═════ஓ๑♡๑ஓ═════
Tadeusz
Był piątek i miałem dziś mało lekcji, które w dodatku zaczynały się późno, bo o trzynastej, a jako że wszystkie prace klasowe moich uczniów sprawdziłem w ciągu tygodnia na przerwach bądź wieczorami, to miałem odrobinę czasu wolnego. Właśnie skończyłem też planować jedną z nadchodzących akcji, toteż wstałem od biurka, by nieco rozprostować ciało.
Poczułem rwący ból w lewym udzie — stara rana zawsze się odzywała, kiedy dłuższy czas pozostawałem w bezruchu, a potem próbowałem się nagle rozruszać.Drzwi do pokoju mojej matki były uchylone, więc zajrzałem do środka. Leżała na łóżku przykryta kocem. Jej oczy były zamknięte, ale możliwe, że wcale nie spała, tylko próbowała się zrelaksować.
Choć mieszkamy razem, to często nie mam dla niej czasu. A przecież musi się czuć taka samotna i opuszczona — straciła córkę i męża. W dodatku wciąż czuje się źle — niedawno miała udar, który cudem przeżyła. Ale mimo zwalczenia choroby była bardzo słabego zdrowia, z biegiem tygodni mizerniała w oczach.
Poczułem wyrzuty sumienia, że poświęcam jej tak mało czasu i że zaniedbuję naszą relację. Kiedy byłem dzieckiem i coś mnie trapiło, mama zawsze znalazła chwilę, by mnie wysłuchać i pocieszyć, nawet jeśli była zmęczona i zabiegana. Czułem, że powinienem się jej odwdzięczyć i postanowiłem, że dopóki nie wyjdę do pracy, to spędzę z nią choć chwilę.
Najpierw skierowałem się do kuchni, by zaparzyć herbatę. Gdy już zalałem susz wodą, do kubka mamy wrzuciłem plasterek imbiru — tak, jak lubiła. Trzymając w obu dłoniach nieco parzące mnie, parujące kubki, otworzyłem szerzej nogą drzwi do sypialni kobiety.
Gdy z cichym stukotem odłożyłem filiżanki na komódce przy jej łóżku, otworzyła oczy. Widocznie nie myliłem się co do tego, że nie spała. No chyba, że ma problemy z zaśnięciem albo po prostu miała płytki sen. Wolałbym, aby raczej to była druga opcja.— Cześć, mamo. Przyniosłem ci herbatkę z imbirem. Taką, jaką lubisz — zagadałem i usiadłem na skraju łóżka.
— Dziękuję, synku — uśmiechnęła się szczerze; przy jej oczach uwydatniły się kurze łapki. Choć jej twarz zmizerniała, a dawniej pulchne, rumiane policzki zapadły się i stały się bledsze, to wciąż było widać w niej ślady urody. W końcu to po niej odziedziczyłem bujne blond włosy (swego czasu mama miała gruby warkocz do pasa), lśniące czystym błękitem oczy i szczupłą, proporcjonalną sylwetkę. A zwłaszcza delikatne, wręcz dziewczęce rysy twarzy, które były u mnie szczególnie widoczne w czasach dzieciństwa i okresu nastoletniego, bo teraz utraciły one nieco swą miękkość. Nawiasem mówiąc, to stąd wziął się mój pseudonim — Zośka — wymyślony, gdy jeszcze byłem nastolatkiem, przez delikatnie podchichrujących się ze mnie kolegów.
— Co cię do mnie sprowadza, Tadziu? Czyżby coś się stało? — spytała po chwili, a w jej oczach ujrzałem troskę. Poczułem nieprzyjemne ukłucie w sercu — mama widocznie tak bardzo przyzwyczaiła się do samotności, że kiedy przyszedłem do niej z zamiarem spędzenia wspólnie czasu, to od razu pomyślała, że coś się stało.
— Absolutnie nic, mamo. Ja tylko...
— Jesteś głodny? Poczekaj, zaraz wstanę i zrobię coś dobrego...
— Nie, nie trzeba! Chciałem po prostu pobyć trochę z tobą, porozmawiać... Niczym się nie kłopocz, naprawdę.
Choć moja matka wcale nie czuła się aż tak źle, by nie móc gotować, to i tak chciałem, by sobie odpoczęła. Gotowanie sprawia jej przyjemność i to najczęściej ona przygotowuje posiłki. Jedynie na sprzątanie nie ma często aż tylu sił, ale na szczęście od czasu do czasu robi to nasza sąsiadka i przyjaciółka mamy, pewna kobieta o złotym sercu. Ja zaś pomagam jak mogę i kiedy mogę.
CZYTASZ
𝐓𝐄𝐋𝐋 𝐘𝐎𝐔 𝐌𝐎𝐑𝐄. rudy x zośka ff.
FanfictionJanek od zawsze nie znosił chemii - te wszystkie kwasy, sole, mole i relacje przyprawiały go o ból głowy. Wraz ze zmianą nauczyciela chemii liczył, że odtąd lekcje staną się przyjemniejsze, lecz mylił się: nowy nauczyciel jest chłodny i uszczypliwy...