29. Los.

4.6K 412 109
                                    

*Przeczytajcie z piosenką*

Niektóre wspomnienia zostają z nami na zawsze. Głęboko zakorzenione w naszej duszy. Wbite prosto w nasze serca. Zdobiące nas samych niczym wymyślne tatuaże. Zachodzące nam pod samą skórę. Powracające, raz zarazem, niczym ulubiona piosenka, o której myśleliśmy, że zapomnieliśmy. Urok takich przebłysków był doprawdy wyśmienity. Przyprawiający o dreszcze i zawroty głowy, w których usta mimochodem wyśpiewywały tak dobrze znane słowa, tak bardzo kochanej melodii. I nawet jeśli dorastaliśmy, gubiliśmy się, by na nowo się odnaleźć, załamywaliśmy się i powstawaliśmy po raz kolejny, robiliśmy zawsze jedno. Uczyliśmy się. Pozwalaliśmy, by miłość nami zawładnęła, tym samym uświadamiając nam tak ludzko i boleśnie, że żyjemy. I chociaż częściej doświadczenie było jedynie bolesne, warte było wszystkiego. Absolutnie wszystkiego i każdy z nas doskonale o tym wiedział.

Do takiego doszłam przynajmniej wniosku po tym jak ujrzałam twarz mężczyzny, który kilka miesięcy temu zmienił mnie nie do poznania, uroczo ozdobioną odciskiem od zalanego kawą kubka. Idealny półksiężyc przecinał jego przystojną twarz na pół, zmuszając mnie tym samym do wyrzucenia czasopisma, którego okładkę zdobiła jego twarz, do kosza. Bez zbędnego zwlekania. Bez negatywnych odczuć. Bez żalu. Bo to wszystko już dawno temu minęło, a ja nie do końca byłam pewna czy to wszystko co mi się przydarzyło na pewno było jawą, a nie snem. Bo tamta kobieta nie była mną. A ja nią. Nikt nie był tym za kogo się podawał. I to właśnie sprawiło, że odeszłam.

- Wszystko w porządku? - cichy i tak dobrze znany mi głos dotarł do mnie z oddali.

- Tak - powiedziałam szczerze, zastanawiając się czy naprawdę mogło być kiedykolwiek lepiej, czy może po prostu się do tego wszystkiego przyzwyczajaliśmy. Twarz Alexa pojawiła się w wejściu do salonu. Umorusana była mąką i czekoladą, co dodawało mu tylko więcej uroku. Jego zarumienione ze szczęścia policzki aż prosiły się o złożenie na ich powierzchni miękkiego i czułego pocałunku, ale tego nie zrobiłam. Od dawna nie robiłam tego na co mam ochotę. I tego się nauczyłam. Ostatnim razem gdy pozwoliłam sobie na frywolność, doszło do tragedii.

- Naleśniki będą gotowe za 10 minut - powiedział, szczerząc do mnie swoje idealnie białe ząbki. I ja się uśmiechnęłam, odgarniając z oczu krótkie, blond pasma. Podniosłam się z kanapy i wolnym krokiem podeszłam do swojego najlepszego przyjaciela, który od miesięcy walczył z tym, by przekroczyć tą magiczną granicę, którą wyznaczyłam dawno, dawno temu. Dlaczego nie pozwalałam mu na zaopiekowanie się zranioną i zniszczoną mną? Nie wiedziałam. Ale czułam, że to najpierw ja sama powinnam to zrobić, zanim uczyni to ktoś inny. Odgarnęłam włosy z jego oczu, śmiejąc się ze stanu jego ubrań nadających się teraz tylko i wyłącznie do prania. Patrzył wtedy na mnie z błyskiem w oku, który tak dobrze znałam, a którego tak bardzo się bałam. Zanim się obejrzałam, wytarł dłoń o mój policzek tym samym brudząc mnie doszczętnie czekoladowym i karmelowym sosem. Piszczałam wtedy jakby mnie torturowano, a on śmiał się serdecznie z całego serca.

I to wszystko było takie proste. Tak niesamowicie nieskomplikowane. Dwójka dorosłych ludzi spędzających ze sobą czas, cieszących się swoim towarzystwem i wiążącym się z nim ciepłem i bezpieczeństwem. Znający się na wylot. Dogłębnie ze sobą zaprzyjaźnieni, idący jednak w dobrze wszystkim znanym kierunku. Miłości. Stałej. Wyrozumiałej i mającej wystarczyć obojgu na całe życie. I powinnam się z tego powodu cieszyć. Bo byłam niesamowitą szczęściarą. Alex był spełnieniem moich marzeń. Był inteligentny, zabawny, uroczy. Rozumiał mnie, bo sam kiedyś był do mnie podobny. Byłby idealny ale... No właśnie. Zawsze było ale.

Jego ramiona otoczyły moją talię i przyciągnęły mnie do swojego ciała, by po chwili zamknąć mnie w szczelnym i ciepłym uścisku. Otoczył mnie zapach jego perfum, a ja poczułam jak całe moje ciało się rozluźnia. Jego palce sunęły spokojnie wzdłuż moich pleców, a ja zamknęłam oczy, rozkoszując się chwilą. Jego twarz zniknęła w zgięciu mojej szyi. Jego oddech łaskotał moją skórę. Zadrżałam w jego ramionach wiedziona impulsem, który starałam się w sobie zdusić od miesięcy. Wyczuwając to, odsunął się ode mnie na kilka centymetrów i spojrzał mi prosto w oczy, doszukując się pozwolenia na to, co chciał uczynić od tak dawna, a na co po prostu mu nie pozwalałam. Ujął moją twarz w dłonie i potarł moje policzki kciukami, a ja spuściłam wzrok na jego klatkę piersiową. Czułam jak moje serce wybija coraz szybsze tempo. Moje policzki oblały się szkarłatnym rumieńcem, a ja nie mogłam przestań myśleć o tym ile razy już wyobrażałam sobie ten moment we własnej głowie. Jego cichy szept sprawił, że ponownie spojrzałam mu w oczy, a on bez wahania po prostu mnie pocałował. Jego ciepłe i słodkie wargi naparły na moje własne, a moje ciało zalała przyjemna fala gorąca.

Powrót Złośnicy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz