Okej, dobra, to pa - rozłączyła się po chwili - Patryk dzwonił...
Mogłam się tego spodziewać, ale nie chce do niego wracać, nie teraz.
Siedzieliśmy razem cały wieczór, a Kinga pozwoliła mi ze soba spac. To miłe z jej strony, chyba trochę zmądrzała. Ale w takiej sytuacji nikomu nie byłoby do śmiechu.
Następnego dnia rano zadzwonił do mnie Bartek, który poprosił mnie abym do niego na chwilę przyjechała.
Podziękowałam więc i pożegnałam się z domownikami, kierując się w stronę najbliższego przystanku.
Dojechałam bardzo szybko, w duchu modląc się, aby na mojej drodze nie spotkać przypadkiem Patryka. Nie wiem co się pomiędzy nami stało.
Śmieszne, że jeszcze pare dni temu obiecywał, że nigdy mnie nie zostawi, a ja jestem jego całym światem.
A ja głupia we wszystko wierzyłam. Może jestem naiwna? A może wyolbrzymiam całą sytuację? Ale nie wydaje wam się to totalnie popieprzone?
Do domu Bartka miałam spory kawałek z przystanku. Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam moją ulubioną piosenkę „Ultraviolence".
Dziwym trafem przypomina ona moja historię.
„He hit me and it felt like a kiss". Może nie uderzył mnie fizycznie, ale odbiło się to na mojej psychice. Zadał mi cios nie zostawiając śladu.
Jednak ja traktuje to jako „pocałunek". Czego by nie zrobił, to nie potrafię przestać go kochać. Ja wiem, że w środku jest dobry, a traumatyczne przeżycia odbijają się na jego zdrowiu. Mam tylko nadzieję, że ktoś w końcu się nim zaopiekuje, bo ja, nie potrafię...
- Bartek! - krzyknęłam na widok przyjaciela - trochę ci ten nos spuchł, haha - spojrzałam na uszkodzoną część twarzy.
- Przeżyje chyba - odpowiedział , uśmiechając się i zapraszając do środka.
- To po co tak w ogóle mnie tu sprowadzasz? Hmm? - spytałam z zaciekawieniem.
- Mamy z Przemkiem i Qurusiem takie małe plany. No wiesz, chcieliśmy gdzieś wspólnie pojechać, bo całe wakacje przesiedziałem w domu, a potrzebuję trochę adrenaliny.
- I co w związku z tym?
- Jest jest taki problem, bo Przemek zabiera wike, Patryk Julitke, a z moim życiem uczuciowym to tak średnio się teraz układa. Więc co myślisz o tym, żeby pojechać wspólnie? Wiem że możesz mieć złe wspomnienia z ostatnim wyjazdem, ale chyba chciałabyś się lekko oderwać, prawda? Oczywiście jako przyjaciółka, bo zajętych się nie rusza, chyba że mamy dzieci z koncertów te co były na m&g...
- Uspokój się, może bez szczegółów. No dobra pojadę i tak nie mam nic lepszego teraz do roboty.
- No i super, jesteśmy umówieni, my poszukamy jakiegoś hotelu, a tobie nic więcej nie zdradzam.
- Dobra to prześlesz mi później ile mam ci przelać, a ja lecę. Raczej nie mogę tak długo u ciebie przesiadywać.
- Ja proponuję to ja funduję. - powiedział z entuzjazmem.
- Dobra to ja będę stawiać obiady, albo... albo kupię pamiątki!
Zgodził się na taki uklad. Zerwałam się z kanapy i gdy już miałam kierować się do drzwi, on na chwilę mnie zatrzymał.
- Martyna, pamiętaj, że jeśli cały świat będzie przeciwko tobie, to ja będę przeciwko całemu światu.***
Siemaaaaa. Ogolnie to najdłuższy rozdział bo prawie 3k słów, i jak dotąd jeden z najmocniejszych.
Uprzedzając wszystkie pytania- nie, martyna nie będzie z Bartkiem. Prawdopodobnie pogodzi się z Patrykiem bo to jednak książka o nim haha 🤍 poza tym nie uważacie że trochę przesadziłam? Stawiając Patryka w takiej niecodziennej sytuacji, nie znam go, ale myślę że nigdy by tak nie postąpił. Ale wszystko dla fabuły książki.
No i właśnie miałam ją kończyć, a cały czas się przedłuża, no cóż chyba sama nie chce się kończyć, mam jeszcze sporo pomysłów na rozdziały. 😇
Przepraszam, że pojawiają się one tak rzadko, ale kompletnie nie mam czasu i motywacji na pisanie :((
Jeśli śledzicie mnie również na tik toku to możecie wiedzieć, że z editow też już zrezygnowałam. Po prostu mam za dużo nauki! Ale pochwalę się że dostałam 4 z wypracowania, więc chyba coś niecoś potrafię z pisaniem 🫠
Chciałabym wam również podziękować za wszystkie komentarze i wyświetlenia, bo serio jak widzę że lubicie to czytać to aż ciepło na serduszku się robi.
Pisać zaczęłam tak z nudów, a teraz jest to już część mojej codziennej rutyny, nie wyobrażam sobie życia bez pisania!
Przepraszam też za język, który jest strasznie uproszczony, wiem że stać mnie na więcej, ale nie potrafię pisać „poważnie" w takich książkach, mam nadzieję że rozumiecie 🤝
Buzi!!
CZYTASZ
The night we met - mortalcio [ZAWIESZONE‼️]
Novela JuvenilMartyna - glowna bohaterka jest mloda dziewczyna zamieszkujaca krakow, jej zycie nie jest najciekawsze - po wyprowadzce z domu rodzinnego ma coraz slabszy kontakt z rodzina. To wszystko zmienia sie, gdy do Martyny przyjezdza jej mlodsza siostra. Na...