III

711 56 166
                                    

Tłumy ludzi przeciskających się na swoje siedzenia oraz odgłosy komentującego uniesione czarem rozbrzmiewały w uszach Hermiony, tworząc jej istny ból głowy. Zdecydowała się wyjść naprzeciw propozycji meczu Quidditcha pomiędzy Anglią a Irlandią i już po części tego żałowała, słysząc taki huk zewsząd.

Co ją podkusiło, aby zapraszać tu Malfoya? A tym bardziej co mu się stało, że zgodził się na ten pomysł bez zająknięcia?

Chociaż wybrała Dracona na swoją potencjalną ofiarę to dalej nie mogła wyjść z szoku jego chęci wobec jej osoby. Zerkała ukradkowo na niego co jakiś czas, kiedy unosił w górę ręce, krzycząc do zawodników z meczu i albo się przy tym denerwował, albo cieszył. Wyglądał całkiem uroczo.

Razem z nim wiwatowała Anglii, grając idealną wręcz dziewczynę z marzeń. Widząc zadowolone miny Malfoya, miała nadzieję, że miała go w garści. Bo czas uciekał, a ona musiała przejść do swego głównego celu w planie.

I rozpocznie się on teraz.

Spojrzała pod trybuny, uśmiechając się triumfalnie, że znajdowali się wystarczająco wysoko, aby Malfoyowi trochę czasu zajęło zejście na dół.

Uśmiechnęła się do niego promiennie.

- Draco? - Zapytała słodko, a on spojrzał na nią szybko, będąc zaaferowanym meczem. - Pójdziesz mi po czekoladowe żaby? Strasznie zgłodniałam. - z cierpiętniczą miną, pomasowała się po brzuchu.

- Teraz mam ci iść? - Spojrzał na nią, lekko zmarszczywszy brwi, a oczy mu wręcz chciały latać za tym, co się dzieje na boisku.

- Taaaak, proszę. Jestem bardzo głodna - dodała jeszcze boleśniej.

Draco odwróciwszy się od niej na szybko, zazgrzytał zębami z wściekłości, ale posłusznie wstał. Musi w końcu zdobyć serce tej Granger.

Schodząc po trybunach, starał się wyglądać tego, co dzieje się na boisku, ale ogrodzone drewnianymi belkami konstrukcje coraz bardziej utrudniały mu widzenie. Zaklinając siarczyście, zszedł szybko na sam dół i dopadł do wózka ze słodyczami, wciskając sklepikarce pieniądze w rękę i pognał na górę. Jęknął przeciągle, widząc, że Irlandia wyszła na prowadzenie, a on nie zobaczył tych bramek.

- Proszę - rzucił sucho, podając Hermionie czekoladowe żaby, które przyjęła z uśmiechem. Rozszerzył oczy, widząc jej skwaśniałą minę, którą zaraz przeniosła na niego.

- A piciu jakieś? Jak mam jeść bez picia?

Przeklęta Granger.

- Zaraz ci przyniosę - zapewnił cierpko, zdobywając się ledwo na uśmiech i ponownie pognał na dół.

Starał się szybciej przemierzać stopnie, którymi chwilę temu jeszcze się przechadzał! Żeby ponownie dopaść do wózka ze słodyczami. Mecz dobiegał ku końcowi i naprawdę mocno się zdenerwuje, jeśli przez zachcianki Granger, nie zdoła go obejrzeć.

Dopadł do wcześniejszej sklepikarki, która odesłała go z kwitkiem, mówiąc, że jakiś pan Slow po drugiej stronie sprzedaje ciepłe herbaty. Draco nie wierząc w swojego pecha, zaczął wręcz biec w stronę tego człowieczka, wyjmując już z portfela przygotowane galeony.

Zauważył jego czarno zdobiony wózeczek z zamontowanym kominkiem, z którego unosiła się para i dopadł do sprzedawcy, kładąc pieniądze na blat.

- Prędko poproszę herbatę! - Zawołał donośnie Draco.

Staruszek mozolnie uniósł ku niemu głowę.

- Jaaaaaaaaakąąąąąą? - Zapytał tak powolnie, że Draco przeklął samego siebie w myślach, Granger, tamtą babę i tego starucha! Już wiadomo skąd to nazwisko, psia mać.

Jak stracić czarodzieja w 10 dni || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz