Rozdział 1

49 6 0
                                    




W "Drzewie Smaku", gdzie przy stoliku z widokiem na ulicę panowała atmosfera przytulnej kawiarni, cieszyłam się chwilą spędzoną przy pysznej kawie i apetycznych ciastkach razem z Alison. To miejsce stało się dla nas tradycją, ucieczką od szkolnych trosk, gdzie mogłyśmy po prostu być sobą. Jednak tego dnia temat rozmowy zmierzał w nieco inny sposób.

Alison, naprawdę trudno mi uwierzyć, jak świetnie sobie radzisz z matematyką. Moje mózgowe komórki odmawiają współpracy, jakby to był jakiś obcy język - zwierzyłam się, obracając filiżanką w dłoniach.

Alison uśmiechnęła się, połykając kawałek ciastka.

To kwestia praktyki, Liz. Nie zawsze było tak różowo. Pamiętasz, jak w poprzednim semestrze ledwo zipałam na tróję?

Ale ty zawsze masz to takie... zrozumienie w oczach, kiedy patrzysz na te równania. A ja? Czuję się, jakbym wpatrywała się w abstrakcyjne dzieło sztuki – skarżyłam się, unosząc brew z niedowierzaniem.

Właśnie dlatego potrzebujesz korepetycji. Mówiłam ci już, że mój kuzyn Brandon jest świetny w matematyce? On naprawdę mi pomógł. Dzięki niemu zaczęłam to ogarniać. Może zgodzi się ci pomóc.

Rozśmiałam się, rzucając przyjaciółce zażenowane spojrzenie.

Brandon? Ten sam Brandon, o którym mówiłaś, gdy miałaś osiem lat, że zostanie twym mężem? Wspomnienie z dzieciństwa nagle wdarło się do mojej głowy.

Tak, to jest dokładnie on. Choć przeżyłam wielki zawód, gdy dowiedziałam się, że nie można żenić się ze swoim kuzynostwem. Ehhh, a szkoda, bo straszny z niego przystojniak.

To spytaj się go koniecznie, czy by nie poratował twojej przyjaciółki w potrzebie. Myślałam, że wczoraj pan z Matematyki to mnie zje. Jak zwykle wziął mnie do tablicy, a ja nie potrafiłam rozwiązać równania - dodałam z uśmiechem, spojrzenie na Alison.

On się chyba na ciebie uwziął - rzekła Alison.

No co ty, nie powiesz? - zaczęłyśmy się śmiać, zdecydowanie lubiąc sarkazm.

Dobra, pora się zbierać, pewnie mama czeka na mnie z obiadem. A wiesz, jaka ona jest. Zaraz pewnie zacznie wydzwaniać, gdzie to ja jestem i za ile będę. Cały czas traktuje mnie jak dziecko.

To w drogę - mówi Alison.

Pożegnałyśmy się, a Alison zostawiła mnie z myślą o korepetycjach. W drodze do domu, pełna słodkości kawiarnianych chwil, nie mogłam przewidzieć, że zastała mnie coś znacznie poważniejszego niż trudności z matematyką.

Gdy tylko przekroczyłam próg domu, wyczułam, że coś jest nie tak. Mama siedziała na sofie, okryta atmosferą niepokoju, a obok niej stał nieznany mężczyzna.

Wewnętrzny dzwon zaniepokojenia zaczął dzwonić w mojej głowie. Mam nadzieję, że te łzy na twarzy mamy nie są efektem jakiegoś okropnego zdarzenia związanego z tym facetem. W przeciwnym razie, nie wiem, co by zrobiła.

Co się dzieje, mamo? Kim jest ten facet? - zapytałam, starając się zachować spokój.

Mama nie odpowiedziała od razu. Jej spojrzenie tkwiło w punkcie, gdzie ziemia stykała się z horyzontem, jakby szukała odpowiedzi w oddali.

Usiądź tu, Liz. Musimy porozmawiać - powiedziała w końcu, wskazując miejsce obok siebie.

Siedziałyśmy w milczeniu przez kilka długich minut. Spoglądałam na tajemniczego mężczyznę. Był wysoki, o czarnych włosach i elegancko ubrany w garnitur. Wydawał się emanować pewnym rodzajem tajemniczości.

Elizabeth - zaczęła mama, a jej ton sugerował, że to, co ma do powiedzenia, może całkowicie zmienić bieg mojego życia. "Musisz wiedzieć..."

Może lepiej zaczniemy od tego, kim jest pan i co robi w naszym domu. I dlaczego widzę mamin płacz - przerwałam, czując narastającą frustrację.

Kochanie, ten pan... - zaczęła mama, próbując znaleźć słowa.

W tym momencie rzuciłam spojrzenie na moją matkę. Choć miała 43 lata, emanowała godnością i pewnością siebie, jak kobieta, której uroda zyskiwała tylko na splendorze z upływem czasu. Długie, kruczoczarne włosy otaczały jej twarz, nadając jej niepowtarzalny wdzięk, jakby nosiła na sobie niewidoczną koronę dojrzałej elegancji. Zdecydowane, niebieskie oczy w pełni wyrażały troskę i mądrość, jakby niosła ciężar wieloletniego doświadczenia.

Jej postawa emanowała siłą i determinacją, które przypisywałyby się jedynie silnej kobiecie. Czarne włosy, dziedziczone po matce, układały się falami, nadając charakterystycznego rysu dzikości. Była to kobieta, której delikatność była jedynie maską, za którą kryła nieustępliwość w obronie swoich bliskich. W spojrzeniu tkwiła głęboka mądrość, wynikająca z lat pełnych wyzwań i doświadczeń.

Young BloodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz