Panika rozsadzała moje serca, a mimo to bladego pojęcia nie miałam, co gorsze. Fakt, iż obłąkany żądzą władzy Dragan przygotował ze mnie posiłek dla północnicy czy personalia nadciągającego demona? Jeśli natomiast naprawdę miałam zostać skonsumowana, to wbrew pozorom chyba wolałam umrzeć w brzuchu tej akurat istoty.
Wyrywanie się i szamotanie nie odniosło skutku. W dalszym ciągu leżałam na łóżku uwiązana do niego materiałem, jakiego nawet nie umiałam rozróżnić. Supły nie poluzowały się ani odrobinę, zaciskając wręcz mocniej niczym wiązania marynarskie. Opanowałam się, choć ciało dygotało. Całą dostępną uwagę skupiłam na maszkarze, jaka zmierzała ku mnie, wydając przy tym przyprawiające o ciarki odgłosy. Równie dobrze ktoś mógłby przesuwać pazurami po płaskiej nawierzchni klasowej tablicy.
– Więc tak to się skończy? – przemówiłam. Ułożyłam głowę na materacu. Pod nią nie miałam nawet jaśka, nie mówiąc już o poduszce z prawdziwego zdarzenia. Łza napłynęła do oka, a ledwie chwilę później spłynęła po policzku, mocząc prześcieradło opatulające materac. – Zabijesz mnie, bo Dragan ci każe?
Żadna sensowna riposta nie padła z jej rozwartych ust, zaś wykrzywiona twarz nie zyskała innego wyrazu. Rozciągnęłam nieznacznie swoje wargi, kącik wyprowadzając do góry. Nie chciałam ginąć z płaczem ani umierać z krzykiem przerażenia. Wolałam próg Nawii ten ostatni raz przekroczyć spokojna i szczęśliwa. Co prawda Weles pewnie skopie mi dupsko, ale cóż...
Nie poddawaj się, zarządził Welst, jakby nie zdawał sobie sprawy, w jak beznadziejnej sytuacji się znalazłam. Rozumiałam. Mój strażnik nie chciał umierać, zwłaszcza teraz. Dopiero co odkryłam, że to nie Czębira zdradziła mą prababkę. Dragan nawet nie próbował zaprzeczać. Bądź co bądź to jego moc zniewalała. Mnie związał, pieczętując na wszelki wypadek demoniczną techniką, podczas gdy Waromirę zaatakował, nawet nie patrząc jej w twarz i stwarzając moment, by człowiek śmiertelnie ugodził ją w brzuch, rozcinając nie tylko skórę.
– Wbrew pozorom jestem szczęśliwa – odparłam, zwracając się nie tyle do Welsta, co do niej. Mojej północnicy. – Zabij mnie szybko – poleciłam spokojnie, zaszczycając ją nieznacznym, lichym uśmiechem. Nie dysponowałam pewnością, że w ogóle coś do niej dociera, że rozumie moje słowa. – Rozoraj pazurami płynnie i głęboko. Nie każ mi się męczyć przez wzgląd na naszą przeszłość – mówiłam.
Północnica znajdowała się coraz bliżej. Określić nie umiałam czy czas tak dramatycznie zwolnił, czy to ona poruszała się niemrawo, ale wciąż dzielił nas od siebie pokaźny odcinek.
Ty uwielbiasz dramaty, co?
Nic mi już nie zostało, oceniłam uczciwie. Jeśli nie miałam racji, nie dostrzegałam innej. Przynajmniej w Nawii będę miała szansę spędzić wieczność z moim Milanem.
Nie sądzę, burknął obruszony ptak.
Gdy pękną mu serca, trafi tam, gdzie ja, skwitowałam pewnie. Czułam, jak Biały wypuścił zalegające w swej ptasiej piersi powietrze, a jego gabaryty minimalnie uległy zmniejszeniu. On też wiedział, że w aktualnym ułożeniu okoliczności nic a nic nie mogliśmy zaradzić, by odmienić los. Przekażesz mu jeszcze, że...?
Sama mu przekażesz, stwierdził, nabierając nagle niezrozumiałej, bojowej siły.
Obserwowałam w głowie jego poczynania. Nawet nie znajdował się w poblisku, by przylecieć i uratować mnie personalnie. Oboje z kolei wiedzieliśmy, że za nic nie może wezwać Welesa. Dragan był nieobliczalny oraz nieprzewidywalny.
Leżałam z przymkniętymi oczami i lekkim uśmiechem na twarzy. Mogłabym patrzeć śmierci w oczy, już to robiłam, odwiedzając władcę Nawii, lecz ten wypadek prezentował się inaczej. Chciałam zapamiętać drogą sercu personę w taki sposób, jaki znałam ją prawie dwadzieścia lat.
![](https://img.wattpad.com/cover/357921952-288-k182706.jpg)
CZYTASZ
Zapieczętowani krwią. Strzyża ambasadorka. TOM III | ZAKOŃCZONE
Literatura KobiecaKarmen nie oczekiwała, że tak szybko przyjdzie jej stanąć oko w oko ze śmiercią... teraz jednak nie może się już wycofać. Pozostało jej zdecydować czy wrócić do świata żywych jako strzyga, czy pozostać w Nawii z Welesem. Tymczasem wojna wisi w powi...