♡ 𝐑𝐎𝐙𝐃𝐙𝐈𝐀𝐋 𝐗𝐕𝐈𝐈𝐈

160 19 146
                                    


═════ஓ๑♡๑ஓ═════


Janek


Dziś był ważny dzień, a raczej wieczór — studniówka. Była to nie tylko rzadka w tych strasznych czasach okazja do zabawy, ale także przypomnienie, że już za około sto dni matura. Jeszcze tylko nieco ponad trzy miesiące, a będzie czekał mnie egzamin dojrzałości, od którego przecież zależy moja przyszłość!
No chyba, że powiedzmy jutro zabiją mnie podczas łapanki, albo zginę na jakiejś najbliższej akcji. Kto wie. Ale, nie czas teraz na takie smętne myśli, bo czeka mnie chwila wytchnienia na parkiecie!

Przyglądam się sobie krytycznie w lustrze. Muszę przyznać, że wyglądam naprawdę dobrze. Postać odbijająca się na tafli szkła wygląda na nieco dojrzalszą, niż jestem naprawdę. I przystojniejszą. 
Na taką okazję ojciec pożyczył mi swój najlepszy garnitur, w którym prezentuję się naprawdę nieźle. Może rękawy są ciut za długie, ale poza tym frak leży na mnie jak ulał. 
Cały lśnię — a to od srebrnych spinek na mankietach rękawów, a to od wypastowanych lakierek, czy włosów zaczesanych na żel, wreszcie od migoczącego ekscytacją spojrzenia.

— Ah, jakiego ja mam pięknego syna — wzdycha moja matka, gdy wreszcie pozwalam jej wejść do mojego pokoju, by zobaczyć efekty moich przygotowań.

— Po kimś odziedziczyłem tą urodę, mateńko — śmieję się ciepło.

— Ależ, Zdzisiu, Janku. Przecież mój syn to wykapany ja — słychać głos ojca w przedpokoju. — No, no — cmoka z uznaniem po tym, jak już wkradł się do mojej sypialni. — Zapewne adoratorki ciągną się za tobą murem.

— Za mundurem panny sznurem! — chichocze moja siostra, która także wściubiła swój nos za drzwi. 

— Tak, jest taka jedna. Nazywa się Zośka — żartuję i aż sam staram się nie roześmiać. Rodzice biorą mnie jednak na poważnie.

— Nie przypominam sobie, by przychodziła do nas jakakolwiek Zośka, nawet mi o żadnej nie wspominałeś — moja siostra marszczy nos i mruży oczy, tkwiąc w głębokim zastanowieniu. — Opowiadałeś mi tylko innej Zośce, o tym... 

Już prawie oblałem się zimnym potem, ale na szczęście Dance przerwał wesoły szczebiot mamy.

— Oh, jak cudownie! Musisz ją kiedyś do nas przyprowadzić na obiad, z chęcią poznamy tą panienkę — wzdycha zachwycona mama. Pewnie już wyobraża sobie, jak będą wyglądały jej wnuki. 

— A ładna jest? — tato przybliża się, szepcząc konspiracyjnie i poruszając jednoznacznie brwiami. 

— Jak najbardziej, tatku — kiwam z powagą głową, choć w środku ta sytuacja niezmiernie mnie bawi. 

Później jeszcze ojciec popsikał mnie swoją drogą wodą kolońską, a Danka zdobyła się nawet na pochwalenie mojego wyglądu. A to oznacza, że wyglądam naprawdę dobrze, bo zazwyczaj tylko cały czas sobie dogryzamy, choć tak naprawdę robimy to głównie dla żartu.

— Muszę już iść, spóźnię się — mówię w końcu.

— Baw się dobrze, synku. Uważaj na siebie! — moja mama całuje mnie w czoło. 

𝐓𝐄𝐋𝐋 𝐘𝐎𝐔 𝐌𝐎𝐑𝐄. rudy x zośka ff.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz