Rozdział 13

635 25 5
                                    


NATHAN

  Gdy rano się budzę czuję zmęczenie, nie do opisania. Nagły ból głowy, który mi towarzyszył, gdy wstałem nie pomagał mi w myśleniu. Wokół mnie emanował niepokój, którego dotychczas w swoim życiu nie czułem. I gdybym do cholery wiedział, że moja pomoc, która myślałem, że będzie przydatna tak podzieli mnie i Lili - to bym nawet nie spojrzał wtedy na Sarę i odszedł zostawiając ją na pastwę losu. Mam wrażenie, że od pewnego czasu wypada mi wszystko z rąk. Nie panuje nad niczym, jak niegdyś i to jest naprawdę frustrujące. Nie raz zastanawiam się jak można zmienić się przez jedną kruchą istotę. Jak można patrzeć na kogoś i myśleć ; „ Tak, kurwa! Zrobię dla niej wszystko, choćby piekło miało mnie pochłonąć "

Wczorajsza sytuacja nie była potrzebna. Dziś rozumiem Lili. Rozumiem jej złość i to dlaczego tak wybuchła. Nie rozumiem tylko siebie i wczorajszej mojej postawy względem brunetki. Zamiast ją uspokoić, spróbować przytulić i wytłumaczyć dlaczego tak zrobiłem, dlaczego chciałem być wtedy dobry to ja uniosłem się. Uniosłem się i choć bardzo tego nie chciałem to nie wytrzymałem. Nagle po całym dniu wszystkie moje emocje, które miałem w sobie musiały wyparować. Żałuje tylko, że to Lili musiała przyjąć mój gniew, na który nie zasłużyła. I choć ona powiedziała coś co powinno mnie ruszyć lub przynajmniej w jakieś kwestii zaboleć - tak się nie stało. Lili niestety jak i ja czasami nie panuje nad tym co mówi. Dlatego też nie dziwie jej się i wcale nie jestem na nią zły bo wiem, że powiedziała to pod wpływem emocji.

- Gdzie jest Sara? - unoszę twarz do góry, by spojrzeć na mojego przyjaciela. 

Matt wchodzi w głąb salonu czekając na dziewczynę, która powinna jak najszybciej zniknąć z tego domu i mojego życia. Nie miałem zamiaru pozwolić jej tu zostawać na dłużej niż jeden dzień. Nie mogłem. Nie czułbym się z tym dobrze w stosunku do Lili. Tym bardziej jak jest tu mój syn, nie mogę pozwolić na to, by mój dom stał przytułkiem dla osób, które potrzebują pomocy.

- Zaraz zejdzie - odpowiadam dopijając kawę, po czym głośno wzdycham. Nie mogę do cholery na niczym się skupić. W głowie mam całą sprawę związaną z Benem, a to, że jest cicho i nic się nie dzieje nie zwiastuje nic dobrego. Lepiej, by już się stało gdyby coś tak porządnie jebło, a ja mógłbym to wyeliminować.

Kolejne myśli związane z Lili, bo zastanawiam się kiedy w końcu dojdziemy do porozumienia. I niestety, nie wiem dlaczego, ale w głowie mam słowa Jacka. Do cholery przecież go nie stać nawet na to by mógł mi strzelić w łeb, a co dopiero na to by zrobić krzywdę mojej rodzinie.

Więc dlaczego tak o tym myślę? Dlaczego zadręczam się tym w jakimś stopniu?

- Nie chcesz wiedzieć gdzie będzie? - mój przyjaciel podchodzi do mnie, a po chwili opiera się o stół patrząc na mnie spod byka oczekując mojej odpowiedzi.

- Nie! Nie chcę wiedzieć gdzie będzie, bo to nie jest potrzebne mi do życia. Będzie bezpieczna? Zajebiście - unoszę się zaciskając pieści. 

Kurwa. Naprawdę. Człowiek chce pomóc ale źle na tym wychodzi. Więc po co wyciągać rękę jak i tak za to dostaję po dupie?

- Stary co się dzieje? - brunet siada do stołu patrząc na mnie wzrokiem przyjaciela, który w każdym momencie cię wesprze i pomoże, lecz na nic mi jego pomoc teraz bo nikt nie jest w stanie pomóc mi poukładać w głowie tego co teraz mam.

- Lili się nieźle zdenerwowała wczoraj. Ja na nią naskoczyłem niepotrzebnie i wszystko się jebie stary - odpowiadam zgodnie z prawdą, a następnie chowam twarz w dłoniach - Myślałem, że dobrze robię wymierzając temu sukinsynowi karę - uśmiecham się cynicznie czując w kościach, że Jack miał racje.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 21 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Cenny Dług Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz