XII

582 39 115
                                    

Draco dzisiaj zamierzał odpocząć od swojego szalonego planu i urządzić męski wieczór. Do mieszkania zaprosił Zabiniego, Notta, swego asystenta Philipa, Marcusa Flinta i o zgrozo Olivera Wooda. Draco dał się namówić Theodorowi, że były Gryfon jest naprawdę w porządku osobą i można z nim przyjemnie spędzić czas, ale Blondyn nie przemyślał jednego.

Zaprosił tu również Flinta — byłego kapitana drużyny Slytherin. A to zwiastowało jedno.

Pomimo że ich spotkanie opierało się na graniu w magiczne szachy z cygarami w ręku, tak Wood i Flint nie mogli zejść z tematu Quidditcha, wymieniając się nawzajem coraz bardziej irytującymi uwagami.

Chociaż Draco wolał już to, niż kolejne wariactwo Granger. Od tego przede wszystkim chciał odpocząć.

- I jak ci idzie z naszą Mionką? - zagadnął go po cichu Zabini, kiedy rozmowę przy stole głównie zajmowali Marcus z Oliverem.

- Nie byłeś już świadkiem tego, jak jest we mnie zakochana? - prychnął Draco. - Na tym balu wyzna mi i potrójną miłość.

- Ciekawe, że Hermiona Granger, gdy jest zakochana, zachowuje się w taki sposób. - zauważył podejrzliwie Blaise.

- Tak właśnie działam na kobiety. - skwitował Blondyn, wzruszając ramionami. Zabini miał wobec tego nieco zgoła inne zdanie, ale nie miał zamiaru się tym dzielić na razie.

Po wstępnym zaaklimatyzowaniu się każdego z mężczyzn i wtoczeniu w trwającą grę drzwi Dracona rozbrzmiały dzwonkiem. Blondyn zdziwiony wstał od stołu z zamiarem ich otworzenia. Interesujące, nikogo więcej nie zapraszali.

Może Blaise załatwił jakąś dodatkową miłą rozrywkę, skoro to był wieczór męski?

Draco otworzył drzwi i zacisnął usta, aby nie powyklinać wszystkiego wokół na głos. Przed nim stała jego, a jakże ukochana dziewczyna Granger z różowym mutantem na smyczy. Chyba ją coś gniecie.

- Hermiono mówiłem ci, że dzisiaj będę zajęty. - mruknął cicho, aby towarzystwo w środku nie zorientowało się o przybyciu Granger.

- Ale przecież ja ci Misiaczku nie będę przeszkadzać! - zaszczebiotała głośno Hermiona, popychając wręcz Draco na bok, a samej wpraszając się do pomieszczenia. Pussy wtoczyła się za swoją panią.

Hermiona chciała głośno przywitać wszystkich ślizgońskich przyjaciół Malfoya, ale zamarła widząc Olivera Wooda. Stanęła w miejscu z żaroodpornym naczyniem i reklamówką w ręku, taksując się spojrzeniem z dawnym kolegą z domu Gryffindora. Przy wężowatych znajomych Malfoya nie miała oporu zachowywać się jak idiotka, bo nie obchodziła jej ich opinia, ale przy Woodzie... Sytuacja się nieco komplikuje.

- Cześć Mionko. - uśmiechnął się do niej Zabini. - Przyszłaś nam dać jedzenie? To bardzo miłe.

Pytanie Blaise'a przywróciło Hermionę do rzeczywistości. Popatrzyła na każdego z panów, bijąc się z myślami, co powinna teraz zrobić.

- Ach no tak, jedzenie tylko chciałaś przynieść! - Draco pacnął się ręką w głowę i zaraz zabrał od Hermiony przyniesione posiłki. - Dziękuję ci bardzo Kochanie, a teraz, jeśli pozwolisz...

O nie, nie, nie. Hermiona przyszła tu w jednym i ostatecznym celu i nawet Oliver Wood jej przed tym nie powstrzyma!

- Dracuś nie bądź głupiutki. - Hermiona uszczypała Blondyna w policzek, powodując zszokowane parsknięcia wymieszane z rozbawieniem mężczyzn za nimi. - Ktoś wam musi to wszystko odgrzać! I kanapki przygotować!

Draco zacisnął pięści pod sobą, kiedy Granger-wariatka zdążyła ulotnić się do kuchni. Spojrzał po siedzących kolegach i posłał im zrezygnowane spojrzenie, świadczące o tym, że się jej nie pozbędą.

Jak stracić czarodzieja w 10 dni || DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz