♡ 𝐑𝐎𝐙𝐃𝐙𝐈𝐀𝐋 𝐕𝐈𝐈𝐈

307 29 84
                                    

═════ஓ๑♡๑ஓ═════

Janek 

Minęły trzy dni i tym samym nastał piątek. Dzień, w którym miałem chemię, a po lekcjach odbywało się kółko chemiczne. Wciąż nie mogłem przestać myśleć o wtorkowym incydencie. W mojej głowie przesuwały się jak w kalejdoskopie obrazy: roześmiany Tadeusz, jego cudowna, poruszająca serce gra na fortepianie, samotna łza spływająca po policzku, aż wreszcie oziębły głos i zimne spojrzenie. 
Na pewno zniszczyłem sympatię, którą powoli zaczynaliśmy do siebie żywić. A moje przypuszczenia potwierdzał fakt, że dziś rano, w trakcie trwania lekcji chemii, Tadeusz zupełnie unikał mojego wzroku i jakichkolwiek interakcji ze mną. I po co poprosiłem go wtedy, by by podzielił się ze mną swoimi żalami i zmartwieniami, jakby łączyła nas głębsza relacja? Owszem, zdarzało nam się parę razy pogadać, a w dodatku łączy nas udział w konspiracji, lecz on jest przecież tylko moim nauczycielem, a ja tylko jego uczniem. Czemu więc myślałem, że takie spoufalenie się i wnikanie w życie prywatne Zawadzkiego będzie dobrym pomysłem?
Jakim ja jestem głupcem. Powinienem najpierw myśleć, a potem robić, a nie na odwrót, bo dzięki mojej głupocie on już pewnie nigdy dla mnie nie zagra, gdyż ma mnie za wścibskiego gówniarza. A skoro wcześniej zaczął się do mnie zbliżać, to zapewne miał mnie za kogoś lepszego. Musiał się na mnie zawieść...

Ale czemu tak zależy mi na zachowaniu relacji z jakimś prawie mi obcym mężczyzną? Czy chodzi tu tylko o martwienie się o swój własny wizerunek, który mógł zostać zniszczony przez wścibskość, jaką się wykazałem? A może zwyczajnie chcę pozostać w dobrych stosunkach z moim nauczycielem i osobą odgrywającą ważną rolę w Szarych Szeregach? 
A może zwyczajnie go polubiłem, polubiłem go jako człowieka, za to, jaki jest? Tylko kiedy zdołałem z urazy przejść do znacznej przychylności? Czy stało się to tamtego popołudnia, w schowku muzycznym? Czyżby udało mu się zaczarować mnie swoją grą i rzucić urok? 
Nie, nie zamierzam odpowiadać na te pytania. Jest ich zbyt wiele, a ja sam nie mogę już dłużej o tym myśleć. 

Obecnie byłem psychicznie i fizycznie wyczerpany po długim dniu w szkole, który jeszcze nie dobiegł końca. Na moje nieszczęście,  Monia, która usiadła ze mną w ławce, kłóciła się podniesionym głosem z jakimś denerwującym typem, przez co głowa mi pękała.

— Od słuchania ciebie chyba zaraz dostanę jakiegoś wylewu w mózgu! — krzyknęła rozsierdzona dziewczyna tuż przy moim uchu. 

— Żeby tobie się nic nie wylało — parsknął chłopak, który darł z nią koty. 

— Zaraz tobie się coś wyleje, kiedy cię trzasnę w twarz po lekcji! — warknęła rozwścieczona do granic możliwości Maryna. 
Nie wiedziałem, o co się tak pożarli, bo nie śledziłem tej rozmowy. Ze zmęczenia zupełnie nie kontaktowałem z otaczającym mnie światem. 

— DOSYĆ! — Ryknął nauczyciel fizyki tubalnym głosem, dla wywołania większego efektu uderzając dłońmi o katedrę nauczycielską. Istotnie wywołało to na wszystkich wielkie wrażenie, bo nawet ja, będący skrajnie przymulony, aż podskoczyłem na krześle. — Nikt tu nikogo nie będzie bił. Jak wy się w ogóle zachowujecie? Wasze zachowanie jest wprost skandaliczne. To nie przystoi młodej panience i kawalerowi — mężczyzna ściągnął krzaczaste, siwiejące brwi i popatrzył się  karcąco to na Monię, to na chłopaka karcąco. 
Obydwoje wymamrotali jakieś zdawkowe przeprosiny. 

— To po prostu... okropne! Jak można być takim bucem? — wydukała z trudem Maryna, wyraźnie rozemocjowana. 

— Nie przejmuj się, Moniu. To zwykły idiota, nie ma co tracić na kogoś takiego energii — mruknąłem i poklepałem ją krzepiąco po plecach. 

𝐓𝐄𝐋𝐋 𝐘𝐎𝐔 𝐌𝐎𝐑𝐄. rudy x zośka ff.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz