♡ 𝐑𝐎𝐙𝐃𝐙𝐈𝐀𝐋 𝐗

255 24 62
                                    



═════ஓ๑♡๑ஓ═════


Janek


Wpatrywałem się w granatowe nocne niebo, które rozciągało się tuż za moim oknem. Było ciemne, nierozjaśnione żadnym blaskiem gwiazd czy księżyca. Jedyne źródło światła stanowiły pojedyncze latarnie, rozstawione daleko w dole, na ulicy.

Nagle poczułem na swoich plecach czyjś dotyk. 

To on. 

Objął mnie swoimi ramionami od tyłu podczas gdy jego szczęka i policzek ocierały się o miejsce poniżej moich łopatek. Obejrzałem się delikatnie za siebie, a moje spojrzenie napotkało jego błyszczące, błękitne, prawie że kocie oczy, które śmiały się do mnie tak samo, co reszta jego pięknej twarzy, częściowo skrytej za moimi plecami. Wymieniliśmy się dźwiękiem naszego serdecznego śmiechu, który rozdarł nocną ciszę. 

Przeniosłem wzrok na niebo, które nagle rozjaśniło się blaskiem tysiąca migoczących gwiazd. Ta piękna sceneria wyglądała tak, jakby ktoś rozsypał na czarnym aksamicie mnóstwo rozelśnionych, małych diamencików. 

Poczułem dotyk jego ciepłych i miękkich warg na linii mojej żuchwy, gdzie złożył czuły pocałunek. 

A wtedy wizja znikła. 


— Janeczku, spóźnisz się do szkoły! — usłyszałem dobiegające z kuchni wołanie mojej matki, które wybudziło mnie ze snu.

Bo to był sen. 
Cholernie dziwny sen.
I niczego nie jestem bardziej pewien niż tego, że przyśnił mi się Tadeusz. 
To jego skrzące się oczy widziałem. To jego delikatny dotyk czułem na moich plecach. To jego usta musnęły moją szczękę. 

W jednej chwili byłem jeszcze zamroczony snem, a w drugiej zupełnie otrzeźwiony. 
Powoli dotknąłem palcami miejsca na twarzy, gdzie Zawadzki zostawił swój pocałunek. Przeszedł mnie nagły dreszcz na wspomnienie tego ciepłego, jedwabistego muśnięcia. 


Ale najdziwniejsze było to,  że to właśnie Zawadzki mi się przyśnił

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Ale najdziwniejsze było to,  że to właśnie Zawadzki mi się przyśnił. I to jeszcze w taki sposób.
Bo, nie oszukujmy się — cała ta wizja nie miała czysto przyjacielskiego wydźwięku. Tylko zakochani dotykają siebie z takim uczuciem. Coś tu jest zdecydowanie nie w porządku. Jak to tak: mój nauczyciel tulący się do mnie i całujący mnie? 
Owszem, przecież mężczyźni często witają się pocałunkami w policzek. Ale ten całus zdecydowanie nie był tylko przyjaznym powitaniem. 

Przetarłem dłonią twarz i oczy, jakbym chciał pozbyć się z nich widoku Tadeusza. Ale im mocniej tarłem, tym lodowato błękitne spojrzenie wychylające się zza moich pleców mocniej utrwalało się w mojej pamięci. 

— Janek, wstawaj! Ja naprawdę nie żartuję! — matka ponowiła swoją próbę obudzenia mnie. Nawet nie wiedziała, jak sam dobrze zdołałem się rozbudzić.

𝐓𝐄𝐋𝐋 𝐘𝐎𝐔 𝐌𝐎𝐑𝐄. rudy x zośka ff.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz