- Mam cię - rzekł Alex, chwytając mocno moją jedną dłoń. Jego spojrzenie było przepełnione determinacją i chęcią ocalenia.- Podaj mi drugą rękę, Liz, żebym mógł cię wciągnąć - poprosił, próbując zachować spokój w obliczu narastającego zagrożenia.
Niepewnie sięgnęłam drugą ręką w górę, ale widok przepaści sprawił, że całe moje ciało się paraliżowało. Przerażenie wzbierało we mnie, a serce biło jak dziki ptak uwięziony w klatce.
- Nie mogę! - krzyknęłam, zastygając w bezruchu i spoglądając w przepaść poniżej nas.
- Patrz na mnie, Liz! - warknął Alex, przyciskając się mocniej do skał. Jego głos brzmiał zarówno rozkazująco, jak i pełen desperacji. - "Patrz na mnie do cholery!"
Wzruszyłam lekko głową, spotykając jego wzrok. To spojrzenie było jak kotwica, pomagająca mi utrzymać zdrowy rozsądek w tej skrajnie niebezpiecznej sytuacji.
- Podaj mi rękę, teraz! - krzyknął, a ja, choć z trudem, posłuchałam. Moje dłonie znalazły się w jego mocnych uściskach, a on zaczął mnie powoli wciągać na solidny grunt. To był moment, w którym życie było dla mnie tylko jednym, pulsującym odgłosem, a ocalenie tkwiło w sile rąk, które mnie trzymały.
- Już dobrze. Nie zginiesz - powiedział Alex, stężając mięśnie w ramionach, gdy starannie ciągnął mnie z powrotem na bezpieczną powierzchnię. Jego głos brzmiał jak balsam na duszę w tej skrajnie niebezpiecznej chwili.
- Czyli jednak lubisz biegać - stwierdziłam, obróciłam się i spojrzałam w dół. Aż zabrakło mi tchu w piersiach. Przed nami rozpościerał się widok nieskończonego oceanu, a niebo było pięknie bezchmurne.
- Pięknie tu- - westchnęłam, widząc, jak fale uderzają o te kamienne skały, tworząc białe chmurki piany. W oddali ocean spotykał się z horyzontem, a czyste niebo stanowiło kontrapunkt dla morskich fal.
W końcu, gdy Alex upewnił się, że stoję stabilnie na ziemi, spojrzał mi głęboko w oczy, sprawdzając, czy nic mi się nie stało. Jego wzrok był pełen ulgi i troski.
Oswobodziłam się z ramion Alexa, serce wciąż waliło mi jak oszalałe, a oddech był nieregularny. Bez chwili zastanowienia ruszyłam w stronę pałacu, biegnąc z pełną prędkością, jakby cała moja energia nagle wróciła po tym intensywnym momencie zagrożenia. Nie zważałam na to, co się działo za mną, ale instynktownie wiedziałam, że Alex jest gdzieś tam z tyłu, śledząc mój bieg.
Przez gęste włosy falował mi wiatr, a przed oczami migały kształty i kolory, jakby cały świat przyspieszył. Mimo tego, wciąż odczuwałam pulsujące w uszach uderzenia fal, które ledwie co minąłem.
Wbiegłam do pałacu i na całe szczęście nie zauważyłam ani strażników, ani służby. Dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą. Zmierzałam prosto do mojego pokoju, gdzie od razu wzięłam szybki prysznic.
Gorąca woda spływała po moim ciele, przynosząc ulgę po tym, co się stało. Zaczerpnęłam kilka głębokich oddechów, starając się uspokoić. Każdy kropli wody na mojej skórze zdawał się zmywać napięcie i lęk, którymi byłam ogarnięta. W ciszy łazienki mogłam zacząć przetwarzać to, co się stało, choć cały czas czułam wibracje emocji pulsujące w moich żyłach.
- Cholera, zapomniałam wziąć ciuchów na przebranie - westchnęłam, zakręcając kran prysznica. Wyciągnęłam rękę po biały ręcznik i owinęłam się nim, przechodząc do sypialni.
Opatulona białym ręcznikiem wkroczyłam do pokoju. Już miałam go ściągnąć i pójść do garderoby, ale powstrzymał mnie głos Alexa.
- Na twoim miejscu bym tego nie robił - odezwał się, przechodząc przez próg mojej sypialni. Zatrzymałam się, spojrzawszy na niego z mieszanką zaskoczenia i rosnącego poczucia irytacji.
CZYTASZ
Young Blood
FantasyChwilę patrzył na mnie, zanim zauważył, że zapatrzyłam się na niego nieco dłużej niż zwykle. - Coś cię intryguje? - zapytał. Zerkając na podłogę, cicho odpowiedziałam, - Nic, po prostu... podziwiam rzeźbienie. Piękno zawsze potrafiłam docenić. Alex...