Rozdział 4

494 31 6
                                    

NATHAN

Upijam łyk bursztynowego trunku i po raz setny czytam list, który dostałem dwa lata temu. Kartka papieru jest już pognieciona, plamy od łez zaschły na niej już dawno, przez co niektóre literki się zamazują. Ale to nieistotne, bo znam list na pamięć.

Tamtego dnia byłem pewien, że Ben nie założył sobie sam sznura na szyje. Mógłbym dać sobie rękę za to uciąć. Był za głupi i za mało odważny by to zrobić, a kartka papieru napisana przez niego była tylko dowodem na to, że gościu miał przejebane i nie chciał prosić o pomoc.

Lili obwiniała mnie za jego śmierć krzycząc mi w twarz, że gdybym pozwolił jej wtedy przyjechać nic takiego by się nie stało, ale nie wiedziała, że będąc tam również mogła stracić życie. Prawdopodobnie nie było by jej tam, gdzie teraz jest. Bolało mnie to i ruszyło. Bo, gdy ktoś kogo kochasz, kobieta za którą oddałbyś życie obwinia Cię za śmierć bliskiej jej osoby - nie łatwo machnąć na to ręką i pójść dalej.

Do tej pory nie wiem kto to zrobił. Nie wiemy jak to się stało, choć Ben opisał pewne wątki, tak tego u kogo miał długi nie wyjawił. Byłoby mi łatwiej wtedy zrozumieć to wszystko, a tak myśli nie dają mi spokoju. Wyjaśnił jednak coś dzięki czemu moje myślenie zmieniło się, a wszystko co do tej pory się stało naprawdę było zaplanowane. Opisał coś co sprawiło, że myślę, o tym dzień w dzień nie mogąc zrozumieć jak to wszystko mogło się tak potoczyć. O liście wie tylko Matt i gdy tylko go przeczytał nie wypowiedział żadnego słowa. Zacisnął usta i wyszedł wiedząc, że będzie lepiej zostawić mnie samego, bym mógł to przemyśleć.

Przez dwa lata szukałem Lili. W zasadzie moje poszukiwania nie zakończyły się. I przez dwa lata zastanawiam się co przeskrobał Ben, który nie zadłużył się tylko u mnie. Dwa lata szukania czegoś w życiorysie Bena. To wszystko było składnią niezrozumienia, bo facet pojawił jakby znikąd, a co najgorsze jego córka również.

Czuje się jak w klatce bez wyjścia w momencie kiedy nie wiem gdzie znajduje się dziewczyna. Chciałbym choćby usłyszeć jej głos, chciałbym wiedzieć, że jest bezpieczna. Chciałbym dotknąć jej ciała, przytulić, pocałować i ukryć w ramionach przed całym tym światem. Tęsknota za nią jest niedopisania.
Mam dość patrzenia na twarze przechodzących obok mnie kobiet i wyobrażenia, szukania w nich właśnie jej.

- Stary, długo tu będziesz siedział? - Matt wchodzi do biura z beznadziejną miną. Mój przyjaciel od samego początku jest ze mną, wariat mi nawet kiedyś powiedział, że martwi się o mnie i to tak solidnie, bo nigdy nie wyglądałem na tak przybitego - Zwijamy się stąd - krzyżuje ręce na piersi piorunując mnie wzrokiem.

- Chyba nie mam ochoty wracać do tego domu - mamroczę pod nosem. Słyszę jak wciąga powietrze, a następnie podchodzi do okna.

- Obiecałem Ci, że ją znajdę, po to mnie masz, ale do cholery Nathan.
Po jego słowach prostuję się zaciskając pieści czując nie wyobrażalną złość tym bardziej teraz, gdy wypiłem połowę butelki alkoholu.
- Nie możesz cały czas żyć tylko tym - dodaje tonem, którego nie akceptuję.

- Najwyraźniej nie rozumiesz powagi sytuacji - cedzę przez zaciśnięte zęby uderzając pięścią w stół - Jeśli jej nie znajdę i nie uchronię to założą jej sznur na szyje jak Benowi, o ile już tego nie zrobili!
Matt cofa się do tyłu, a następnie siada do stołu. Drapie się po czole, jego wyraz twarzy zmienił się.

- Myślisz, że mogłoby się jej coś stać? - wzruszam ramionami po czym zrywam się na równe nogi.

- Jeśli tak, i dowiem się o tym, rozpierdolę wszystkich, którzy maczali w tym palce. Dwa lata to za długo by mogła się ukrywać .
Na samą myśl o tym, że ktoś mógłby jej coś zrobić krew we mnie buzuje.

Cenny Dług Tom IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz