|Chapter III|

94 5 2
                                    

--

- No one can kill a Jedi.
- I wish it were so.

--

Zrobiło się ciemno, piasek wirował w powietrzu popychany mocnym wiatrem.

Kaptur Tarji chciał polecieć wraz z nim, ale trzymała go na głowie by piasek nie dostał się do jej oczu.

Kiedy Anakin otworzył drzwi i weszli do środka, odcinając wichurę za plecami, zrobiło się nagle cicho i spokojnie, a Tarjia poczuła się bezpiecznie.

- Mamo, mamo! Jestem! - Powiadomił Anakin w wejściu.

Piasek osypał się na podłogę gdy wchodzili. Tak samo zebrał się w zagłębieniach materiału by teraz ciurkiem, powoli wysypywać się na środek podłogi.

- To moi przyjaciele, mamo. - Zza rogu wyszła ciemnowłosa kobieta ze ścierką w dłoni.

Na jej twarzy odmalował się bardzo znikomy wyraz zdziwienia. Wyglądało to trochę tak jakby kobieta już przyzwyczaiła się do tego, że jej syn sprasza do domu nieznajomych.

- Buduję robota, pokazać ci? - Najwyraźniej Padmé wpadła w oko Anakinowi. Tamten kompletnie zapomniał o matce, ciesząc się, że ktoś z zewnątrz może zobaczyć jego droida.

- Jestem Qui-Gon Jinn. - Przedstawił się stając trochę na uboczu. Schował ręce w luźnych rękawach.

Kobieta nie czekała na żadne wytłumaczenie syna. W Mistrzu Jinnie zawsze coś skłaniało do szczerości i zawsze wierzyło się jego słowom. Najwyraźniej matka Anakina również poddała się aurze Mistrza.

- Chodź, pokażę Ci 3-PO! - Padmé pociągnięta za rękę zniknęła za rogiem.

- Zaoferował nam schronienie. - Dodał Qui-Gon odprowadzając wzrokiem chłopca i dziewczynę.

Natomiast wzrok matki spoczął na padawance.

- Tarjia, Tarjia Aspan. - Przedstawiła się prawie gubiąc po drodze język.

Dom nie był duży. Dlatego kiedy Qui-Gon odszedł na bok by skontaktować się ze swoim padawanem Tarjia nie musiała aż tak bardzo wysilać się żeby podsłuchać rozmowę. Oczywiście, nadstawiła ucha by nic jej nie umknęło, jednakże w tym domu ciężko było zachować dyskrecję.

- Chcą nas namierzyć. - Głos Mistrza Qui-Gona był spokojny, mimo wieści, które przed chwilą usłyszał.

- A jeśli to prawda... I ci ludzie giną? - Głos Obi-wana był pełen różnych emocji. Tarjia na miejscu Kenobiego też nie wiedziałaby ku czemu się skłaniać.

Tak naprawdę to role zdawały się odwrócić. Ona w końcu brała udział w czymś z Mistrzem, co prawda nie swoim, ale doceniała i taką szansę, a Obi-wan został puszczony na własną rękę. Tarjia słabo znała Obi-wana, nie wiedziała czy doceni szansę, na której mu zależało. Został sam, działał teraz na własną rękę, tylko czy spodziewał się, że pójdzie to w tę stronę?

- Tak czy inaczej, ścigamy się z czasem. - Zakończył rozmowę a Tarjia wróciła do trybu obojętnej.

- Mistrzu? - Zapytała jednak. - Jakieś wieści?

We'll meet again | Obi-wan KenobiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz