Jasno

14 4 3
                                    

Jak jasno, śnieg rozprasza błądzące światło.
Zaś drzewo chyli się pod jego ciężarem.
Samotność, ostatnie lampy już gasną.
Lecz kruchy umysł znowu płonie żarem.

Głęboka pustka, gdzie niemoc jest myślenia,
Choć usta chcą szeptać vanitas, vanitas,
Od wielu lat jedna rzecz się nie zmienia,
W mej melancholii znów mnie szatan chce witać.

Ściska za me serce, a ja w desperacji
Zaczynam podważać całe me istnienie
Jakżem ja pusty szukając owacji.
Myśli płyną choć żadnej nie wymienię.

Wiecznie zmęczony, daleko od Boga,
Zbyt mało siły by móc funkcjonować.
Osaczające stres oraz trwoga.
Lecz dobrze rozumiem, czemu mam dziękować.

Powodem - emocje, motywem - uczucia.
Poświęcam swą duszę ku uciesze garstki.
I chociaż piszę z pustego przeczucia,
Pragnę publiki, choć sam jestem szorstki

A światło emanuje zza szyby,
Bezsens mej persony pozostaje stale
Jak bezsens wszystkiego, me kłujące dyby.
To wszystko przytłacza, nie chcę myśleć wcale.

PustkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz