|Chapter III|

74 5 0
                                    

--
Sucks when you want to be heartless but you know that's not who you are.

--

CORUSCANT
Stolica Galaktyki

Komitet powitalny ustawił się przy ich lądowisku. Na widok takiego nagromadzenia polityków na metr kwadratowy Obi-wana przeszły ciarki.

Nie zatrzymywał Anakina gdy tamten z uśmiechem zanużył się w objęciach, a za nim pojechał R2. Sam jednak, musiał utrzymywać sztuczny uśmiech a zbyt długie stanie mu w tym nie pomagało.

Wsparł się o framugę, przyjmując luźną postawę. Nie chciał by Anakin wiedział o jego dolegliwościach a co dopiero rzesza polityków.

- Idziesz, Mistrzu? - Zapytał Anakin. Jego oczy błyszczały bardziej niż zwykle.

- Nie. Boję się polityki. - Przyznał szczerze, ale mimo wszystko nie powiedział całej prawdy. - Poza tym muszę zdać raport Radzie.

Anakinowi nie umknęło to, że między innymi Mace Windu przyszedł by ich przywitać, a twarzy Tarji nigdzie nie widział. Przemilczał to. Niech Obi-wan się z tym kryje. W końcu Anakin też to robił. Właściwie to wymigiwanie się Mistrza szło mu na rękę.

- Czekaj, cała ta akcja to był twój pomysł i nie chcesz-

- Nie zapominaj, Anakinie, że ocaliłeś mnie przed brzęczącymi droidami. - Przerwał mu Obi-wan. - Uratowałeś Kanclerza, wyniosłeś mnie nieprzytomnego na plecach i wylądowałeś palącym się złomem.

Z każdym słowem Mistrza na jego twarzy, jak i, przede wszystkim Anakina, zjawiały się coraz większe uśmiechy.

- Wszystko to dzięki twoim naukom. - Nie pozostał mu dłużny. Doceniał każde miłe słowo, a kiedy Mistrz go komplementował, on też przecież mógł się odwdzięczyć miłym słowem.

- Anakinie, bądźmy uczciwi. Dzisiaj to ty byłeś bohaterem. - Bądźmy uczciwi, chcesz się mnie pozbyć by móc zdać raport. I to nie Radzie. Pomyślał Skywalker. - Zasługujesz na to huczne przywitanie.

- Dobrze. - Przecież nie ma sensu spierać się o takie rzeczy. - Ale wisisz mi za ocalenie ci skóry poraz dziesiąty.

- Dziewiąty. - Obi-wan poczuł jak jego nogi pragną się ugiąć pod nim.
- Ta historia z Cato Neimoidia się nie liczy. - W końcu sam się ratował, a Anakin go tylko uprzedził. - Zobaczymy się na odprawie.

Odetchnął kiedy drzwi się zasunęły a on mógł usiąść.

Cień kolumny spowijał jej sylwetkę kiedy na niego czekała. Zauważyła go od razu tak jak i on ją.

Bolące nogi same go do niej poniosły, tak jakby dały mu krótką przerwę.

Jej włosy były rozpuszczone, nie spięte w warkocz jak zazwyczaj.

Przyjemnie było wpaść w jej ramiona po rozłące. Niby tak krótkiej, a zdawającej się trwać lata świetlne. Jego palce zaplątały się w ciemne fale opadające na ramiona.

Zarost połaskotał ją w policzek. Zacisnęła oczy cisząc się tą chwilą, ale musiała mu spojrzeć w oczy. Przypatrzeć się jego twarzy, więc odsunęła się kawałek.

We'll meet again | Obi-wan KenobiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz