|Chapter VI|

70 4 2
                                    

--

He is the Choosen One.

--

Jeden wybuch zapoczątkował strzelaninę.

Nad głowami walczących przelatywały świetlne pociski wystrzelone z blasterów. Miecze świetlne torowały sobie drogę między nimi. Drzwi do hangaru były niedaleko, a więc największa wżawa zniknęła za ich plecami.

- Ani, znajdź kryjówkę!

- Do statków!

Komendy zagłuszały dźwięki dobywające się z blasterów. Przekrzyczał je huk silników, statków, które odlatywały z miejsca bitwy.

W końcu uspokoiło się, ale każdy wiedział, że to nie potrwa długo. Słychać było odległe dźwięki, które niedługo miały znów powtórzyć się w hangarze.

- Muszą być w sali tronowej. - Padmé nie traciła czasu.

- Czerwoni, niebiescy. Wszyscy za mną! - Rozkazał kapitan i nie musiał czekać długo aż wszyscy wrócili do szyku i ruszyli w stronę wyjścia.

- Zaczekajcie na mnie! - Z kokpitu, który stał się kryjówką Anakina dobył się głos. Chłopiec stał na siedzeniu a jego jasne włosy błyszczały w jasnym świetle.

- Zostań tam. - Rozkazał surowo Qui-Gon.

- Ale...

- Zostań w kokpicie. - U Mistrza rzadko ujawniał się ten surowy ton. Nikt jeszcze nie potrafił się mu postawić.

Jedyne co pozostało Anakinowi to odprowadzić walczących wzrokiem w stronę drzwi hangaru.

Otworzyły się zanim do nich podeszli. Szybko powiększająca się szpara ukazała ciemną sylwetkę. Czerwona twarz z czarnymi znakami wyłoniła się z kaptura a żółte oczy zmierzyły twarze zebranych.

Ładnie, całe tłumy przyszły oglądać jak Jedi giną. Pomyślał właściciel czarnej peleryny. Trup dzisiaj będzie się ścielił gęsto.

Satysfakcjonowało go to, jakie wrażenie wywołało samo jego pojawienie się. Niemógł już doczekać się aż stanie się ostatnią rzeczą jaką zobaczą w swoim krótkim, nędznym życiu.

- My się tym zajmiemy. - Oznajmił ten sam człowiek, z którym walczył już wcześniej na pustyniach Tatooine.

A więc dzisiaj sądny dzień. Śmierć wróciła po duszę, która wcześniej wymknęła się z jej rąk. Darth Maul był cierpliwy. Najpierw zabije Jedi. Potem na spokojnie zajmie się królową. Niech wiedzą, że nie mają z nim szans.

- Tarjio, idź z królową. - Mistrz Jinn zwrócił się do dziewczyny.

- Mistrzu... - Chciała zaprotestować, ale spojrzenie Qui-Gona sprawiło, że słowa uwięzły w jej gardle.

Widziała w nich wzburzone fale pełne emocji. Mieszały się ze sobą.

- Wypełnij swój obowiązek, padawanko. Daj mi wypełnić swój. - Mimo ostrości samych słów, jego głos był miękki i spokojny.

We'll meet again | Obi-wan KenobiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz