XI

559 37 167
                                    

Hermiona usłyszała tylko głośne trzaśnięcie drzwi. Jej kąciki ust uniosły się z satysfakcją. Już wiedziała, że przegięła. Była pewna, że kiedy tylko wróci ze spaceru, powie, że nie chce mieć z nią więcej nic wspólnego. Obraziła jego męską dumę. Oczywiście – czuła się okropnie głupio, ale świadomość rychłego osiągnięcia celu budziła w niej – może nieco przygaszony – entuzjazm.

Zdała sobie sprawę, że jest w samej bieliźnie. Podeszła do szafy i narzuciła na siebie pierwszą lepszą bluzkę i spodnie dresowe.

Powinna się cieszyć, więc dlaczego czuła jakby na jej serce upadł ogromny kamień? Wolnym krokiem ruszyła do kuchni i wyjęła z szafki butelkę Ognistej i szklankę. Wypełniła ją do połowy i upiła dość duży łyk, a po nim kolejny.

Usłyszała otwierające się drzwi. Pussy wtoczyła się do mieszkania, a za nią wszedł Draco. Widząc Hermionę, która piła samotnie uniósł ze zdziwieniem brew.

Miał zamiar odstawić Puszka i jak najszybciej uciekać od tej wariatki. Jednak ten widok wzbudził w nim odczucia, których wcale nie chciał. Westchnął głęboko i podszedł do stołu.

- Też się napiję – powiedział, biorąc drugą szklankę i napełnił ją Ognistą, którą wychylił jednym chlustem.  Usiadł przy stole.

Oboje sączyli alkohol, nie wypowiadając przy tym ani jednego słowa. Niezręczność między nimi była wręcz namacalna.

- Więc teraz... pewnie chcesz mnie zostawić? – Powiedziała w końcu Brązowowłosa. Wypity trunek powoli zaczynał uderzać jej do głowy.

- Nie, dlaczego miałbym? – Stwierdził pewnym głosem.

Faktycznie na spacerze rozważał, żeby trzasnąć tym wszystkim w pieruny i w końcu uwolnić się z tego szaleństwa. Zdał sobie jednak sprawę, że przecież tak niewiele mu już zostało. Prawie wygrał, kilka dni i to się skończy. Zresztą, Granger naprawdę nie wydawała mu się aż tak bardzo nieznośna. Miała momenty, gdzie podejrzewał, że jest pod wpływem... czegoś. Ale były też chwile, gdzie – o zgrozo – widział w niej inteligentną, pełną pasji młodą czarownicę.

- Nie? – Powtórzyła z niedowierzaniem.

No co za szajbus. Masochista.

- Nie – potwierdził jeszcze pewniejszym głosem.

Upiła wielki łyk ze swojej szklani.

- To... bardzo się cieszę – powiedziała, z udawanym entuzjazm.

Znów zapanowała nieznośna cisza. Z każdą chwilą oboje stawali się coraz bardziej upojeni wypitym alkoholem.

- Jak to się stało Granger? Taka ambitna, zawsze najlepsza, a wylądowałaś, pisząc jakąś szmirę, dla najgorszego szmatławca, jaki istnieje?  - Zapytał po pewnym czasie Draco, już nieco bełkotliwym głosem, by przerwać niezręczną ciszę.

- Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli, wolałabym robić coś bardziej znaczącego, niż pisać bzdury – odpowiedziała, przewracając oczami.

- A coś konkretnego teraz piszesz?

W lekko już pijanym umyśle Hermiony zapaliła się czerwona lampka.

- Aaaa... nie... babskie bzdety – zbyła go machnięciem dłonią.

- Granger, dlaczego w tym mieszkaniu jest gorąco jak w piekle? – Zapytał, ściągając swoją koszulę i rzucając ją na podłogę.

- Bo jesteś pijany –  stwierdziła, mrużąc na niego oczy, bo jej ostrość widzenia zaczynała być mocno zaburzona.

- Idę spać – oznajmiła nagle, podnosząc się z krzesła. Gwałtowny ruch, który wykonała, sprawił, że zachwiała się, łapiąc dłońmi o stół.

Jak stracić czarodzieja w 10 dni || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz