Rozdział 11

462 25 3
                                    


LILI

Rano, gdy budzę się uśmiech wkrada mi się samoczynnie na twarz. Mam takie poczucie czegoś, że dobrze zrobiłam i mam cichą nadzieje, że nie pożałuję. Przeciągam się i wlepiam spojrzenie w okno, za którym świeci słońce.

Ponownie szeroko się uśmiecham. 

Ja naprawdę cieszę się będąc tu, bo po wczorajszych słowach Nathana zgodziłam się spróbować z nim i zacząć od nowa. Może i jestem naiwna, ale kocham tego faceta. Kocham go jak nikogo przedtem innego i nie wyobrażam sobie powiedzieć tych dwóch najważniejszych słów komuś innemu niż Nathan. Niekiedy miłość jest ślepa i nie widzimy niektórych wad jakie ma drugi partner, ja również takowe posiadam, lecz ja już nie patrzę na nie u Nathana. Tu chodzi o bezpieczeństwo i o to bym na nowo zaufała temu mężczyźnie choć wiem co może stać się później. Spróbuję. Kolejny raz dam mu szanse bo widzę, że się stara a co najgorsze widzę, że go to boli wszystko jak i mnie. I choć obiecałam mu, że będzie cierpiał jak ja kiedyś tak dziś żałuję wypowiedzianych słów - bo owe się spełniły. Nie potrafię patrzeć jak tak potężny mężczyzna cierpi, tak to jest jak myślisz bardziej o drugiej połówce twojego serca niż o sobie. Nie chcę patrzeć jak cierpi i jak boli go to wszystko.

Może i nie wyjdzie to tak jak zakładamy, może stanie się coś co rozłączy nas już na zawsze, ale chce być przy nim, chce być i trwać to jak on przy mnie. Nie mogę dłużej być obrażona na cały świat, że siłą Nathan zatrzymał mnie przy sobie, bo przecież kocham go. I nie mogę zwlekać z tym, bo nie wiemy kiedy może zabraknąć Ci kogoś. Nie znasz dnia ani godziny kiedy ostatni raz spojrzysz temu jedynemu w oczy. Nie masz pojęcia kiedy ostatni raz przytulisz się, odezwiesz się do człowieka, który jest cząstką Ciebie.

- Mama już wstała widzisz? - odwracam głowę w stronę drzwi i widzę coś co ściska mi serce. Uśmiecham się do dwóch najważniejszych facetów w moim życiu i podpieram się na łokciach, by następnie usiąść.

- Cześć kochanie - mówię na co Nathan otwiera szerzej oczy. Parskam krótkim śmiechem kręcąc głową. - To było do Oliviera.

 Mężczyzna przewraca teatralnie oczami i podchodzi z małym do łóżka podając mi go.

- Oczywiście. - Karci mnie wzrokiem, a następnie podpiera się o parapet. 

Spoglądam na niego, gdy wyciąga telefon i zawzięcie stuka w wyświetlacz telefonu. Przyglądam się jego ubiorowi składającemu się z białej koszuli i spodni opinających jego pupę. Im starszy tym bardziej pociągający, a o tym mogłam się przekonać wczoraj. W zasadzie nie wiem co mnie napadło. Tęsknota? Pożądanie? To, że przez dwa lata nie byłam z nikim w łóżku, chociaż to dla mnie nie jest problem. Samo patrzenie na niego, a moja głowa za dużo wtedy sobie wyobraża. Czuję się jak narkomanka, bo ja naprawdę potrzebuję go do życia. Potrzebuję jego głosu, dotyku i bliskości. I tego, by był po prostu blisko mnie - nas.

- Może zamiast patrzeć na mnie.. 

Dopiero po jego słowach orientuje się, że Nathan zauważył to jak wlepiam w niego swoje głodne spojrzenie. Nawet nie zauważyłam jak mały wyczołgał mi się z rąk i siedzi teraz obok mnie.

- Zamiast tego, co? - pytam cicho uśmiechając się pod nosem.

Nathan zaciska usta i odpycha się od parapetu wsadzając dłonie do kieszeni spodni. Jego wzrok mówi sam za siebie. Robi parę kroków w moją stronę dzięki czemu muszę zadrzeć podbródek do góry, by na niego spojrzeć. Unosi swoją dłoń dotykając moich ust i delikatnie je muska przyprawiając mnie o cholerną gęsią skórkę na moim ciele.

- Gdyby nie było tu naszego syna tu bym ci pokazał - mówi zachrypniętym głosem, a następnie opuszcza dłoń. Rozchylam usta tak, że aż mi w nich zasycha. Brunet uśmiecha się lekko zadowolony z tego w jakim stanie teraz mnie zostawia.

Cenny Dług Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz