[8] Przerażająca biel

419 13 6
                                    

-Nie ma mowy - wycedził stanowczo Zen patrząc karcącym wzrokiem na Ernas'a. - Nie będziesz brać w tym udziału.

Po prawie dwóch tygodniach nieobecności, Ernas wszystkich zaskoczył nagłym pojawieniem się, jednak dopiero jego postanowienie aby pomóc im odnaleźć Den' a zamurowało wszystkich. 

Podczas spotkania w gabinecie Su-Hana Ernas wszedł przerywając im dyskusję na temat obecnych postępów w poszukiwaniach i tak po prostu oznajmił chęć swojej pomocy.

Zen oczywiście jako jego ojciec od razu mu się sprzeciwił. Znał swojego brata i wiedział, że posłanie na tą misje Ernas'a jest zbyt ryzykowne. Nie tylko sam Ernas nie wiedział, że Zen jest jego ojcem. Den również nie miał tej świadomości, co dawało mu odrobine bezpieczeństwa biorąc pod uwagę fakt jak bardzo Den pragnie zemścić się na Zenie poprzez krzywdzenie bliskich mu osób. Gdyby dowiedział się, że ma syna, Ernas stałby się łatwym celem.

-Niby dlaczego? - oburzył się młodszy mnich.- Każda osoba w tej świątyni ma obecnie obowiązek brać udział w poszukiwaniach, więc dlaczego niby ja mam się kryć w zamknięciu zamiast na coś się przydać? - zażądał wyjaśnień patrząc na niego wyzywająco.

Su-Han w myślał przeklinał Zen'a i całą tą sytuacje. Według niego chłopak miał pełne prawo wiedzieć kto jest jego ojcem, nawet mimo jego pobytu w świątyni. Przez tak irracjonalną decyzję Zen'a młody mnich wychowywał się z dala od matki i bez ojca u boku. Su-Han nieraz tłumaczył Zenowi aby jeszcze się zastanowił nad decyzją zatajenia prawdy, gdyż takim sposobem zniszczy mu rodzinę, lecz na nic się zdały jego prośby. 

Teraz Zen musiał się zmierzyć z konsekwencjami swoich decyzji sprzed laty.

-Powiedziałem nie, koniec tematu - upierał się twardo Zen.

Connor i Yang przewrócili oczami w tym samym momencie. Każdy tu zebrany nie rozumiał Zen'a, w końcu im więcej chętnych osób do pomocy tym lepiej. Rozumieli jego troskę o syna, jednak był on już dorosłym mężczyzną mającym swój rozum i wiedział na co się pisze.

-Wybacz Mistrzu, ale nie jesteś moim ojcem, żeby podejmować za mnie tą decyzję - wytknął sprawiając, ze Zen momentalnie zbladł. - Dołączę do poszukiwań, czy Ci się to podoba czy nie. Su-Han ma tu ostatnie zdanie, prawda? - spojrzał na mnicha, który przytaknął powolnym ruchem głowy.

-Su-Han, ani się waż - warknął w jego kierunku Zen, będąc w dalszym ciągu wstrząśniętym po słowach Ernas'a.

-Wybacz Zen, ale nie widzę przeciwskazań, aby mu tego zabronić, zwłaszcza, że sam się zgłosił - zabrał w końcu głos mnich. 

-Nie widzisz przeciwskazań? - zapytał z niedowierzaniem. - Nie wierzę, kto jak kto, ale ty powinieneś zrozumieć powód mojego uporu.

-I rozumiem doskonale, jednak musisz wziąć poprawkę na to, że Ernas jest już odpowiedzialny sam za siebie i nikt nie ma prawa decydować za niego - mówił wymownie posyłając Zenowi pełne politowania spojrzenie.

-Ale...

-Przypominam, że czas nas goni - przerwał mu od razu. - Nie możemy tracić więcej czasu na takie bzdury w momencie, w którym Biedronka właśnie może być torturowana na śmierć - powiedział stanowczym tonem, godnym jego pozycji w świątyni. 

Był głównym mnichem, lecz również Najwyższym Strażnikiem Tybetańskim i chcąc nie chcąc przez tyle lat na tym stanowisku wyrobił w sobie ton zarezerwowany specjalnie do tej roli, pod wpływem którego każdemu w świątyni, niezależnie jak wysoko postawionemu czy bliskiemu Su-Hanowi, włosy stawały dęba.

-Jak sobie życzysz - mruknął Zen mordując go spojrzeniem, jednak Su-Han nie przywiązywał do tego większej uwagi.

-Na Boga, przestańcie robić z tego jakąś kiepskiej jakości telenowelę - zarządził Connor. - Musimy się skupić na naszym celu, a swoje dąsy zostawcie na później. 

Masquerade of SuperheroesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz