21. Teoria ognia.

5.7K 427 51
                                    

Wybierałam drobne złote konfetti z ciemnych włosów Lou, podczas gdy ona sama porwała z tacy mijającego nas kelnera, kolejny kieliszek szampana. Wypiła go zbyt wiele w ostatnich kilku godzinach. Byłam tego pewna, gdy ujrzałam jej zamglony, nieprzytomny wzrok i zarumienione mocno policzki. 

- Lou, nie jestem pewna...- zaczęłam, wyciągając jej kieliszek z dłoni, ale się ode mnie odsunęła i to na tyle gwałtownie, że jego zawartość spłynęła drobną strużką po jej dłoni.

- Nie mów mi ile mam pić – odszczekała jedynie i spojrzała w stronę sceny, z której schodzili już ostatni wygrani tej nocy. A była ona jeszcze młoda i miała na dobre rozkręcić się dopiero po tym, jak zgasną ostatnie kamery i rozbłysną ostatnie flesze aparatów, które w tej chwili otaczały nas dosłownie z każdej strony i wycelowane były wprost w nasze twarze. Niemalże wszyscy wokół mnie byli już pijani. A ja o dziwo mocno trzymałam się jeszcze swojego pierwszego kieliszka. I na nim miałam raczej poprzestać, zwłaszcza, że tej nocy to ja najwidoczniej miałam być eskortą i zapewnieniem dla dziewczyn, bezpiecznego i szybkiego powrotu do domu.

- Alkohol ci dzisiaj nie pomoże – powiedziałam z przekonaniem, ciągnąc ją w swoją stronę za łokieć, bo idealnie blokowała przejście pomiędzy kilkoma stolikami. Prychnęła rozbawiona.

- Też nie zaszkodzi i przestań zachowywać się jak moja matka – powiedziała na tyle głośno, by ściągnąć na nas uwagę połowę zgromadzonych wokół nas osób. Moja twarz zapłonęła ze wstydu. Dlaczego wszyscy atakowali mnie za to, że choć raz to ja byłam rozsądna? Lou w dalszym ciągu wyładowywała na mnie swoją frustrację tylko po to, by po chwili zniknąć w otaczającym nas tłumie. Wiedziałam mimo to, gdzie ją znajdę. Przy barze flirtującą z barmanem. Ten dzień już był tak cholernie męczący i nieprzyjemny. Najpierw jego początek i konfrontacja ze Stylesem. Potem wieczne zabieganie i natłok pracy. Na sam koniec skończyłyśmy na paskudnym after party po dzisiejszej gali. Musiałam się na nim pojawić. Nienawidziłam swojej pracy całym sercem. Dlaczego akurat tej nocy, nie byłam w nastroju do zabawy? Dlaczego? To tak wiele by ułatwiło. Podejrzewałam, że byłam po prostu na to zbyt zmęczona. A alkohol? Po nim jedynie poczułabym się gorzej.

- Idziemy – Kate chwyciła mnie pod ramię i poprowadziła w stronę jednej z kanap przepełnionych sławami. - Czas skorzystać z tego, co daje nam los.

- Pijani aktorzy i muzycy? – spytałam, patrząc na zegarek. Brakowało kilku minut do północy.

- Tak Kopciuszku. Czasem warto zawrzeć parę nowych znajomości.

- To raczej nie dla mnie. To nie mój świat i nie moja branża – westchnęłam, widząc jak odrzuca włosy z twarzy do tyłu w bardzo zalotny sposób. Dlaczego wiecznie otaczali mnie ludzie, którzy nie potrafili po prostu być bezinteresownie mili? Dlaczego każdy wszędzie doszukiwał się profitów dla samego siebie? Gdzie podziały się resztki przyzwoitości? Dlaczego poznawanie nowych ludzi nie mogło opierać się na samej przyjemności ich poznawania? Zirytowana zaczęłam powoli się cofać, rozglądając się wokół w poszukiwaniu znanych mi twarzy. Robiłam to coraz szybciej. Kate posłała mi rozbawione spojrzenie.

- Tylko nie pogub butów, uciekając skarbie. Tutaj skopano by je jedynie w kąt, by się nikt o nie nie potknął – roześmiała się, a ja lekko się skrzywiłam. Nie miałyśmy co liczyć na książąt. Tej nocy, każdy mężczyzna nim był, jednak każdemu z nich brakowało jednej bardzo ważnej cechy. Uwagi skupionej na nas, a nie na sobie i swoich niezaprzeczalnych atutach. Bo ludzie zebrani wokół nas nie widzieli niczego ponad siebie samych. Ponad czubek własnego nosa. Otaczały nas same gwiazdy i ich samouwielbienie. Widziałam, jak każda z nich kątem oka sprawdza czy czasem ktoś się jej nie przygląda. Upewniali się co chwilę w tym, jak bardzo są niezwykli i jak bardzo pożądani. Uzależnili się od tego. Tej stałej uwagi. Zgubiło ich to. Ich wszystkich.

Powrót Złośnicy.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz