Powrót

66 6 0
                                    


Zamieniłam się w bumerang. Nie dosłownie. Moje ciało pozostało w swojej starej, nieco zbyt okrągłej formie, jednak wyrzucona w dal, zawróciłam z zawrotną prędkością. Nie pamiętam rozmowy z Tią, drogi z dworca do hotelu i kilku kolejnych wydarzeń. Chciałabym zapomnieć o bardzo wielu sprawach, ale to nie takie proste. Życie tak nie wygląda. Nie da się wymazać tylko wybranych elementów. A szkoda.

Wciąż mam wątpliwości co do tego, czy otaczająca mnie rzeczywistość jest prawdziwa. Mogłabym się uszczypnąć, ale nie było takiej potrzeby. Z przykrością przyznaję, że otrzymałam narzędzie otrzeźwiające o mocy o wiele większej, niż standardowe działania. Zdjęcie, na którym moja najlepsza przyjaciółka całuje się z Leonem, moim pierwszym prawdziwym chłopakiem, z którym rozstałam się ledwie kilka tygodni temu.

Kiedy wydaje mi się, że to wszystko, co się stało jest jedynie wytworem mojej wyobraźni, sięgam po telefon i otwieram wiadomość od Susan. Przyglądam się fotografii, analizując każdy szczegół. Zastanawiam się, czy usta Ophelii pasują do Leona, tak dobrze, jak moje.

Czy Leon przygryza jej dolną wargę?

Czy pomrukuje cicho, czując jej język na ustach?

Czy głaszcze jej policzki tuż po pocałunku, tak jak głaskał moje?

Czy to jednorazowy wyskok?

A może początek czegoś poważnego?

Nie znałam odpowiedzi na ani jedno pytanie. I prawdopodobnie nigdy nie poznam. Żal będzie mnie zjadał od środka, konsumując skórę, mięśnie i narządy wewnętrzne, tak długo, aż pochłonie mnie całą. Nie potrafiłam wyobrazić sobie innego scenariusza. Od tego dnia, moje życie skieruje się w stronę równi pochyłej, na końcu której znajduje się bezkresna otchłań. Tak sądziłam, wpatrując się w zdjęcie opatrzone emotikoną płaczącej buźki.

Choć czułam się zdradzona, byłam wdzięczna Susan za to, co zrobiła. Domyślałam się, jak wiele ją to kosztowało. Znajdowała się pomiędzy młotem a kowadłem. Między mną i Ophelią - głupią wywłoką, która wzięła się za Leona, kiedy tylko zwąchała okazję. Gdyby Susan nie wysłała mi tej fotografii, nie miałabym pojęcia o tym, co między nimi zaszło. Wsiadłabym do pociągu, wysiadła w Leeds i w pierwszej kolejności ruszyła do domu Leona. Czy miał w sobie wystarczająco dużo odwagi, by powiedzieć mi prawdę? Szczerze w to wątpiłam. Podejrzewam, że przez długie tygodnie byłabym wodzona za nos – przez byłego chłopaka i rzekomą przyjaciółkę. Żadne z nich nie było na tyle odważne, by wyznać mi prawdę i zmierzyć się z konsekwencjami własnych czynów. Byli tchórzami – oboje. Zaśmiałam się w duchu, myśląc o tym, jak bardzo do siebie pasują.

Tia czekała na mnie przed wejściem do hotelu. Towarzyszył jej Dylan, bacznie obserwujący zgromadzony tłum. Przy drzwiach ustawili się fotoreporterzy i fani zespołu. Młode dziewczyny z transparentami wyrażającymi wsparcie dla Davida, skandowały:

– Jesteśmy z tobą! Jesteśmy z tobą!

Dziennikarze fotografowali każdą napotkaną osobę – w tym mnie.

– Proszę o komentarz w sprawie pana Evansa! – zawołał mężczyzna z dyktafonem w dłoni.

– Czy są znane jakieś szczegóły bójki?

– Kiedy możemy się spodziewać konferencji prasowej?

– Czy trasa będzie kontynuowana? Co z koncertami, które zostaną odwołane?

– Kto zajmie miejsce Gordona Bennetta?

Cieszyłam się, że nie są świadomi mojego udziału w całym zajściu. Gdyby taka informacja dostała się do prasy, stałabym się obiektem zainteresowania brukowców. Ponad wszystko na świecie, nie chciałam stać się częścią tej brudnej rzeczywistości. Choć pracowałam u boku Laury tylko przez kilka tygodni, zdążyłam się przekonać jak niewdzięczne jest życie znanych osobistości. Mają pieniądze i znajomości, to prawda. Mimo budzącego zachwyt majątku, nie są w stanie zapewnić sobie podstawowych dóbr, które dla mnie są fundamentem normalności. Ich życie obfitujące przepychem, uwielbieniem i adrenaliną nie ma w sobie nawet krztyny anonimowości, o prywatności nie wspominając. Każdy ich ruch, potknięcie czy triumf, zostaje poddane dokładnej analizie. Są nieustannie obserwowani – jakby znaleźli się na planie reality show, otoczeni dziesiątkami kamer i mikrofonów. Nie potrafiłabym tak żyć. Mam wrażenie, że oni też tego nie potrafią, ale by utrzymać się na fali popularności akceptują otaczającą rzeczywistość.

Your WhisperOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz