12

100 4 10
                                    

~Duncan~

   - Courtney, jesteś tam?! - usłyszeliśmy wściekły głos oraz wtórujące mu walenie do drzwi.
   Brunetka zatrzymała się i spojrzała na mnie nerwowo. Już wiedziałem, kto to jest.
   Przytłumione krzyki nagle stały się dla mnie znajome.
   Scott. Poleciałem jak strzała do drzwi i jednym ruchem głowy wskazałem Courtney, gdzie ma się schować.
   - Pokaż się do chuja, wiem, że tam jesteś!
   Spokojnie otworzyłem drzwi i ujrzałem go. Cały czerwony ze złości i śmierdzący alkoholem.
   - Courtney nie ma w domu - odpowiedziałem, starając się opanować emocje i mu nie przypierdolić.
   - Ta?! A od kiedy to ty mówisz za nią, huh?!
   - Może od wtedy, kiedy jestem jej chłopakiem?! - odpowiedziałem agresywnie. Kłamałem, ale to dla dobra Courtney.
   Scott trochę się wycofał. Ale wciąż wyglądał, jakby chciał kogoś zabić.
   - Nie odpuszczę ci. Nie zostawię Courtney w spokoju - odwrócił się do mnie tyłem, mówiąc pod nosem, jednak na tyle głośno, że wszystko słyszałem.
   - Scott - nagle zza kanapy wyłowniła się zapłakana Courtney.
   - O, czyli jednak jesteś, księżniczko - na słowo "księżniczko" podniosło mi się ciśnienie.
   - Nie mów tak do mnie! Nie chcę, żebyś tu przyjeżdżał. Nie chcę z tobą być. Nie chcę cię znać! - wykrzyczała jednym tchem.
   Położyłem moją dłoń na jej ramieniu.
   - Jeśli jeszcze raz tu przyjdziesz, to zadzwonię na policję!
   Scott tylko zaśmiał się z niej kpiąco. I kiedy agresywnie ją szarpnął nie mogłem już dłużej ukrywać moich emocji i przywaliłem mu z pięści w twarz.
   Przygniotłem go do ziemi tak, aby nie mógł się bronić i odwróciłem twarz w stronę roztrzęsionej dziewczyny.
   - Na co czekasz? Dzwoń na gliny!
   Brunetka jak na komendę poleciała do salonu i sięgnęła po telefon. Przy okazji jeszcze zadzwoniła do Bridgette. Tłumaczyła się, że jej potrzebuje.

***

   - W porządku. A więc to wszystko? - powiedział jeden z policjantów, spoglądając na dwóch pozostałych, którzy ciągnęli Scotta do radiowozu. Courtney przytaknęła, trzymając mnie mocno za rękę. - Poinformujemy państwa o rozprawie sądowej.
   Zapłakana Bridgette podeszła do brunetki.
   - D-dlaczego mi nie powiedziałaś? - zająknęła się dziewczyna, przytulając ją mocno.
   - Przepraszam... - odpowiedziała. - J-ja miałam myśli samobójcze, w-więc pomyślałam, ż-że i tak niedługo będzie mój koniec. Pozwoliłam sobie cierpieć p-przez trochę... - szlochała mocniej, więc blondynka dała jej przyjacielski pocałunek w czoło i uśmiechnęła się.
   - Zawsze będę dla ciebie, Courtney.

***

   Bridgette i Geoff zostali jeszcze chwilę, aby dotrzymać jej towarzystwa, jednak o 20.00 musieli się już zbierać.
   - Widzimy się jutro! - pomachali nam i zamknęli drzwi.
   Zapadła cisza. Żadne z nas nie chciało odezwać się pierwsze.
   - Dziękuję ci - powiedziała nagle brunetka, uśmiechając się.
   - Czy ty mi właśnie podziękowałaś? Wow - odezwałem się do niej, przez co przewróciła oczami.
   - Haha, zabawne - odpowiedziała, po czym złożyła na moich ustach czuły pocałunek. - Powinieneś już iść.
   - Nie, zostaję u ciebie na trochę. Rycerz musi bronić swojej księżniczki.
   Dziewczyna wybuchła śmiechem, na co zmarszczyłem brwi.
   - Co w tym jest takiego śmiesznego? - uśmiechnąłem się, na widok jej roześmianej twarzy.
   - Przepraszam, po prostu - uspokoiła się, ocierając łzy. - Takie teksty i Duncan się nie łączą.
   - A jednak - odpowiedziałem. - Świat kocha nas zaskakiwać.
   Spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami, po czym przytuliła mnie, kładąc swoją głowę na mojej klatce piersiowej.
   - Tęskniłam za tobą, głupku - zaśmiała się delikatnie, po czym oboje wdychaliśmy swój zapach.
   "Oj, a ty nie wiesz, jak ja za tobą" - uśmiechnąłem się do siebie.
   Nie mogłem czekać dłużej, więc popchnąłem ją na kanapę i zacząłem ją namiętnie całować, a ona odwzajemniała pocałunki. Nasze języki toczyły zaciętą walkę, a ręce błądziły po naszych ciałach. Courtney po czasie znalazła koniec mojej koszulki i pociągnęła do góry.

𝐌𝐢ł𝐨ś𝐜𝐢 𝐬𝐢ę 𝐧𝐢𝐞 𝐰𝐲𝐛𝐢𝐞𝐫𝐚 || Duncney ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz