Rozdział 4

242 15 1
                                    


Gdy już widziałam moja śmierć w tym okropnym miejscu, nagle upadłam na ziemie, zdezorientowana podniosłam się szybko i zaczęłam uciekać, jednak coś mi podpowiedziało, żeby spojrzeć w ich stronę ostatni raz i wtedy dostrzegłam dlaczego postanowili mnie uwolnić. Nie będzie zaskoczeniem gdy powiem ze to nie  ich dobra wola (a szkoda może i zaprzyjaźniłabym się z nimi, a co). To wszystko mogłam zawdzięczać pewnemu chłopakowi. 

Jak miałabym opisać jego wygląd jednym słowem, zdecydowanie trafnym stwierdzeniem byłoby słowo czarny , ponieważ nie widziałam nic po za czarną postacią. Chłopak miał na sobie czarne, lekko szerokie spodnie ,czarną koszulę przez którą było dokładnie widać jego dobrze zbudowane plecy i mięśnie , był on sporo wyższy ode mnie, było to widać na pierwszy rzut oka,  ja miałam 175cm wzrostu, wiec on mógł mieć cos koło 2m . Miał on czarne ,roztrzepane, lekko przydługie włosy i nie widziałam jego twarzy ale o mój boże był taki przystojny boże ogarnij się Lay to tylko chłopak, uciekaj lepiej otrząsnęłam się i nie przyglądając się dłużej temu jak chłopak okłada pięściami tamtą bandę debili, zaczęłam uciekać w stronę ludzi i szukać przyjaciółki.

-Betthh -wołałam lecz to zdawało się na nic, było zbyt głośno .

 Gdy w końcu ją zauważyłam, całowała się z jakimś niskim, rudym chłopakiem Oj nisko upadłaś Betty niziutko. 

- Bethany ! - krzyknęłam żeby oderwała się od tego rudzielca.

- O tu jesteś, wszędzie cię szukałam, chodź się napić- zataczała się, zdecydowanie dla niej koniec picia na dziś .

- Nie , tobie juz wystarczy- stwierdziłam, na co przyjaciółka lekko posmutniała.

- Gdzie ty byłaś do cholery i kim jest ten przystojniak który wypala w twoich plecach dziurę- mówiąc to dziewczyna zaczęła się poprawiać i pomachała do chłopaka, na co ja się odwróciłam się.

Stał tam On, ten sam chłopak który uratował mi życie jakieś 10 minut temu.

- Chodź gdzieś dalej , zaraz ci opowiem - przyjaciółka posłuchała mnie i po chwili streściłam jej całą tą historie.

- Jaapierdolee Laylaaa nie wiedziałam, że ty się umiesz tak bawić - powiedziała poruszając brwiami .

- To nie jest zabawne Betty , naprawdę mogło mi się coś stać - chyba nie rozumiała powagi sytuacji, pewnie przez wypity alkohol (a może po prostu juz taka była). 

-Czekaj, czyli uratował cię ten przystojniak którego imienia nie znasz ? Ten sam  który właśnie nas obserwuje? - po jej słowach zaczęłam się rozglądać i znów go dostrzegłam, w jego ciemnych jak noc oczach dostrzegłam iskierkę, z tak dalekiej odległości( co to mogło oznaczać?) .

-Idę do niego-wypaliła przyjaciółka, zanim zdążyłam jej odpowiedzieć. 

-Czekaj co, gdzie, co ty robisz, wracaj tu, nie zostawiaj mnie- oczywiście ze mnie nie posłuchała, a ja nie chciałam zostawać sama, bo najzwyczajniej się bałam, wiec pobiegłam za nią. 

-Hej przystojniakuu, jak się nazywasz i co tu robisz całkiem sam?- byłam zażenowana, wiec jedyne co zrobiłam to spuściłam wzrok z rezygnacja widoczna na mojej twarzy.

- Ta hej - odpowiedział bez jakichkolwiek emocji , czułam na sobie jego wzrok.

- Co ty tutaj robisz, tak sam, chodź może potańczymy - Betty ponowiła pytanie i złapała chłopaka za rękę .

- Nie dzięki- ten ją odepchnął ,na co się uniosłam. 

-Ej, może troszeczkę grzeczniej co ,nie popychaj jej - stanęłam tuz przed nim i patrzyłam mu prosto w oczy, jedyne co mogłam w nich znaleźć to ciemność i pustkę, nic po za tym nie widniało w jego pięknych czarnych tęczówkach. 

Co skrywa dla nas lasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz