roczek

327 14 3
                                    

Moja mała dziewczynka ma już dzisiaj rok. Czy to nie jest słodkie, że taka mała istota coraz bardziej zbliża się do świata dorosłości? Nie mogę sobie wyobrazić gdy za 17 lat będzie w pełni dorosła. Przez te rozmyślanie aż się wzruszyłam. 

-Aurora jest taka śliczna jak mamusia. Nie mogę się napatrzeć.-rozbrzmiał się lodowaty głos Vincenta.

-Prawda ale akurat urodę odziedziczyła po mnie i Adrienie. Taka mała mieszanka nas obu dwóch.

-Mam przeczucie, że w przyszłości będzie łamać chłopcą serca.-skinęłam delikatnie głową na potwierdzenie.

-Kochanie pospiesz się bo nie zdążymy.-krzyknął Adrien z salonu 

-Już idę!-odpowiedziałam. 

Podeszłam do szafy z butami. Wybrałam szpilki z ''Saint Laurent''. Jedne z najtańszych z mojej kolekcji, czarne ze złotym obcasem w kształcie litery ''S''. Najbardziej z wszystkich pasowały do mojej pięknej sukienki uszytej na zamówienie. Natomiast sukienka była czarna, obcisła, krótka, rozcięta na boku biodra, wręcz idealna. 

Gdy dojechaliśmy już na miejsce wszyscy zaproszeni goście byli już na miejscu. Każdy z osobna przywitał nas zanim weszliśmy do świątyni. 

Msza zakończyła się po godzinie. Od razu pojechaliśmy na miejsce dokładniejszych obchodów. 

Stanęliśmy na środku i czekaliśmy na gości. Pierwszy zjawił się chrzestny i chrzestna. 

-No, no, dziewczynko grzeczną dziewczynkę stworzyliście. Nauczę ją wielu rzeczy i ciekawe czy będzie taka sama. Napewno nie.-przewróciłam oczami na słowa Mamuta. Przepraszam Dylana. Zapomniałam, że nie warto się zniżać do jego poziomu.

-Dziękujemy Dylan.-odpowiedział uprzejmie Adrien.

-Przepraszam za niego. Czasami mam wrażenie, że jeszcze nie wyrósł ze swojego dziecinnego zachowania.

-Nic się nie stało Martina. Przywykliśmy. Dziękujemy.

Skończyliśmy dopiero po 30 minutach. Czy kiedyś mówiłam, że zapraszanie tylu ludzi na takie imprezy jest bez sensu? Nie. To teraz mówię, zasady organizacji są popierdolone. Czasami mam wrażenie, że jakiś alkoholik, ćpun je pisał. Po jakie gówno zapraszać osoby których się nie zna, a nawet jak tak to z widzenia, po co? Najchętniej zmieniłabym każdą zasadę. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Cama. 

-Królewno chciałbym Ci kogoś przedstawić.-powiedział, a nastepnię wyłonił się jakiś mężczyzna, wysoki, brunet, umięśniony. Od razu wpadł mi w oko. Stop Hailie. Masz męża i dziecko. 

-Nicolas-boże jego głos. Chyba się zakochałam. Nigdy się tak nie czułam. Japierdolę. Duszno mi. Kurwa. 

-Hailie-od tego momentu nic nie pamiętam. Zemdlałam. Chyba z wrażenia. Obudziłam się w sali szpitalnej. Od razu zauważyłam JEGO...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam, że tym razem bez zdjęć ani szczegółowego opisu. Następny rozdział pojawi się za tydzień. Ten pisałam na szybko i teraz go dodaję. Następny będzie dłuższy. Obiecuję.




Santan&MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz