9. L jak Louis.

4.7K 469 34
                                    

*Czytamy koniecznie z piosenką. Tworzy idealny klimat*

Ściągnęłam gumkę ze swoich włosów, pozwalając by kaskady długich blond pasm opadły na moje ramiona. Rozciągnęłam obolałą szyję, którą trzymałam w tej samej pozycji od dłuższego czasu, spisując plugastwa, których byłam świadkiem w ostatnich dniach. Już nie miałam wyrzutów sumienia. Już nie czułam niczego ponad obrzydzenie. Niechęć po ujrzeniu stłamszonych łóżek po nocnych przygodach. Może nie przeżyłabym tego tak bardzo, gdyby wchodziły w rachubę inne kobiety. Mniej niewinne i niczego nie świadome. Tak otwartej zniewagi nie mogłam jednak znieść.

Wstałam i zarzuciłam na siebie swoją ulubioną skórzaną kurtkę. Nie dbałam nawet o to, by się przebrać. A ubrana byłam w czarny kostium opinający moje ciało i odkrywający niemal całkowicie moje długie nogi. Choć raz je doceniłam. Zazwyczaj sprawiały mi jedynie problemy. Byłam wysoka. Czasem zbyt wysoka na kobietę. Ale o to nie dbałam. Zwłaszcza, że chciałam się tej nocy upić. Ogłuszyć się i wypalić żal i zawód, który zżerał mnie od środka. A one mogły mi pomóc w zdobyciu masy darmowych drinków. Przeczesałam dłonią grzywkę i opuściłam swój pokój hotelowy. Na korytarzu panowała całkowita cisza. Co się dziwić. Był środek nocy. Stąpałam pewnie przed siebie z wysoko uniesioną głową. Minęłam recepcję i wyszłam za zewnątrz. Zaciągnęłam się z rozkoszą świeżością mroźnego powietrza. Z odpalonym w ustach papierosem poszłam przed siebie w poszukiwaniu najbliższego baru. Padło na mały pub kilka przecznic dalej.

W środku panował tłok, ale tym razem mi to nie przeszkadzało. Od razu zamówiłam dla siebie swojego ulubionego drinka i powoli delektowałam się nim, słuchając występu nieznanego mi mężczyzny. Podrygiwałam powoli stopą w rytm muzyki, przygryzając wargę smakującą aperolem. Przyglądałam się młodemu mężczyźnie z gitarą, który z każdą sekundą zaczynał podobać mi się coraz bardziej. Kolejnego drinka nie musiałam już sama sobie zapewniać. Zrobił to barman, który za wszelką cenę starał się zwrócić na siebie moją uwagę. Był niestety na przegranej pozycji. Tej nocy nie szukałam bowiem niczego zobowiązującego. Niczego miłego. Niczego wartego zapamiętania. Wstałam ze swojego miejsca, gdy ujrzałam, że młody muzyk zakończył swój występ, z mocnym postanowieniem poderwania go tej nocy. Gdy szłam przed siebie poczułam czyiś mocny uścisk na swoim przedramieniu. Obejrzałam się zła za siebie i natrafiłam na błękitne błyszczące tęczówki i wyjątkowo wredny uśmiech. Ten skurczybyk był tej nocy ubrany cały na czarno, a jego włosy skrzętnie ukryte były pod szarą czapką. Spojrzałam na niego znudzona i położyłam obie dłonie na swoich biodrach w obronnym geście. Kątem oka widziałam jak moja ofiara zmierza w naszą stronę.

- Wybacz Louis, ale w tym momencie jestem zajęta. - Pochwyciłam dłoń mijającego mnie chłopaka i uśmiechnęłam się do niego czarująco. - Może dasz namówić się na drinka? - Jego wzrok powoli zmierzył moją sylwetkę od góry do dołu, by na sam koniec spocząć na moich zielonych oczach.

- Ale to ja stawiam. - Odparł niskim głosem, a ja uśmiechnęłam się triumfalnie do Tomlinsona, którego właśnie mijaliśmy. Jego wzrok wyrażał wszystko i nic. Zaintrygowanie, rozbawienie i chyba odrobinę zawodu, pomieszaną z obojętnością. Bo taki właśnie był. Mieszanką intrygi z prostym i szczerym znudzeniem wobec wszystkiego wokół, co nie kręciło się wokół jego osoby. Szczerze mówiąc mało mnie to interesowało. Zamiast mnie zaczepiać powinien był szukać sobie ofiary na tą noc. Czy nie to cały czas robił w każdym mieście? Gwiazdor od siedmiu boleści.

Ja zamiast tego ponownie dałam się sobie zatracić. Ładne uśmiechy, przy brzydkich intencjach. Gorzkie drinki, przy słodyczy tego co mogło mieć miejsce za kilka chwil. Wystarczyło nam kilka minut wypełnionych dwuznacznymi komentarzami i spoglądaniem sobie głęboko w oczy. Chwycił moją dłoń i wyprowadził mnie z klubu. Po skręceniu w najbliższą ciemną uliczkę, przyparł mnie do zimnej ceglanej ściany i mocno pocałował. Smakował ginem z tonikiem, którego nienawidziłam. Wydawał z siebie ciche pomruki, które mnie irytowały. Całował zbyt desperacko. Jego dłonie były śliskie od potu. Po kilku minutach się znudziłam i odepchnęłam go od siebie, gdy dłońmi majstrował przy zapięciu mojego stroju. Najwidoczniej był dla niego zbyt wielką zagadką. Skoro nie potrafił zlokalizować jednego zamka błyskawicznego, wolałam nie wiedzieć czy znalazł by coś innego. Na przykład? Swojego własnego napierającego na mnie penisa. Spojrzał na mnie z wyrzutem, gdy włożyłam do ust kolejnego tej nocy papierosa.

Powrót Złośnicy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz