Prolog

243 19 15
                                    

Ciemny korytarz wydawał się opustoszały jak jeszcze nigdy dotąd. W powietrzu utrzymywała się złowroga atmosfera. Z całym budynku wysiadł prąd, a jedynym źródłem światła były świecie w rękach mężczyzn. Gdy tylko światło zniknęło i zapadła ciemność każdy zaczął rozglądać się w dezorientacji, a niektórzy szukali po zardzewiałych szufladach świec. 

Dlatego teraz szukając źródła tego wydarzenia dwóch mężczyzn schodziło powoli w dół piwnicy. Krok za krokiem. Czuli odór wilgoci i kurzu. Ich buty lepiły się do brudnej podłogi wykonanej z drewna. Mimo, iż na ogół każdy starał się zachowywać względny porządek i czystość, to ta część budynku była omijana szerokim łukiem przez każdego, a zwłaszcza osoby sprzątające, które w walce nie mają doświadczenia. 

Schodzenie tu bywa ryzykowne mimo pancernych drzwi. Złoczyńcy i psychopaci wbrew pozorom są bardziej inteligentni niż mogłoby się wydawać. Dlatego żaden głupi nie schodzi tu bez pewności, że w razie konieczności będzie umiał się obronić. 

Stawiając kolejne kroki mieli wrażenie, że smród tylko się pogłębia, a podłoga lepi się jeszcze bardziej do ich podeszw. Ukrywając obrzydzenie, jeden z mężczyzn wystawił rękę z świecą przed siebie, aby oświetlić sobie otoczenie. 

Zmrużyli oczy, gdyż korytarz był wciąż ledwo widoczny i wtedy rzuciło im się w oczy coś połyskującego. Ne czekając dłużej, zrobili trzy kroki na przód. Smród w pomieszczeniu był nie do zniesienia, oczy im zaczęły łzawić samoistnie. Zasłonili twarze za długimi rękawami szat i spojrzeli na siebie w dezorientacji. 

Zauważyli coś dużego pod jedną ze ścian, ale nie potrafili póki co stwierdzić co to może być. Jeden podszedł tam, gdy drugi oświecał mu drogę. 

Gdy był już blisko pochylił się i wyostrzył wzrok. Jak tylko płomień świecy zbliżył się do tego co znajdowało się przed nim, momentalnie odskoczył przerażony. 

Była to kobieta. 

Martwa.

Z nożem wbitym w czoło. 

Jej ciało leżało oparte o ścianę w nienaturalnej pozycji. Twarz była wychudzona, natomiast jej krwistoczerwona suknia była cała poszarpana i porozrywana. Czoło zdobiła krew. 

Mężczyzna wyciągnął drżącą rękę po kartkę i powoli ją rozłożył. Czytając treść czuł jak pot zalewa jego całe ciało. Podał kartkę papieru swojemu towarzyszowi patrząc przy tym na niego w osłupieniu. 

-Marinette... - wyszeptał ten drugi z gulą w gardle. 

-Zawołaj Su-Hana i Zen' a - zażądał wstając na proste nogi i jak najszybciej odchodząc od martwego ciała. - Już! - krzyknął, widząc jak ten drugi stał niczym słup w miejscu. 

Spojrzał ponownie na kartkę w swojej dłoni i poczuł nieprzyjemny dreszcz na plecach.

"Czas na drugą rundę".

***

Witam wszystkich w drugiej części "Banquet of Superheroes". Zaczyna się trochę brutalnie, ale bez obaw. Co rozdział będzie gorzej. 

Nie mogłam się oprzeć pokusie i musiałam zacząć pisać drugą część. Jest sporo wątków, które chciałam jeszcze zawrzeć, a nie pasowałyby mi jako jedność do 1 części. 

Także zaczynami historię Biedronki, Czarnego Kota i świątyni po raz kolejny. 

Zapnijcie pasy. 

Buziaczki.

...

Masquerade of SuperheroesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz