22. Sylwestrowy szampan

133 24 8
                                    

– Nie, zdecydowanie nie ta – orzekła Niemira, mierząc mnie nieco zdegustowanym wzrokiem, po czym przeniosła go na ubrania. – A może coś... Wow, co to za bóstwo?

Jasnowłosa strzyga złapała dół kiecki wiszącej w mojej połowie szafy. Turkusowa sukienka stanowiła element tej części garderoby, jakiej nie wkładałam. Nigdy. Szczerze mówiąc, nie pamiętałam, że mam coś takiego wśród ubrań. Odłożyłam ciemnogranatową mini na łóżko, próbując skupić się na aktualnie wykonywanych czynnościach.

Dziś w ramach wyjątku Niemira weszła do sypialni, którą zajmowałam z Milanem. Miała pomóc mi się uszykować na dzisiejszą noc. Fakt, nie wychodziliśmy nigdzie, bawiąc standardowo w domu, chyba że później zeszlibyśmy na chwilę na dół, czego nie mogłam wykluczyć. W końcu kolorowe ognie na niebie stanowiły w sylwestrową noc największą atrakcję. Podobno.

– Kiedyś kupiłam – odpowiedziałam od niechcenia, zamykając temat machnięciem ręki. – Nawet nie pamiętałam, że mam taką.

– Żartujesz? – spytała, trzymając już wieszak w dłoni i oglądając dokładnie strój. – Jest fenomenalna. Czemu nigdy cię w niej nie widziałam?

– Bo nigdy nie było okazji? – zasugerowałam, krzyżując ręce.

Powiedzieć prawdę też nie, żachnęłam bezwolnie w myślach.

Odkąd zorientowałam się, jak cenne informacje skrywały rejestry, patrzyłam nieco inaczej na Niemirę. Ufałam jej, ale świadomość pewnych kwestii z jej przeszłości mimo wszystko sprawiła, że nie umiałam się powstrzymać. Czułam się oszukana, a chociaż co rusz słyszałam w głowie sugestię Welsta, by omówić z przyjaciółką temat, nie potrafiłam się przemóc i go poruszyć. Dodatkowo odnosiłam wrażenie, że ona też zerka na mnie nieco inaczej, jakby pilnowała przed nieoczekiwanym wybuchem i zdradzeniem się.

– No, to dziś będzie jak znalazł – zaświergotała skrzekliwie, podchodząc bliżej, gdy zamknęła szafę. Stałam więc na wprost lustrzanych drzwi, oglądając własne odbicie. Niemira zatrzymała się nieznacznie za mną, sukienkę przykładając do ciała w celu prostszej wizualizacji efektów. – Milan padnie ci do stóp.

Uśmiechnęłam się do niej, przejmując wieszak. Bez słowa sprzeciwu zaczęłam ściągać ciuch, zastanawiając się notorycznie nad ripostą dla jego mruczenia. Trudno walczyło się z samowolnymi reakcjami ciała, nawet jeśli znałam już prawdopodobne funkcjonowanie sztuczki z rezonowanym dźwiękiem. Prawie prychnęłam, wspominając, jak jego działanie zostało określone rytuałem godowym. To było lekkie niedopowiedzenie.

– Nie sądzę – stwierdziłam przekornie, celowo dodając żartobliwie: – Pada do nich przede wszystkim, gdy jestem naga i mokra. 

Nie chciałam, by dostrzegła znaczącą różnicę w moim zachowaniu. Oceniłam, że czas nieco poudawać. Skoro oni mogli, to ja chyba też, wszak nie robiłam nic złego, przyjmując tylko ich zasady gry. 

Dźwięczny chichot strzygi rozniósł się po sypialni. Rozbawiłam ją i o to właśnie chodziło. Uśpić czujność. Odłożyłam sukienkę na łóżku, układając ją na wcześniejszej.

– Nie ubierzesz jej? – zdziwiła się, patrząc na me poczynania.

– Najpierw się wysikam – poinformowałam, dodając sugestywnie: – No, i przed włożeniem jej muszę się chyba wcześniej rozebrać. – Ruszyłam z miejsca, drepcząc do łazienki. – Znajdziesz mi jakieś seksowne szpileczki do tego? – Zaproponowałam, by nie szła za mną. Ręka miała się już całkiem dobrze i nie nosiłam opatrunku ani innego usztywnienia, więc radziłam sobie samodzielnie z tak prozaicznymi czynnościami jak użytkowanie ubikacji. – Milan będzie miał co zdejmować, jak już padnie mi do stóp.

Zapieczętowani krwią. Strzyża ambasadorka. TOM III | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz