♡ 𝐑𝐎𝐙𝐃𝐙𝐈𝐀𝐋 𝐈

727 30 107
                                    


═════ஓ๑♡๑ஓ═════


Po raz kolejny przeklinałem w myślach własne niezorganizowanie, przez które właśnie miałem zagwarantowane spóźnienie na pierwszą lekcję w tym roku szkolnym.
Przebiegłem przez pustą szatnię, gdzie woźna przyglądała mi się z typową dla niej litością podszytą szyderstwem, idealnie pasującej do osoby, która nie znosiła towarzystwa młodzieży, a której praca w szkole była przypadkiem lub czystą koniecznością.
Przy okazji także wwierciła swój wzrok w moje obuwie aby przyłapać mnie na gorącym uczynku, a mianowicie na skalaniu szkolnych podłóg swoimi zabłocionymi buciorami. Ale nawet gdybym miał brudne podeszwy to kobieta nawet nie zdążyłaby się zająknąć na ten temat, gdyż właśnie z niebywałą prędkością uniknąłem z pola jej widzenia, wspinając się długimi susami po schodach by po chwili biec przez długie i szkolne korytarze na których nie znajdowała żywa dusza z racji tego, że lekcje się już zaczęły i wszyscy zniknęli w salach.

Musiałem sprawdzić jeszcze na tablicy z planami lekcji gdzie moja klasa ma teraz zajęcia, bo w domu nie zdążyłem nawet sprawdzić swojej kartki. Pal licho moje nie przygotowanie się do szkolnych realiów, które zaczęły się wraz z końcem lata.

Kiedy uspakajałem swój przyspieszony oddech, mój wzrok przesuwał się po klasach i dniach tygodniach.
Jest. Klasa maturalna, matfiz.
Chemia.
Chemia...
Na litość boską, tylko nie to!

Moje przekleństwo związane ze spóźnieniem się na tą lekcję ponownie dało się we znaki. Co prawda często spóźniałem się umyślnie, ale miałem swoje powody. A powód był taki, że zwyczajnie nie mogłem ścierpieć tych lekcji.

Byłem raczej ścisłowcem: Matematyka? Na jej lekcjach czułem się jak ryba w wodzie. Fizyka? Ciut ciężka, jednak niezwykle ciekawa! Biologia? Te wszystkie procesy ciężko było zapamiętać, jednakże świat przyrody jest fascynujący.

Ale chemia...?
Te wszystkie tlenki, sole, kwasy, jakieś wzory, mole, struktury, reakcje... Oprócz tego przebywanie na tych lekcjach było nieprzyjemnością samą w sobie także ze względu, że kobieta ucząca tego przedmiotu była starą, zgrzybiałą i burkliwą Niemką, niezwykle niemiłą i surową.

Całe szczęście, że ponoć odeszła już na emeryturę i że powinniśmy mieć nowego profesora, oby tylko był lepszy od tej starej raszpli, że się tak oględnie wyrażę.
Tylko że zrobię teraz na nowym nauczycielu złe wrażenie, spóźniając się na pierwszą lekcję w tym roku!

Kiedy wreszcie dobiegłem do sali, wtargnąłem do środka, z pośpiechu nawet nie pukając.
— Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie! — krzyknąłem zdyszany, wzrokiem szukając wolnego miejsca. Przez chwilę moje oczy zatrzymały się na Alku. Był to mój jeden z bliższych przyjaciół, którego bardzo sobie ceniłem. Jednak miejsce obok niego było już zajęte.

— Proszę, proszę. Nie dość, że spóźniony, to jeszcze nawet nie puka do drzwi — mamrotał nauczyciel i dopiero wtedy zwróciłem mu swoją uwagę. Nie był w wielkiej różnicy  wieku ode mnie, na oko był jakieś pięć lat starszy ode mnie. Może troszkę więcej. Włosy miał szatynowe, starannie uczesane, garnitur wyprasowany i zapięty na ostatni guzik. Siedział na swoim krześle z długopisem w dłoni, stukającym o blat biurka. 

— Przepraszam, panie profesorze — odparłem, czując się głupio, stojąc tak przy drzwiach. Cisza była wręcz ogłuszająca, kiedy wszystkie oczy były skierowane na mnie.

— Może raczysz się mi przedstawić? — Jego zarzut oderwał mnie od tego dziwnego transu.

No tak, ale byłem głupi! To przecież nowy nauczyciel i nie zna mnie, a żeby wpisać mi obecność na zajęciach musiał poznać moje imię i nazwisko.

𝐓𝐄𝐋𝐋 𝐘𝐎𝐔 𝐌𝐎𝐑𝐄. rudy x zośka ff.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz