- Co jest z tobą nie tak?! - Dotarł do mnie oburzony głos Lou, podczas gdy ja niewinnie parzyłam sobie herbatę. Modliłam się by nie rozpętała trzeciej wojny światowej przed drugim śniadaniem. Odwróciłam się do niej twarzą z promiennym uśmiechem na ustach, powoli mieszając swój ukochany napój.
- Nie mam bladego pojęcia o co ci chodzi.
- Naprawdę? - Jej głos stał się o ton niższy. Po moich plecach przeszły ciarki, gdy ujrzałam jak jej oczy zwężają się podejrzliwie. - Naprawdę? -Spytała ponownie się do mnie przybliżać.
- Nie rób tak, bo zaczynam się ciebie bać. - Wydusiłam z siebie robiąc krok do tyłu i wpadając udami na blat stołu. Po mojej dłoni popłynęła gorąca ciecz. Syknęłam pod nosem z bólu. Louisa jedynie uśmiechnęła się do mnie triumfalnie.
- I bardzo dobrze. Strach jest dobry.
- Jesteś nienormalna. - Powiedziałam do niej ciszej, gdyż niedaleko nas zaczął się kręcić Niall.
- Powiedz mi co to jest,w takim razie? - Spytała i pokazała mi jakiś filmik na swoim telefonie. Spokojnie upijałam łyk swojej herbaty, gdy ujrzałam jak na korytarz wypada dwójka ludzi intensywnie się kłócąc. Po chwili jedna z nich przyparła drugą do ściany. Nie wyglądało to dobrze. Przełknęłam głośno łyk gorącego napoju i nerwowo przygryzając wargę, spojrzałam na Lou. Miała w oczach te niebezpieczne ogniki, od których cierpła mi skóra na ramionach. - Więc Stone?
- Nie mam pojęcia kto to? - Powiedziałam idiotycznie niepewnie.
- Poznaję twoje blond kłaki i tą idiotyczną koszulę. Nikt nie nosi takich ciuchów poza Stylesem.
- No dobra. Ok. Wygrałaś. To my. I co z tego? Nic między nami nie zaszło. - Powiedziałam stanowczo, uśmiechając się łagodnie do Liama, który przyglądał się naszej dwójce od kilku chwil. - Jedynie się kłóciliśmy. Jak mówiłam, to straszny dupek.
- To nazywasz nic? - Spojrzała na mnie zaskoczona. - Wyglądacie jakbyście mieli się pieprzyć przy tej ścianie. - Skrzywiłam się słysząc jej słowa. Lou od razu zmieniła temat. - Co tobie powiedział?
- Nie chcę o tym rozmawiać. - Powiedziałam szybko i od niej odeszłam. To było zbyt poniżające, by rozmawiać o tym z kimkolwiek poza własnym odbiciem w lustrze. Z butelką wódki w dłoni. Szłam przed siebie szybko, słysząc za sobą sapanie swojej szurniętej asystentki. Zanim wyszłam ze stołówki odwróciłam się do niej twarzą i posłałam jej ostrzegawcze spojrzenie. Ona jednak jedynie zamarła, by po chwili syknąć nieprzyjemnie. Po ułamku sekundy poznałam powód jej zachowania. Ktoś wpadł na mnie z całym impetem. Po moich plecach spłynęła gorąca ciesz, mocno mnie parząc. Krzyknęłam z bólu, wypuszczając z dłoni kubek z i tak ledwie pozostałą herbatą. Rozlała się na podłodze mocząc mi moje ulubione buty. W oczach poczułam zbierające się łzy, gdy przez moje ciało przelała się fala potwornego bólu poparzonej skóry. Odwróciłam się za siebie i spojrzałam wprost w zaskoczone zielone oczy. Zmierzyłam stojącego przede mną mężczyznę od stóp do głów ze wściekłością.
- Mam nadzieję, że jesteś zadowolony. - Rzuciłam przez zęby odrywając mokry materiał od ciała. W naszą stronę ruszyło już kilka zaalarmowanych osób. Potrzebowałam zimnego okładu i to natychmiast.
- Nie chciałem tego. Przysięgam. - Uniósł dłonie w obronnym geście. Nawet jeśli mówił prawdę, miałam to gdzieś. Ból jaki doświadczałam w tamtej chwili był oszałamiający. Wyminęłam go mocno uderzając go ramieniem w ramię i wyszłam z bufetu w poszukiwaniu łazienki. Zrobiłam kilka kroków przed siebie gdy usłyszałam krzyk za sobą.Jak bardzo ja go nienawidziłam w tamtej chwili.
- Potrzebujesz pomocy.
- Na pewno nie twojej. - Odkrzyknęłam i wbiegłam do najbliższej damskiej łazienki. Zanim zdążyłam zlokalizować jakiś zamek albo zamknięcie, Harry wparował do pomieszczenia. - To damska łazienka.

CZYTASZ
Powrót Złośnicy.
FanfictionSzkopuł w tym, że nigdy nie planowałam niczego w swoim życiu. Zwłaszcza tego, co mi się przydarzyło. Nigdy nie chciałam tej pracy. Można by rzec, że to ona sama mnie odnalazła. Chcieli prawdziwego szydercy, pragnęli osobę o świeżym podejściu. Zna...