Czarny Kot jeszcze nigdy nie był aż tak wdzięczny mocom miraculi jak w momencie, gdy z ich pomocą teleportował się wraz z mnichami na zachód. Wskazana została dokładna lokalizacja, więc nie musieli tracić dłuższego czasu na znalezienie odpowiedniego miejsca wskazanego przez tybetańskich proroków.
Gdzieś tutaj wyczuli obecność Biedronki. To tutaj zaprowadzała ich nadzieja na jej odnalezienie. Dlatego teraz z bijącym sercem jak i z pełną optymizmu głową znajdowali się na terenie niezabudowanym, wokół którego rozrosły się potężne lasy. Nie było widać żywej duży poza nimi.
Neil widząc gdzie zaprowadziło ich miraculum, w akcie desperacji kroczył zdecydowanym krokiem w kierunku gęstych drzew z nadzieją, że gdzieś pomiędzy nimi ujrzy Marinette. Wchodząc w głąb lasu, od razu porzucił ten pomysł w skutek zarośli i ostrych krzewów, przez które nie mógł przejść.
Su-Han zarządził pozostałym mnichom rozpoczęcie poszukiwań śladów, znaków czy czegokolwiek innego co naprowadziłoby ich na trop Strażniczki i mnicha.
Wysokie trawy wokół nich z każdą mijającą minutą opadały i były coraz bardziej wydeptane. Starali się zachowywać cicho i bezszelestnie w razie, gdyby Den i Luke byli w pobliżu. Nie wiedzieli czego się mogą spodziewać po tym terenie. Nie mieli pewności, czy aby na pewno dobrze szukają.
W końcu prorocy mogli się pomylić. To nie była jedyna wskazana przez nich lokalizacja. A może byli tu wcześniej, ale zmienili swoją lokalizację?
Z każdą mijająca chwilą Adrien czuł coraz silniejszy ścisk żołądka w skutek stresu. Chwytał się każdej nadziei i wierzył, ze jest szansa na odnalezienie Biedronki. Wierzył, że dziś ją znów ujrzy i przytuli. Trzymał się tej myśli przez ostatnie kilka dni i jej nie porzucał. Tylko dzięki temu jeszcze nie oszalał.
Nie kwestionował działań mnichów, czy samego Su-Hana, jednak obawy rodzące się w jego umyśle, stale narastały z każdą godziną upływającą od zniknięcia jego partnerki. Liczył, że poszukiwania będą szybkie i że nie minie dużo czasu zanim ją odnajdą.
Teraz dopadły go wątpliwości.
Nie widząc żadnego konkretnego punktu dookoła westchnął zrezygnowany. Nie widział sensu w dalszym szukaniu tutaj czegokolwiek. Było to zwykłe pustkowie, nic więcej. Tracili cenny czas na głupoty zamiast ratować Biedronkę.
Zirytowany kopnął nogą kamień leżący u jego stóp. Uniósł lekko głowę w stronę chmur nad ich głowami i zmrużył oczy. Nie wiedział co robić, nie miał żadnego pomysłu, innego punktu zaczepienia na miejsce pobytu dziewczyny. Gdyby ona była na jego miejscu i musiała znaleźć go, na pewno by już coś wymyśliła. Był tego pewny. To ona zawsze wymyślała skomplikowane plany, dzięki którym nie raz uniknęli poważnych konsekwencji.
Z nią wszystko wydawało się łatwiejsze. bez niej czuł się zagubiony, nie był sobą.
-Mamy coś! - jego uwagę zwrócił głos mężczyzny dobiegający zza jego pleców.
Od razu zwrócił się w tamtą stronę i ruszył do niego wraz z innymi. Gdy podszedł na wystarczającą odległość ujrzał przyczepę kempingową porośniętą przez gałęzie równych krzewów. Wydawała się opuszczona, na pewno była tu od wielu miesięcy.
-Bądźcie ostrożni, nie traćcie czujności - ostrzegł Connor mrużąc oczy. - Trochę to podejrzane.
-Starajcie się nie hałasować - zastrzegł Yang robiąc pierwszy krok w kierunku przyczepy.
Kot nie czekając na zaproszenie, od razu zaczął stawiać kroki za nim. Powoli okrążyli starą przyczepę i stojąc już przed drzwiami posłali sobie porozumiewawcze spojrzenie. Yang wskazał wzrokiem na drzwiczki i szybkim ruchem je otworzył.
CZYTASZ
Masquerade of Superheroes
FanfictionBędąc opiekunem magicznych klejnotów trzeba wiedzieć co się z tym wiąże. Znać nie tylko same pozytywy, lecz również te najciemniejsze strony. Zdolności to jedna rzecz, natomiast to determinacja jest kluczem do sukcesu. W skutek intryg, które powiąz...