Rozdział 10

521 34 4
                                    


NATHAN

Patrzę na długi i szeroki stół gdzie znajduje się zapakowana i co do grama zważona kokaina. Prostuje się i uśmiecham do Cartera, któremu mogłem powierzyć to co sam zazwyczaj robię. Mając tyle spraw na głowie musiałem komuś to powierzyć, a patrząc na tego chłopaka wiedziałem od razu, że można mu w tej sprawie zaufać. I nie myliłem się.

- I jak szefie? - odzywa się i drapie po brodzie czekając na to co powiem.

- Chyba zasłużyłeś na premie - wypalam uśmiechając się szeroko. 

Lubię takich ludzi i szanuje ich. W swoim gronie mam chłopaków, których znam kupę lat. Lojalność to podstawa dla mnie, gdy oni nie oszukają mnie to wynagradzam ich tym samym. Plus mogą liczyć na jakąś premie bo wiem, że niektórzy z nich mają rodzinę do wykarmienia.

- Cieszę się.

 Przytakuje głową i odwracam się kiedy słyszę jak do środka ktoś wchodzi.

- Wiesz co robić stary - zwracam się do Cartera na co ten przytakuje głową i zabiera się do pakowania towaru.

Odwracam się i podchodzę do Matta, po którym widać, że jego dzień nie idzie po jego myśli. Klepie go po ramieniu i gestem dłoni pokazuje mu, by wszedł do biura. Brunet siada, ściąga okulary i kładzie je na biurku. Wyciągam papierosa i odpalam go również siadając. Wlepiam w niego swoje spojrzenie już widząc z daleka, że mojego przyjaciela coś gnębi, a nie lubię jak ważni dla mnie ludzie męczą się z czymś. Matt wie, że może mi wszystko powiedzieć bez względu na to jak zareaguje. Choć doskonale wie, że czasami porywa mnie i za bardzo wybucham, ale nie może nic przede mną zatajać.

- Matt, mów do cholery. Nie wyciągnę inaczej tego z ciebie.

- Jack nie zwrócił samolotu do tej pory -spuszcza wzrok, a następnie drapie się po głowie. - Nie odbiera telefonu i w zasadzie nie wiem co się dzieje.

- Byłeś u niego? - Marszczę brwi zaciągając się nikotyną.

Brunet przytakuje głową, a po chwili odchyla się do tyłu.

 - I? - pochylam się nad stołem przechylając lekko głowę w bok. Czuje w kościach, że to co powie nie będzie czymś przez co będę skakał ze szczęścia.

- Nie ma go.. ale nie o to chodzi Nathan. Wkurwisz się na mnie wiem, że tak będzie ale myślałem..

- Matt - cedzę przez zęby i gaszę papierosa w popielniczce. - Masz minutę, mów do cholery co masz do powiedzenia - mówię to nie patrząc na niego i drapie się po czubku głowy.

- Nie zapłacił za transport. 

 Unoszę wzrok z nad biurka. Zaciskam pieść, a po chwili parskam śmiechem. Krew dopływa mi do mózgu. 

Spokojnie stary, uspokój się.

Matt zrywa się na równe nogi krążąc po biurze z jednego rogu do drugiego. Biorę głęboki oddech patrząc na niego i zastanawiam się czy ktoś podmienił mi tego mądrego i ogarniętego Matta.

- Wyjaśnij mi, więc do cholery jak to się stało, że dostał transport nie płacąc za niego?

- Kurwa wiem, że jestem idiotą ale znam go co nie? Jack powiedział mi, że na razie nie ma tyle siana ile mu zaproponowałem ale obiecał, że po transporcie tego da kasę i .. 

Wyłączam się. Nie słucham go. Zaciskam szczękę czując jak zaraz na siebie bardzo, ale to bardzo się pogniewamy. Nie mogę wybuchać. Muszę być spokojny bo tylko to nas uratuje, ale do cholery jak mam być spokojny wiedząc, że jakiś gnojek oszukał mnie. Nie lubię tego. I nigdy takiego czegoś nie zaakceptuję. 

Cenny Dług Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz