♡ 𝐑𝐎𝐙𝐃𝐙𝐈𝐀𝐋 𝐗𝐈𝐕

140 19 72
                                    



═════ஓ๑♡๑ஓ═════


Tadeusz


W drodze z pokoju nauczycielskiego do sali chemicznej widziałem, jak zza okien wyziera śnieżny, chłodny krajobraz.
Ale pomimo tego, że za oknami panowała zima, w moim sercu kwitła wiosna. A to za sprawą pewnej urokliwej osóbki. 

W moich myślach był Janek i tylko Janek. 

Jego miłe, szarobłękitne oczęta, przywodzące na myśl oceaniczną bryzę. 
I ta zawsze rozwiana, złota czupryna. 
Ah, a jakże pięknie ona wyglądała, gdy ostre promienie słońca wpadały do klasy! Momentalnie stawała wtedy w rdzawym ogniu, płonąc złoto-pomarańczowymi płomieniami. 
A kiedy świetlne refleksy tworzyły na na twarzach innych dziwną, groteskową grę świateł i cieni, twarz Janka rozświetlała się promieniami, iście nieziemsko, jakby był boskim stworzeniem, ognistym aniołem, a cienie podkreślały jego urodę i walory, uwydatniając jego usiane piegami kości policzkowe, pięknie zarysowaną linię żuchwy i prosty w nasadzie, ale lekko zadarty w koniuszku nos. 
Zupełnie, jakby był słońcem. 

Bo jest słońcem, dla mnie.

Słońcem, które rozświetla moje życie. 

Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułem się przy kimś tak dobrze, przy kim mogę być sobą i otworzyć się. 
Chyba przy Jacku...

Poczułem ukłucie wyrzutów sumienia — czy ja go tym zdradzam?
Myślałem, że już nigdy nie poczuję do kogoś czegoś takiego, że mam czekać do śmierci, po której spotkamy się z Jackiem ponownie... 

Czy naprawdę nie muszę już na zawsze pozostawiać mojego serca w zamknięciu?

I czy ty, Jacku, mi to wybaczysz? Wszak mieliśmy być razem do końca... Daj mi jakiś znak, proszę...

Nie jestem zabobonny i raczej nie wierzę w przesądy i duchy, ale myślę, że Jacek zawsze jest gdzieś w pobliżu i opiekuje się mną, strzegąc od wszelkiego złego. 
Może to tylko tęsknota za nim...
A może tak jest naprawdę.

Ale nawet czując wyrzuty sumienia, nie mogę przestać myśleć o Janku. 
O tym, jaki jest piękny — zewnętrznie i wewnętrznie.
O jego dobroci, wrażliwości, życzliwości.
O mądrym błysku w oczach, o inteligencji i dojrzałości. 

Lecz... nawet jeśli przebija od niego pewna rozwaga i pomyślunek, to i tak czy siak pozostaje on siedemnastolatkiem. Tylko siedemnaście lat... kiedy ja zaraz będę miał dwadzieścia sześć. Teoretycznie rzecz biorąc, należymy do dwóch zupełnie innych światów.
Tyle że nawet jeśli nie będę brał tych ponad ośmiu lat różnicy pod uwagę (to jeszcze nie jest problem, zdarza się przecież, że młodziutkie dziewczyny zostają żonami mężczyzn starszych od nich o ponad dwadzieścia lat, mogących być w wieku ich ojców...) i jego niepełnoletniości pod uwagę, to pozostają przecież dwa inne dylematy. 

Po pierwsze, to mój uczeń. 
Nauczyciel zafascynowany swoim uczniem — jak to wygląda?
To nieetyczne, niemoralne...

Po drugie, to chłopak. 
Obydwaj jesteśmy tej samej płci. Już sam ten fakt w obliczu innych, a może także jego, mógłby stawiać mnie w bardzo złym świetle. 
A nawet jeśli on w jakimś stopniu odwzajemniał moją "fascynację", bo, cholera jasna, widzę, jak on na mnie patrzy, widzę, jak pragnie kontaktu ze mną, i obawiam się, że to może nie być jedynie podziw względem starszego, dorosłego kolegi, a coś więcej, nawet jeśli on nie zdaje sobie z tego w całości sprawy, to nie wiem, czy to skończyłoby się dobrze. 

𝐓𝐄𝐋𝐋 𝐘𝐎𝐔 𝐌𝐎𝐑𝐄. rudy x zośka ff.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz