1

192 12 11
                                    

"Miłość...
Rozwiązuje problemy, buduje relacje, wspiera, ale także rani.
Czasem druga połówka niszczy związek budowany od jakiegoś czasu, lub niszczą go obie strony.
Przepada zaufanie, stajemy się mniej ufni.
Tak też było ze mną..."

~Courtney~

   Obudziłam się o 5.00 rano. Budzik dzwonił tak głośno, że po chwili rozbolała mnie głowa.

-Co jest kurwa... Piąta rano?! - dopiero po czasie przypomniałam sobie, że ustawiłam dzwonek telefonu na taką godzinę, pod pretekstem "wstania wcześniej".

   Niechętnie zeszłam na dół. Słońce przebijało się przez delikatne zasłony, które powiewały na wietrze przedostającym się przez otwarte okno.

-Kolejny poranek - powiedziałam spoglądając na kalendarz. - już jutro wolne...

Zrobiłam sobie kawę i wyjęłam z lodówki ciasto, które podarowała mi Bridge - moja kochana przyjaciółka. Jadłam je już 4 dzień z rzędu, ale nie narzekałam, bo było pyszne.

   Po zjedzeniu śniadania i wypiciu kawy poszłam pod prysznic. Umyłam się i ubrałam w czarną spódniczkę i białą koszulę - do pracy zawsze ubieram się na galowo.

   Dumnie kroczyłam przez ogromny szklany budynek. Moje czarne obcasy stukały o wypolerowaną podłogę. Miejsce było szczególnie puste, lecz z gabinetu szefa wybiegła zmęczona Lindsay.

-Courtney, pan Robinson cię prosi - powiedziała dysząc.

Prędko pobiegłam pod drzwi ze złotym napisem "mr. Robinson".

-Dzień dobry.
-Witam panno Courtney, usiądź.

Lekko się denerwowałam.

-Coś się wydarzyło?
-Otóż, zostałem poinformowany, że pewien... - przerwał, aby zajrzeć do dokumentu - Duncan Johnson jest tutaj i to właśnie pani będzie jego prawniczką. Na ten moment to tyle, dziękuję.

Zamurowało mnie... Duncan?! Oczywiście, że też zawsze ja muszę mieć takie "szczęście".

-Do widzenia - uśmiechnęłam się, jednak pod maską byłam zła i zdenerwowana.

   Drzwi do mojego miejsca pracy były otwarte. Wiedziałam co zaraz nastąpi. Spotkam się z osobą, która skrzywdziła mnie do granic możliwości i nawet nie próbowała się skontaktować.

-Witam, panie Johnsonie.
-Witam, księżniczko. Co za ironia losu - uśmiechnął się, a mi zrobiło się gorąco. Oczywiście nie ze wstydu, ale ze wściekłości.

-Wolałabym, abyś nazywał mnie pani Bardell.
-Jasne, księżniczko.

Wzięłam głęboki oddech. "Trudno jest panować nad emocjami, kiedy jest blisko" - pomyślałam.

-A więc, wytłumacz mi, co się stało.
-Jak zawsze poważna księżniczka - zaśmiał się.
-Ruchy, nie mam całego dnia!
-Dobra, dobra... - chłopak się trochę przestraszył. Chyba przypomniał mu się 2 sezon, kiedy wygrałam z nim w zapasach. - A więc... Zacząłem wyżywać się na Gwen...
-Był jakiś powód?
-Przez... - zawahał się - jej osobowość, wkurzyła mnie... Bardzo.
-A więc wyżywałeś się na Gwen? - zapisywałam wszystkie informacje. - Hm... Dobrze...

Miałam odejść, ale złapał mnie za ramię.

-Poczekaj...
-Hm? - byłam ciekawa, co chce powiedzieć.
-Nie przez jej osobowość, tylko przez... CIEBIE

Przez chwilę zrobiło mi się słabo. Ale jak to przeze MNIE?

-Co masz na myśli?
-Po jakimś czasie zrozumiałem, że popełniłem błąd. Nie mogła zastąpić mi ciebie, nie była taka, jaka miała być... Zacząłem się na niej wyżywać, bo przestałem nad sobą panować, popadłem w obsesję...
-Więc wszystko wyjaśnione.
-Masz - podał mi małą kartkę - przeczytaj ją, jak będziesz w domu.

Odeszłam, myśląc o tym, co usłyszałam.

   Dzień jak co dzień. Po powrocie z pracy wzięłam prysznic. Rozebrałam się, nagle z kieszeni mojej spódniczki wypadła kartka. Zapomniałam o niej. Przeczytałam ją:

"Zadzwoń, mała❤️
+48 963 485 274"

   O dziwo sięgnęłam po telefon i wpisałam podany numer. Na początku nikt nie odbierał, ale po czasie usłyszałam bardzo znamy mi, męski głos.

-Halo?
-Duncan?
-To ty, księżniczko. Już myślałem, że zapomniałaś - mówił spokojnym głosem.
-Chciałam zobaczyć, czy nie robisz mnie w konia - zaśmiałam się.
-Chciałabyś się jutro spotkać? - nie był to zły pomysł, bo dziś sobota, a w niedzielę mam wolne, ale jednak zawahałam się.
-No dobrze, wyślij adres.
-No to widzimy się jutro, księżniczko❤️

***

   Nie wiem dlaczego się zgodziłam, ale byłam podekscytowana. "Wciąż mu nie wybaczyłam, po prostu będę się zachowywać jak byśmy byli starymi znajomymi" - pomyślałam.

   Położyłam się myśląc o następnym dniu.

--------------------------------------------------------------

A WIĘC PIERWSZY ROZDZIAŁ ZA NAMI❤️ PISZCIE, JAKBY BYŁY NIELOGICZNE WYPOWIEDZI, POWTÓRZENIA I BŁĘDY (JEDNAK CZYTAŁAM TEN TEKST Z 20 RAZY, WIĘC BĘDZIE TRUDNO😂) NASTĘPNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ NIEDŁUGO, PA!!!👋👋

(660 słów)

𝐌𝐢ł𝐨ś𝐜𝐢 𝐬𝐢ę 𝐧𝐢𝐞 𝐰𝐲𝐛𝐢𝐞𝐫𝐚 || Duncney ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz