Rozdział 9

223 15 5
                                    

Do klubu jechać miałyśmy o 19. Czekając na przyjaciółkę, byłam tak zestresowana, że minuta mijała mi jak 5 godzin. Bardzo się bałam. Obawiałam się, że po tym spotkaniu będzie jeszcze gorzej albo wcale już nie będzie...  Ja nie chce jeszcze umierać, nie miałam jeszcze nawet chłopaka i najważniejsze muszę odkryć, co skrywa ten las.

Już w aucie, słuchałam jedynie gadania mojej przyjaciółki jak to piękny i idealny jest „Mark", bo ona dalej nie wiedziała, że pan idealny ma na imię Liam.

-SŁUCHASZ MNIE?- z zamysłu wyrwał mnie krzyk przyjaciółki.
-Co, ta tak no super jest- totalnie jej nie słuchałam, ale o czym ona mogła mówić jak nie o Liamie, musiałam jakoś improwizować.
-Co? Mówiłam ci, że łapy precz od niego, bo jest mój.
-A, no dobra, nie słuchałam, przepraszam.
-Stresuje się- dodałam po chwili niezręcznej ciszy.
-A czym? Co cię trapi lala?
-Nie wiem sama-nie zamierzałam jej o tym mówić.
-No dobra, zmarszczyła brwi, zaraz będziemy- dodała.

Do końca drogi już nic nie mówiła. Gdy weszłyśmy pierwsze na co wróciłam uwagę  to unoszący się dym i zapach potu alkoholu i zielska. Nie znoszę takich miejsc...

-Chodź idziemy tanczyc-pociągneła mnie za rękę i po chwili znajdowałyśmy się wśród tańczących ludzi, przez co byłam zmuszona, aby udawać, że bawię się super.

Po jakiś 15 minutach dziewczyna zniknęła bez słowa. Usiadłam na pustej kanapie na uboczu klubu i szukałam wzrokiem Betty. Co chwilę spoglądałam na zegarek, aby upewnić się, ile czasu mi jeszcze zostało na tym okrutnym świecie. (Wielka szkoda, jeśli mnie zabiją, przecież moje dzieciaki musiałyby być tak piękne damn).

Poczułam jak kanapa podemną się ugina. Od razu zwróciłam uwagę na  zapach mocnych perfum i momentalnie zastygłam, obok mnie usiadł jakiś mężczyzna. Co, jeśli był to mój dręczyciel i zginę teraz, a nie za 1 godzine 28 minut i 5 sekund. Nie wiedziałam co mam zrobić, czy spojrzeć kto to, czy może go uderzyć a może jednak lepiej nic nie robić, a może ucieknę, gdybym pobiegła w prawo, ale skręciła potem w lewo może by mnie nie znalazł a może lepiej będzie jak...

Z moich przemyśleń wyrwał mnie głęboki, dobrze mi znany głos.

-Już się tak nie bój aniołku, co tutaj robisz? I to w takim stroju- zjechał mnie wzrokiem.

-Co jest nie tak w moim stroju, i tak zakrywa więcej niż tych wszystkich lasek które z tobą tańczyły razem wziętych.- moja pewność siebie momentalnie wróciła.

-Szpiegujesz mnie?

-Ja nie, ale  te dziewczyny, które właśnie się na nas gapią chyba już tak.

-Oh czyż byś była zazdrosna-na jego twarzy pojawił się arogancki uśmiech.

-Pff, o ciebie, proszę cię, prędzej skoczyłabym z klifu niż na ciebie spojrzała.

- No popatrz, właśnie na mnie patrzysz.

- Nie łap mnie za słówka malutki.

- Malutki?- chłopak wstał i stanął tuż nade mną.

-Tak, mal...- przerwała mi jakaś niska, drobna blondynka. Była ubrana tak skąpo, że czy założyłaby samą bieliznę, czy ten strój wyszłoby na to samo.

-Leoo, chodź zatańczyć- złapała go za rękę, na co on ją odepchnął.

Zmarszczyłam brwi na to jak nazwała go blondynka, Leo? .Jak on ma na imię tak naprawdę, do diabła, kim jest ten człowiek.

-Nie widzisz, że rozmawiam-odparł z gniewem.

-Oj no chodź, potem pójdziemy do toalety- zaczęła go uwodzić, bawiło mnie to bardzo a jeszcze bardziej bawiło mnie to, że Liamowi nie podobało się to, że jest mi do śmiechu.

Co skrywa dla nas lasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz