XXI

466 24 104
                                    

Astoria pewnym krokiem wkraczała do Wielkiej Sali w swojej nieludzko drogiej kremowej sukni. Szpilką zaczęła nierówno wystukiwać rytm na posadzce w poszukiwaniu swojej zdobyczy, którą z pewnością sobie nie odpuści.

Złapała za kieliszek szampana i wytężyła wzrok, zauważając Draco w towarzystwie Granger. Pamiętała o wskazówkach Pansy, aby na razie trzymać się z daleka, dopóki Hermiona nie wyzna Draco miłości.

Więc postanowiła zaczekać, wyczekując tego momentu.

Stanęła przy jednej ze ścian, nonszalancko popijając swój trunek. Skrzywiła się, gdy po drugiej stronie sali zauważyła obserwującego ten sam cel co ona, Rona Weasleya. Ugh. Obrzydliwy rudzielec.

Ron, wyczuwając na sobie czyjś wzrok, zwrócił uwagę ku Astorii, która odwróciła twarz w inną stronę, udając, że wcale na niego nie patrzyła. Rudowłosy wzruszył ramionami i wrócił do swej czynności.

- O Astoria. - zawołała miło Luna, zauważywszy byłą Ślizgonkę. - Dawno cię nie widziałam. Słyszałam, że byłaś w podróży. Czy spotkałaś tam może tę rzadką odmianę azjatyckich wróżek?

- Co do cholery? - Astoria ze skwaśniałą miną spojrzała na Lovegood. - Takie coś nie istnieje, a ty jesteś nienormalna, jeśli myślisz... - urwała, gdy jak spod ziemi wyrósł obok Luny Nott.

- Nie mów tak do niej. - warknął.

- Spokojnie Theodore. - Luna uśmiechnęła się w stronę chłopaka. - Może Astorii nie było dane zobaczyć tego niezwykłego zjawiska, kiedy była zajęta szukaniem męża. - stwierdziła łagodnie. - Dlatego jesteś dzisiaj na balu? Aby go znaleźć? Bo przyszłaś chyba bez pary.

Astorii barki uniosły się niezwykle wysoko od ilości wpuszczanych i wypuszczanych wdechów, kiedy jej furia rosła w siłę. Nott parsknął gromkim śmiechem na zaczerwienioną twarz Greengrass i choć zdawał sobie sprawę, że Luna nie powiedziała tego wszystkiego w złym kontekście, to mistrzowsko rozdrażniła to zadufane babsko.

Jednak wściekłość Astorii znalazła inne ujście i kobieta z pół opróżnionym kieliszkiem szampana, zaczęła zmierzać rozjuszonymi krokami w stronę Draco. Blondyn w ostatniej chwili zdążył ją zauważyć i przerwał taniec z Hermioną.

- Tori, a tobie co? - zapytał wyrwany z pantałyku, a szok wyrył się na całej jego twarzy, gdy Astoria uwiesiła się go.

- Ach Draco, już nie mogłam się doczekać. - zaszczebiotała, tuląc się do niego coraz mocniej. Hermiona wytrzeszczyła oczy na to, co się wyprawiało.

- Czego niby doczekać! - fuknął, próbując ją odsunąć od siebie. - Puść mnie, bo mnie udusisz.

- Już nie musisz udawać z Granger. Potwierdzę, że wyznała ci miłość. - oznajmiła, a zarówno Draco, jak i Hermionie nieprzyjemny dreszcz przebiegł po plecach.

- O czym ty mówisz? - zapytała na wpół przytomna Brązowowłosa.

- Zakład mieli kochana. - powiedziała niewzruszenie Astoria, a Draco zacisnął usta ze wściekłości. - Draco miał cię rozkochać w sobie w ciągu dziesięciu dni, a dzisiaj na balu miałaś mu wyznać miłość. Po tym mieli z Zabinim i Parkinson udać się do Paryża.

- To prawda? - Hermiona ze załzawionymi oczyma spojrzała na Blondyna.

- Daj mi to wyjaśnić. - poprosił łagodnie Draco, ale wiedział, że nic nie wskóra. Mina Hermiony pokazywała ogromny zawód.

- Nie ma co wyjaśniać. - odparła, ledwo powstrzymując łzy. - Idź się pochwalić, że zadanie zostało wykonane, choć to będzie jawne oszustwo. Bo nie zakochałam się w tobie. - dodała, czując ogromną gulę na gardle, kiedy to powiedziała.

Jak stracić czarodzieja w 10 dni || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz