7

102 9 8
                                    

"Był wieczór. Minęły 3 tygodnie od zdrady Duncana.
Siedziałam przy oknie patrząc ponuro przed siebie. Zapomniałam, że była u mnie Bridgette.
-Hej... Coś się dzieje?
-Nic... - Odpowiedziałam. Moja twarz nie wyrażała już żadnej emocji. Była neutralna.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak. Powiedz.
Denerwujące było, że naciskała na mnie.
-Nie twoja sprawa! - Krzyknęłam. - Wszystko okej! Przestań się tak interesować!
Przyjaciółka zaniemówiła. Zdałam sobie sprawę, że powiedziałam to zbyt agresywnie. Przytuliłam Bridge, po czym dodałam:
-Przepraszam, ale nie lubię kiedy tak naciskasz. - Posmutniałam.
-Tylko powiedz, czemu jesteś taka ponura?
-Mam depresję... A-ale to chwilowe, biorę leki... - Do oczu mojej przyjaciółki napłynęły łzy.
-Och, Court! - Blondynka złapała mnie za rękę. - Pamiętaj, jestem z tobą! Zawsze możesz zadzwonić, napisać lub przyjść, a ja nigdy cię nie odrzucę!
Uśmiechnęłam się do przyjaciółki. Dziewczyna wstała i podeszła do wyjścia. Nagle się zatrzymała.
-Uwierz mi, Duncan o tobie nie zapomni.
Zamknęła za sobą drzwi, a ja analizowałam to, co powiedziała. Jak to nie zapomni? Przecież pocałował Gwen! Jestem dla niego tylko przeszłością!
Chyba, że..."

~Duncan~

   Bijatyka ze Scottem była szybka. Ze satysfakcją patrzyłem na jego obitą mordę.

Próbowałem znaleźć wzrokiem piękną szatynkę, która jeszcze przed chwilą tu była.

-Gdzie Courtney?! - Krzyknąłem do farmera, który próbował zatamować krwotok z nosa.
-A skąd mam wiedzieć?! - Odpowiedział oburzony. Przez to, że trzymał się za nos, jego głos był zabawny. - Pewnie odstraszyłeś ją swoim wyglądem.

Gdy usłyszałem śmiech rudzielca rozzłościłem się.

-Chcesz dostać większego krwotoku?! - Krzyknąłem lekko podnosząc go do góry za koszulkę. Kiedy chłopak wystraszony pokręcił przecząco głową, póściłem go.

Już miałem iść szukać Courtney, kiedy usłyszałem z oddali:
-Do zobaczenia, panie kochany!

Zignorowałem to, chociaż miałem ochotę naprawdę mu przypieprzyć.

Podszedłem do Bridgette, Geoffa i DJ'a, którzy siedzieli przy stoliku z napojami.

-Widzieliście gdzieś księżniczkę? - Zapytałem uśmiechając się do jej psiapsiółki.
-Chyba poszła do Leshawny i Lindsay. - Dziewczyna wskazała na małe stoisko z hot dogami.
-Dzięki, malibu.

Blondynka przewróciła oczami.

Podszedłem do plotkujących dziewczyn. Uśmiechnąłem się zalotnie, gdy szatynka mnie zauważyła.

-Czego chcesz? - Powiedziała spokojnie.

Leshawna obserwowała mnie wzrokiem zabójcy. Spojrzałem na nią pytająco. Po chwili znów odwróciłem się do Courtney.

-Ciebie, księżniczko. - Szatynka się zarumieniła. Kiedy jej znajome zaczęły się na nią patrzeć jej rumieniec zniknął.

-Twoje zaloty na mnie nie działają. - Powiedziała obojętnie. - Zresztą, było minęło i to twoja wina.

-A co z pocałunkiem w samochodzie? - Zapytała się Leshawna z uśmiechem. Po jej wyrazie twarzy można było rozszyfrować zdanie "Lubisz go".

-Wierzysz mu? Ten palant składa się z samych kłamstw. - Odpowiedziała zaniepokojona. Oboje wiedzieliśmy, że to co powiedziała, było nie prawdą.

-Ty najwyraźniej też, malutka.
-I co jeszcze? Może od razu cukiereczek?! - Dziewczyna oburzyła się jeszcze bardziej. Skrzyżowała ręce na klatce piersiowej.

Miałem ochotę znów ją podpuścić, tym razem przezwiskiem, który mi zasugerowała.

Po chwili podszedł do nas Trent.

-Cześć Gwen! - Chłopak był lekko zakłopotany. Uśmiechnął się szeroko, ale kiedy zauważył mnie, jego wyraz twarzy gwałtownie zmienił się z zadowolonego na wściekły. - A kogo my tu mamy! Pan "zaliczyłem dwie babki"!

Zezłościło mnie to. Courtney podeszła do mnie.

-Chodźmy stąd. - Szepnęła mi do ucha.
-Sami? - Spytałem się. Kiedy dziewczyna pokiwała twierdząco głową, na mojej twarzy zawitał uśmiech. Będzie się działo.

   Poszliśmy usiąść na ławkę. Było to za murem, przy którym pocałowałem Courtney.

-Dlaczego pobiłeś Scotta? - Zaczęła.
-Lubisz go?
-Lubię, ale jako przyjaciela. Nienawidzę, kiedy tak robisz. Kiedy bijesz ludzi.
-Nienawidzisz kiedy jestem o ciebie zazdrosny? - Uśmiechnąłem się zalotnie.

Dziewczyna tylko przewróciła oczami.

-Czemu tak bardzo lubisz mnie denerwować?
-Nie wiem... Po prostu. - Odpowiedziałem zakłopotany.

Tak naprawdę robię to, bo to mnie ekscytuje. Kiedy jest naburmuszona wygląda uroczo i podniecająco.

Zapadła chwila ciszy. Patrzyłem się na szatynkę, która obserwowała chmury.

Po chwili się odezwała.

-Zależy Ci na mnie?

Zastanawiałem się, dlaczego ma jeszcze jakieś wątpliwości.

-Skąd pytanie? - Odezwałem się. Courtney spojrzała na mnie, jak na wariata.
-Chcę wiedzieć. - Zarządziła, po czym znów spojrzała w niebo.
-Jasne, że mi na tobie zależy. Masz wątpliwości?
-Tak. Nie mam pewności, że nie ściemniasz. - Powiedziała krzyżując ręce.

Zapadła chwila ciszy.

-A ty? - Chciałem znać odpowiedź.
-Nie... - Odpowiedziała, chociaż jej barwa głosu świadczyła, że kłamie.

Spojrzałem w jej śliczne, ciemne oczy.

-A ja myślę, że oszukujesz.
-Masz dowody? - Odpowiedziała z psotnym uśmieszkiem.

Przybliżyłem się do szatynki, której twarz zaczęła przypominać buraka.

Złapałem za jej podbródek. Dziewczyna pomimo, że mnie "nienawidziła", nie stawiała się.

-Duncan, ja...

Położyłem palca na jej wargach, po czym wpiłem się w jej usta. Po chwili odwzajemniła pocałunek.

Siedzieliśmy w swoich objęciach przez kilka minut, wsysając swoje twarze.

W końcu oderwaliśmy się od siebie.

-Nie zależy ci, huh? - Uśmiechnąłem się zalotnie.

Dziewczyna wtuliła się w moją klatkę piersiową.

-Ty zawsze wykryjesz moje kłamstwa.

--------------------------------------------------------------

WITAM!👋 TEN ROZDZIAŁ WYSZEDŁ NAWET NIEŹLE, JESTEM ZADOWOLONA❤️ TERAZ CZĘŚCI MOGĄ WYCHODZIĆ RZADZIEJ NIŻ WCZEŚNIEJ, ALE POSTARAM SIĘ JAK NAJSZYBCIEJ NAPISAĆ KOLEJNĄ.
OCZEKUJCIE NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU,
PAAA!👋👋

(788 słów)

𝐌𝐢ł𝐨ś𝐜𝐢 𝐬𝐢ę 𝐧𝐢𝐞 𝐰𝐲𝐛𝐢𝐞𝐫𝐚 || Duncney ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz