Rozdział 5

587 32 9
                                    


NATHAN

Przysięgam na moją świętej pamięci matkę, jeśli kiedykolwiek znowu się tak napierdolę to sam sobie zrobię krzywdę, strzelę w łeb albo wstąpię do klasztoru. Nie wiem ile wypiłem i też zbytnio nie chcę tego rozpamiętywać, ale wydaje mi, że  o wiele za dużo. Myślałem, że przez to mogę zapomnieć choć na chwile słowa, które wypowiedziała Laura, o tej sytuacji, która niszczy mi głowę - lecz nie wyszło. Na domiar złego jeszcze bardziej pogrążyłem się w złości, nienawiści i smutku.

Natomiast pamiętam jak z Mattem mieliśmy udany wieczór i poranek, gdy wychodziliśmy z burdelu od Jacka wstawieni i nie ogarniający niczego. 

Kiedyś jeszcze z lat młodzieńczych nasze imprezy kończyły się bijatyką z napotkanymi ludźmi. Później jakoś nam się znudziło to wszystko i zaczęliśmy pić z umiarem obiecując sobie wzajemnie, że takie wieczory już nigdy się nie wydarzą. Wtedy myśleliśmy, że wyrośliśmy z tego, ale nic mylnego.  

Po wczorajszych słowach Laury byłem tak nabuzowany, że byłoby to dziwne gdybym nie wyszedł z budynku i czegoś głupiego nie odwalił.

Łapie się za głowę czując naprawdę nieziemski ból, a gdy przypominam sobie urywek zdarzenia uśmiecham się pod nosem. Nie jestem wcale jakoś wzruszony tym, że zostawiłem dwóch facetów ze złamanymi żebrami. Mogli skończyć gorzej, co prawda. Nie mam jakoś też wyrzutów sumienia ani nic poza tym, bo tego też dawno się już wyzbyłem jeśli chodzi o ludzi, na których mi nie zależy lub też, których nie znam.

- Stary daj mi wody.

 Unoszę się na łokciach słysząc głos Matta, z przymkniętymi powiekami rozglądam się po nie swojej sypialni. Marszczę brwi nie rozumiejąc teraz już totalnie nic, bo kurwa chyba tak psychiczny nie jestem by słyszeć głosy. 

Ale co ja robię w sypialni Matta? I gdzie on kurwa w ogóle jest?

- Więcej nie pije. 

Zrywam się do siadu ponownie rozglądając się po pokoju. W pomieszczeniu jest całkowicie jasno przez słońce, które pada i aż zaczyna mnie to razić. 

Czemu on do cholery nie ma tu zasłon?

Słysząc ziewanie dopiero wtedy rozumiem gdzie jest mój przyjaciel.

Z trudem, lecz udaje mi się wstać na równe nogi.

Okrążam łóżko i wybucham głośnym, niekontrolowanym śmiechem.

- Kurwa, co ty robisz na podłodze? - kopię go lekko w biodro na co Matt unosi się na łokciach i przytrzymuje - Trzyma cię dalej - stwierdzam gardłowo się śmiejąc.

- Ej, boli mnie głowa możesz się śmiać ciszej? - pyta na co śmieje się dalej lecz już na łóżku, które w sumie jest w chuj niewygodne.

Dopiero gdy brunet wstaje, patrzę się na niego i ponownie wybucham śmiechem.

- Stary nie patrz w lusterko bo pęknie, ale powiem Ci trzy rzeczy.

- Że co? Na pewno nie jestem tak brzydki jak ty.

- Masz zjebane okulary, siniaka pod okiem i rozwaloną brew - Matt wzrusza ramionami po czym ściąga z nosa zepsute już oprawki.

- Tak to się zawsze z tobą wszystko kończy stary. Zaciągnąłeś mnie do klubu, upiłeś, a teraz nawet okazuje się, że jestem pobity. - Stwierdza rzucając okularami na łóżko - Odkupujesz.

Ciężko wzdycham łapiąc się za czoło. Wciąż się uśmiecham bo nawet ciekawie się ten poranek zaczął.

- W ogóle która jest godzina? - mówię do Matta, który już zdążył zniknąć mi z pola widzenia.

Cenny Dług Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz