21. Dwie wiedźmy, dwa klany

152 24 4
                                    

Kilka następnych dni nie miałam okazji napotkać Żagoty. Nie pojawiała się na co nocnych imprezach w naszym mieszkaniu, choć po prawdzie chyba nawet nie wybywała z domu. Raz zasugerowałam Radoście, że zajrzę do niej i zaniosę przy okazji małe co nieco, chcąc uszykować kilka przekąsek na talerz, ale spotkałam opór. Młoda Zamirska prawie błagała, abym nie szła na górę, wykazując się olbrzymią kreatywnością w wymyślaniu przeróżnych argumentów. Ustąpiłam.

Ostatecznie wystarczało mi, że Milan nie wydalił jej z czeredy, obkładając czymś na podobieństwo kościelnej ekskomuniki. Anatema wśród strzyg nie znajdowała większego zastosowania, zaś Żagota podobnież z własnej woli postanowiła nieco przystopować z imprezowaniem. Podobnież, aczkolwiek głos intuicji podszeptywał, iż na napomnieniu się nie skończyło.

Ile było prawdy w prawdzie, wiedziało raczej nieliczne grono, czyli wszyscy po za mną. Nawet Sambor spoglądał ku mnie od czasu do czasu nieco przygaszonym wzrokiem, jakbym to ja nabawiła ją problemów u Milana. Do tego nie zamierzałam się przyznać, nawet jeśli miałam robić za Poncjusza Piłata, umywając ręce. Jednakże chociaż nic głośno nie mówiłam, udając, że nie dostrzegam ukradkowych spojrzeń strzygonia, którymi świdrował mnie, gdy sądził, że nikt nie widzi, pozostawałam ich całkowicie świadoma.

Zajęłam się pożytecznymi sprawami. Przejrzałam rejestry, skupiając się na każdym. Nazwiska Bielawskich nie zlokalizowałam na listach. Nie figurowało ono w żadnej tabeli, aczkolwiek nie odczułam ulgi. Welst natomiast nie komentował, raz jeden rzucając półgębkiem coś niecoś o obsesji oraz paranoi. Cóż, wiedziałam swoje. I chociaż może faktycznie powinnam zaznać ulgi, że mimo wszystko Jagoda nie miała nic wspólnego ze światem magicznym, nie biorąc pod uwagę braci Lewalskich, nie umiałam odpuścić.

Mirońscy także nie zasilali rejestrów. Ciotka Ludmiła zdawała się zatem stuprocentowym człowiekiem. Wykluczyć nie mogłam, że kilkadziesiąt lat wstecz zafascynowała ją wiara dawnych Słowian i przemyciła ich wierzenia do swej codzienności, lecz zdawało mi się to mocno naciąganą alternatywą. Dalsze poszukiwania bez punktu zaczepienia nie miały sensu.

– Znów mało spałaś – komunikat artykułowany przez męża brzmiał niczym oskarżenie. Zerknęłam w kierunku podchodzącego strzygonia, nie kwapiąc się zgarnianiem rozrzuconych na blacie rejestrów. Lada moment Taswar miał się odezwać odnośnie zdobycia kolejnych danych, a z każdym kolejnym dniem moment ten zdawał się coraz bliższy. – Kochanie, martwię się o ciebie.

– Niepotrzebnie – ucięłam, nadstawiając usta do pocałunku. Pochylił się, cmoknął mnie, a następnie zajął miejsce na krześle obok. – Chcę być przygotowana na wiec.

– Naprawdę chcesz go zwołać? – Potaknęłam. Kilkukrotnie już omawialiśmy tę kwestię. – I sądzisz, że tak po prostu będziecie grzecznie rozprawiać o tych postulatach?

Złapałam jego dłoń, zaciskając na niej palce. Mruknął, rozpoczynając standardową procedurę. Upajał mnie swym zachowaniem, uspokajał oraz wprawiał w dobry nastrój. Jak na zawołanie czułam się wypoczęta i zadowolona. Nigdy też nie prosiłam go, by przestał to robić. Milan Rawicki posiadał receptę na mój prywatny narkotyk, aplikując działkę regularnie.

– Gdybym tak sądziła, strzygulku, nie prosiłabym, byś pomógł mi z wyborem niezależnej, oddalonej od cywilizacji lokalizacji.

– Myślisz, że prościej będzie walczyć w miejscu niezależnym i ustronnym? – spytał nietuzinkowo prezentując własną perspektywę. – Kochanie...

– Nie będę udawać, że wiem, czego oczekiwać – weszłam mu w słowo. Odłożyłam kartkę z tabelą, na której widniało aktualne nazwisko siostry. Wciąż nie otrzymałam jednoznacznego potwierdzenia na jej utratę człowieczeństwa, chociaż Milan podobno przyprawił jej ogon. Następnie przeniosłam się, siadając na kolanach partnera w taki sposób, że moje nogi znajdowały się po obu stronach kończyn strzygonia. Bacznie mnie obserwował. – Może to i brzmi naiwnie, nie wiem, ale ufam, że nie dopuścisz do żadnych niesnasek, a nawet gdyby było inaczej, to tak. Myślę, że prościej walczyć w miejscu niedostępnym dla ludzi.

Zapieczętowani krwią. Strzyża ambasadorka. TOM III | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz