11. Przyjacielska interwencja

166 28 10
                                    

Pukanie rozległo się wewnątrz mieszkania, nieco mnie dziwiąc. Uniosłam głowę znad książki, jaką studiowałam od dłuższego już czasu, wsłuchując się w przestrzeń. Zerknęłam na zawieszony na ścianie zegar. Pora się zgadzała, tylko pukanie zdumiewało. Obniżyłam brwi, marszcząc czoło w zastanowieniu. Stukanie powtórnie dotarło moich uszu.

Wstałam, odsuwając krzesło i spoglądając na drzwi. Nie przypominałam sobie, abym zamykała je na zamki, więc oczekiwana przeze mnie osoba mogła śmiało po prostu wejść do środka. Przygryzłam dolną wargę, zastanawiając się, jakie istnieje prawdopodobieństwo, że to nie ona stała za drzwiami, oczekując otwarcia. Formalnie to mieszkanie pozostawało puste, stojąc odłogiem, a ja oficjalnie wszędzie wskazywałam adres łamany przez magiczne trzy zamiast jeden. Mimo to ruszyłam z miejsca, pokonując sprawnie przedpokój oddzielający kuchniosalon od wyjścia na sień.

Złapałam za klamkę, aby kolejno otworzyć przejście. Nie powiem, ulżyło mi trochę, gdy dostrzegłam stojącą przede mną postać. Blond włosy jak zwykle zostały zaczesane w tył i mocno usztywnione lakierem, a czarne tęczówki przeszywały moją sylwetkę. Przechyliłam głowę, przypatrując się personie z pewną dozą dystansu. Fakt, iż po prostu nie weszła jak do siebie, wzbudzał podejrzliwość. Ponadto stała cicho w miejscu, zwyczajnie mnie obserwując.

– Wejdziesz? – przerwałam ciszę. Skinęła. Cofnęłam się, przepuszczając blondynkę, aby czym prędzej pokonała próg, a gdy obie znalazłyśmy się w środku, zamknęłam drzwi. – Chodź, siadaj – poleciłam, prowadząc ją do stołu kuchennego. Nadal nic nie powiedziała, po prostu posłusznie wykonując komunikaty. Ruchem ręki wskazałam, by usiadła, co też zrobiła bez słowa. Zlustrowałam ją, rozkminiając, o co też może chodzić. – Wszystko dobrze, Nira?

– Oczywiście – odparła zwięźle, odpowiadając tylko na zadane pytanie.

– Napijesz się czegoś?

Zmierzyłam ją powątpiewająco. Kimkolwiek była blond strzyga zasiadająca przede mną, chyba podmienili jej mózg, zanim zeszła na parter.

– Chętnie. Herbaty?

Obróciłam się, wstawiając wodę w czajniku. Rzadko tutaj przebywałam, ale podstawy posiadałam zapewnione. Wykonałam wszelkie niezbędne czynności do naszykowania nam po kubku gorącego napitku, a kiedy ułożyłam pełne szklanki z parującą cieczą w środku na blacie stołu, zajęłam miejsce na wprost gościa.

– Nie będziesz ze mną rozmawiać? – spytałam wreszcie.

– Przyszłam po to, by z tobą rozmawiać.

– Więc? Co się dzieje?

– Nie rozumiem – skłamała. Nawet Welst dostrzegł symptomy mowy ciała wskazujące na jej niezręczność. Pojawiało się pytanie czy czuła się tak tylko w mojej obecności, czy może miało w życiu kobiety miejsce coś, o czym nie powiedziała. – Wszystko jest w porządku.

– Nira – wyrzekłam z naciskiem. Uśmiechnęła się blado, leciutko wyginając podkreślone szminką wargi. – Przestań bawić się w podchody i mów mi zaraz, co się stało.

– To... – zawahała się, przez moment maltretując dolną wargę zębami. – To rozkaz?

– To przyjacielska interwencja – burknęłam. – Czemu przyszło ci w ogóle przez myśl, że ci rozkazuję? – Spuściła głowę, łapiąc gorące naczynie ustawione tuż przed nią i wbijając wzrok prawdopodobnie w napój. – Niemira, o co chodzi? Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko – przypomniałam, łapiąc ją za dłoń, przez co zastąpiłam ciecz i teraz to mnie obserwowała uważnie, świdrując swymi czarnymi oczami. – Coś nie tak z Radkiem? Jego matka daje ci w kość? Powiedz, proszę.

Zapieczętowani krwią. Strzyża ambasadorka. TOM III | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz