31. Do trzech razy sztuka.

716 61 5
                                    

#jasfanfic

Avianne

Przymykam oczy, rozkoszując się promieniami słońca na mojej twarzy. Piękne, słoneczne Los Angeles.

Uwielbiam Kanadę, ale jeszcze bardziej kocham ciepło i słońce. Cieszę się na ten weekend tutaj.

O ile nic się nie schrzani.

Jutro mamy występ u Jamesa Cordena, a już dziś, za dokładnie dwie godziny, nasza piosenka ujrzy światło dzienne. Wczoraj wieczorem dostaliśmy gotowy teledysk i jestem nim szczerze zachwycona. Wszystkim. Piosenką, naszymi głosami, realizacją teledysku, tym jak na nim wyglądamy, tym, jak on na mnie patrzy i tym, jak całuje mnie na końcu. Mam szczerą nadzieję, że ludzie nie skrytykują nas zbyt mocno, zważając na to, co powiedział Charlie.

— O czym tak myślisz? — szepcze do mnie, kładąc rękę na moim udzie.

— O wszystkim. Czas w końcu rzucić się na głęboką wodę.

— Nieprawda. To, co wszyscy mają do powiedzenia to jedynie kałuża. Przecież to nic między nami nie zmieni.

Kiwam głową, wzdychając ciężko. Ma rację. Ale i tak się stresuję. W ciągu ostatnich dni dostałam dużo nieprzychylnych wiadomości od fanów Charliego. Shawn zabronił mi ich czytać, ale i tak zdążyłam trochę poprzeglądać.

— Kochanie, spokojnie. — Spoglądam na niego. — Mamy dziś cały wieczór dla siebie i w końcu zadbam o to, żebyś się zrelaksowała.

— Tak? — Unoszę brew, uśmiechając się do niego delikatnie.

— Tak. Ostatnio nie mieliśmy czasu tylko dla siebie. Dzisiaj będziemy tylko my, żadnych producentów, menadżerów i żadnego dziecka, które nie chce się od ciebie odkleić.

Brzmi dobrze. Kocham Alexa, kocham moją pracę, ale nadal jestem kobietą, która potrzebuje trochę uwagi. Opieram głowę o jego ramię. Pod hotel dojeżdżamy kilka minut później. Duży, okazały budynek w jasny sposób sugeruje, że cena za noc w nim jest wysoka. Ale niestety, jeśli chcemy liczyć na dyskrecję, nie możemy zdecydować się na nic nawet odrobinę tańszego. Tutaj mamy pewność, że nie narażą swojej renomy dla plotek.

Wysiadamy z czarnego samochodu, a już na wejściu czeka na nas mężczyzna ubrany w firmowy garnitur. Uśmiecha się uprzejmie.

— Witam państwa w naszym hotelu. Zapraszam, zaprowadzę państwa do recepcji.

Podążamy za nim przez piękny hol. Przy recepcji czeka na nas elegancka kobieta w średnim wieku, która uśmiecha się równie uprzejmie, co jej współpracownik.

Ciekawe, czy mamy jeden pokój, czy Mindy i Andrew uznali, że dwa będą bezpieczniejsze.

— Pan Mendes i pani Hudson, to zaszczyt gościć państwa u nas — mówi grzecznym, wręcz wyuczonym tonem, po czym spogląda w ekran komputera. — Mam dla państwa apartament na piętnastym piętrze z pięknym widokiem na miasto. Zgadza się, prawda? Rezerwacja była na jeden apartament królewski.

Shawn kiwa głową. Kobieta patrzy na nas z wyraźnym zaciekawieniem, ale w żaden sposób nie docieka, ani nie komentuje. W końcu nie może. Odbieramy od niej kartę do pokoju i kierujemy się w stronę wskazanej przez niej windy, która już na nas czeka. Oddycham z ulgą, gdy drzwi zasuwają się i zostajemy sami.

— Coś się stało? — pyta mężczyzna, chwytając moją dłoń.

— Nie, po prostu dziwne to wszystko dla mnie. Patrzyła się na nas, jak na kosmitów. Tak będzie już zawsze?

— Nie. Ludzie są zaskoczeni widokiem nas razem. I tyle.

Kiwam głową. Ma rację. Shawn wydaje się być bardzo spokojny, a ja jestem kłębkiem nerwów. Stresuję się za nas dwóch i nie wiem, jak ja dotrwam do jutra. Przecież ten program jest na żywo.

More than a season | Shawn MendesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz