„Kolce nie służą do niczego. To tylko złośliwość kwiatów."
Po 2 godzinach długiego spaceru, wróciliśmy do domu gdzie na wejściu czekami na nas wszyscy. Bylo pieknie, impreza w stylu euphorii - im in love.
- No tego to sie nie spodziewalam - powiedzialam zaskoczona - dziekuje serio, kocham was - mowiac to przytulilam cala grupke
- No Martyna ale czegos brakuje, przeciez to ty dzisiaj jestes gwiazda - dodala Hani wręczając mi torbę z ubraniami - nie wiem czy bedzie dobra - uśmiechnęła sie.
Zajrzałam do środka i zobaczylam najpiekniejsza sukienke jaka kiedykolwiek widzialam. Podziękowałam blondynce i poszlam sie przebrać. Zrobilam sobie rowniez makijaz oddający vibe imprezy. Przyczepiłam diamenciki pasujące do błyszczącej sukienki i biale buty na niskim obcasie - pożyczone od Julitki.
Schodząc na dol Hania razem z Fausti powiedziały ze slicznie wygladam, odpowiedzialam tym samym.
- Czekamy na kogos? - spytalam
- No oczywiscie, girl zaprosiliśmy wszystkich, przeciez trzeba to uczcić.Okolo 23 goście zaczeli sie zbierac. Oprocz nowych członków ekipy, przyjechała Kasia z wujasem, Wera z Karolem i inne osoby powiązane z cala produkcja.
- Koooochani, jestesmy tutaj, zeby uczcić przyjęcie nowej menadżerki - zaczela Faustyna, jak zwykle byla DJ-jem - zróbcie hałas dla Martyny - wskazała na mnie.
Po tych slowach kazdy zaczal krzyczeć.
Najpierw przyjęłam prezenty od wszystkich, a potem zaczela sie prawdziwa impreza. Chyba nigdy sie tam dobrze nie bawiłam. Jak zwykle najwiecej czasu spedzialam z Patrykiem, Hania i Julitka. Ale gdy swiezy zaprosił nas na „zdjecie rodzinne" zauwazylam brak jednej osoby - Wika.
Jakos nie zwróciłam uwagi ze jej nie ma, totalnie o niej zapomnialam.
- Ej, dobra ja pojde jej poszukac - czulam sie w jakims stopniu winna, bo prawdopodobnie to przeze mnie opuściła impreze.
Wszyscy sie zgodzili a ja szybko pobiegłam w strone schodow, nie wiedzialam gdzie dokladnie jest Wika, ale zauwazylam otwarte drzwi w pokoju Julitki.
Zapukałam i spytalam:
- Hej Wika, moge wejsc? - chyba płakała, bo przetarła oczy gdy mnie zobaczyla. Niechętnie polowała jednak glowa, wiec postanowilam postawić krok w jej strone.
- Wszystko okej? Czemu sie z nami nie bawisz na dole? - powiedzialam, ale zero reakcji. Wzielam wiec głęboki wdech i zaczelam od nowa - Wika wiem ze to jest dla ciebie nowa sytuacja. Wiem rowniez ze za mna nie przepadasz, nie musimy sie kochac ale wyjaśnijmy to raz na zawsze, dobrze? Jesli nie chcesz, nie bede cie zmuszać.
Po chwili brunetka odpowiedziała:
- Ty sama wiesz dlaczego tak na ciebie patrze. Odpowiedz mi szczerze, czy między toba a Patrykiem cos jest? Prosze, nie bede zla. - zadała pytanie prosto z mostu.
Nie wiedzialam co odpowiedzieć, niby nie ale jednak tak. Chcialam z tego jakos wybrnąć:
- Wiem tylko, ze jestesmy kims wiecej niz przyjaciolmi. Nie zrozum mnie zle - nie jestesmy para, ale nie chce cie oszukiwać. Cos między nami jest...
Zauwazylam po raz kolejny łzy w oczach Wiktorii. To byl cios poniżej pasa, ale wolalam jej to powiedziec. Nic nie mowila, tylko siedziala i płakała, płakała dlugo, ale bylam przy niej.
Co o tym sadzić? Nie mialam pojecia. Po okolo 10 minutach Kartonii zaczela sie uspokajac:
- Prosze, obiecaj mi ze bedziesz przy nim zawsze, nawet jesli bedzie tragicznie, okej? Bylam niewystarczająca, ale zrozumialam swoj blad i nie chce zeby ktos dwa razy go popełnił. A tak poza tym to pasujecie do siebie. Przepraszam za to wszystko, nie powinnam tak od razu reagować.
- Wiktoria, przeciez nic sie nie stalo. Rozumiem cie w stu procentach. Nie ma za co przepraszac, proszę tylko o jedno, czyli rozwiązanie całego sporu. Nie jestem zadowolona z twojego zachowania, ale kazdy ma swoje humorki i trzeba je zaakceptować.
To co, reka na zgodę?
Powiedziawszy to, wika wytarła swoje łzy i lekko sie uśmiechnęła. Podała mi reke, tym samym zakańczając nasza wojne.
- Wracamy do reszty? - spytalam.
- Patrz jak ja wygladam... - odpowiedziała
- Wiesz co, moze nie jestem kosmetyczka, ale makijaz jako taki umiem zrobic. Moge cos wykombinować - powiedzialam uspokajając dziewczyne.- Gotowe - krzyknęłam z ekscytacji. Serio bardzo podobal mi sie efekt końcowy.
Zlapalam ja za reke i razem zeszlysmy na dol.
- Gdzie wy byłyście - spytal mnie na ucho Patryk.
- Pozniej ci opowiem - powiedzialam szybko - Przepraszam, za mala nieobecność, ale byla wazna sprawa - dodalam do wszystkich.Pewnie wiecie jak wygladaja imprezy - alkohol, przez to troszke nam odbilo. Ja sama nie pilam duzo, ale genziaki sobie nie oszczędzały. Nagle ktos, nawet nie pamietam kto stwierdził ze jest giga stypa i odwalimy cos, co zapamiętam juz do konca zycia.
No i sie zaczelo, chlopaki wymyślili water-slide'a z górki w ogródku. Nie powiem ze nie bylam przerażona. Gdybym byla trzeźwa, na pewno bym sie nie na to zgodzila. Ale okoliczności niestety byly inne. Kostek nadmuchał jakies kółko do wody, Przemek razem z Bartkiem wysmarowali plandekę plynem do naczyń, zeby ślizg byl lepszy i zaczela sie prawdziwa zabawa.
Wiadomo, ze nie chcialam byc pierwsza, wiec zamiast mnie wypróbowali to pierwsi chlopaki.
- Wyglada niebezpiecznie ale jest git - powiedzial Przemek - dawaj teraz ty - dodal.
- Oszalałeś? Mam zniszczyć moja nowa sukienke? - spłatałam oburzona.
- Lecymy tu nie ma stypy - powiedzial Patryk podnosząc mnie i przenosząc na dmuchane kolo.
- Ej ale jak cos to mnie asekurujcie - jak mowilam bylam tylko lekko wstawiona, wiec jeszcze panowalam nad tym co sie wokol dzieje.
Na dol zeszli Swiezy i Bartek, zeby wlasnie jak cos to mnie łapać.
Nawet nie zczailam, gdy Hania popchnęła mnie mocno w dol. Na poczatku bylo fajnie, ale nagle stracilam panowanie i zleciałem z dmuchanej zabawki. Potoczylam sie na dol zanim ktokolwiek zdążył zareagować. Wszystko mnie bolalo, nie moglam wstac o własnych siłach. Dopiero pozniej genziaki razem z innymi zeszli zobaczyc co sie stalo.
- Nic ci nie jest? - zapytała Julitka
- Nie... nie moge ruszyć reka. Nie wiem czy jej nie złamałam...
- Dobra chlopaki, chodzcie szybko, pomóżcie mi ja podnieść - powiedzial szybko reagując Patryk.
Nie czulam juz niczego, bol byl coraz silniejszy. Chociaz nie bylo to nic poważnego, to po prostu bylam w szoku, bo nawet nie zauwazylam kiedy to sie stalo.
Chlopaki odstawili mnie na kanapie, wyłączyli muzyke i przynieśli lód. Wszystko zauwazyla Natalka, ktora od razu do mnie podbiegła.
- Boze, co wy zrobiliscie? - zawróciła w strone z ktorej przyszla, zeby przyniesc opatrunki.
Dopiero teraz ujrzałam moje obrażenia, duze przecięcie na łydce i pare zaczerwienień na nogach. Spojrzałam tez na moja reke, a bardziej na wskazujący palec, byl opuchnięty.
Na szczescie dzieki szybkiej reakcji innych, zdążyli mnie opatrzyć zanim cos poważniejszego mogło by sie stac. Jednak to nie koniec. Reka tak mi spuchła ze postanowiliśmy wezwać karetkę.Ratownicy stwierdzili ze to tylko mocne stłuczenie,
ale owineli mi palec w specjalny opatrunek.
- Przepraszamy - powiedzieli wszyscy chórkiem.
- Spokojnie, bede żyła. A to przeciez moja wina, sama sie na to zgodziłam. Nie ma za co przepraszac, to bedzie taka nauczka dla mnie - powiedzialam uśmiechając sie.
Nawet nie zwróciłam uwagi na brak gości w domu, spytalam wiec Hanie, ktora od dawna przy mnie byla:
- Kiedy pojechali?
- Wtedy, gdy Natalka sie zaczela wydzierać na wsyztskich. Gdybyś ty widziala jaka jest wkurzona. Nie chcialabym byc w skórze chlopakow - dodala zartobliwie.
Po raz 1 od calej imprezy zlapalam za telefon - dochodziła juz 3, niezle - stwierdzilam.
Chcialam stad wyjsc, pojechac do domu, dlatego stwierdzilam ze ze wszystkimi sie pożegnam.
- Wiecie co, lece do mieszkanka. Bylo super ale juz jestem zmęczona - wydusiłam z siebie.
- Ale jak wrócisz? - spytal Patryk
- No jak? No po prostu, zamówię taksówkę - probowalam udawac obojętny glos, poniewaz bylam na niego troche wkurzona. Byl glownym organizatorem calej tej „zabawy" i dzieki niemu, jestem w takim stanie jakim jestem.
- Pojade z toba - powuedzial nagle, zauważając ze zakladam kurtkę.
- Nie trzeba, poradze sobie - dodalam sucho.
- Wiem o tym doskonale, ale i tak postawie na swoim - jade z toba.
Nie protestowałam tylko wyszlam bez slowa, słysząc za mna kroki chlopaka. Nie odzywałam sie do niego - pare razu próbował zacząć rozmowę ale bez skutku.
Nagle zauwazylam moja taksówkę. Razem z chlopakiem weszlam do samochodu. Kierowca sie z nami przywitał i spytal:
- Gdzie sie państwo wybieracie?
- Na ulic... - nie zdazylam dokończyć, gdy chlopak, nie dający mi spokoju wyrecytował szybko, jak wierszyk swoj adres.
Mialam ochote mu cos zrobic, serio.Przez cala podroz nie zamieniliśmy ani slowa, pod koniec podziękowałam oraz zapłaciłam kierowcy.
- Co ty odwalasz? - spytalam wkurzona - chcialam wrocic do domu.
- Chce spędzić wiecej czasu z moja przyszla dziewczyna - powiedzial uśmiechając sie.
Mega zabawne - pomyslalamWiem ze stypa strasznie ale nie wiem co mam pisac. Mam juz wstępny pomysl ale to w nastepnym rozdziale!!!
CZYTASZ
The night we met - mortalcio [ZAWIESZONE‼️]
Novela JuvenilMartyna - glowna bohaterka jest mloda dziewczyna zamieszkujaca krakow, jej zycie nie jest najciekawsze - po wyprowadzce z domu rodzinnego ma coraz slabszy kontakt z rodzina. To wszystko zmienia sie, gdy do Martyny przyjezdza jej mlodsza siostra. Na...