30. Chcę przy tobie zasypiać [TOM 2]

6 4 4
                                    

Ostatnio jakoś nie wyrabiam się w niedziele i wstawiam rozdziały w poniedziałek, ALE WSTAWIAM. Ba, skończyłam niedawno rozpiskę SK, więc w tym roku chciałabym skończyć pisać całe opowiadanie. Klask, klask! Jeśli chodzi o nieopisanie ślubu to pewnie niektórzy sobie mogą pomyśleć: lol, dziwny przeskok. Ale serio, nie chciało mi się tworzyć opisów (zwłaszcza że za pół roku sama mam ślub i jeszcze bym wywołała jakieś ataki paniki nieświadomie xD). Dla mnie to było po prostu... zbędne. Wiemy, że bohaterowie się kochają, wszystko było piękne, lecimy dalej, pozdro!

***

Co za noc – pomyślał Gawin, popijając piwo z dużego kufla. W głowie wyraźnie mu już szumiało, nie miał jednak refleksji nad tym, aby przerywać. W ich rodzinnych stronach panował zwyczaj świętowanie do białego rana, nawet jeśli oznaczało to zbyt wczesny zgon, a że przeżywał teraz ślub własnej siostry, było to jak najbardziej wskazane. W zasadzie pił nie po to, żeby się upić, ale... No właśnie, dlaczego? Czy pomimo zgody na ślub Soleil, którą sam udzielił, wciąż nie czuł się najlepiej, wiedząc, że to Blaise został jej wybrankiem? A może po prostu było mu smutno, bo jego młodsza siostrzyczka, której zmieniał zimne okłady na czoło, gdy była chora, dorosła? Kiedyś na samą myśl o tym, że jakiś mężczyzna mógłby ją tknąć, przechodziły go dreszcze. A teraz została czyjąś żoną.

Uroczystość zaślubin nie była nadzwyczajna. Jak na królewskie wesele nie uczestniczyło w nim zbyt wielu ludzi, jednak okoliczni z chęcią dołączyli do zabawy, składając szczere życzenia nowej parze młodej. Podczas błogosławieństwa dzieci sypały płatkami kwiatów, a jego siostra ubrana w białą suknię zdobioną delikatnymi, różowymi kwiatkami, tak pięknie się uśmiechała... Najwyraźniej mimo okoliczności była szczęśliwa. Tak samo radośnie wyglądał jej mąż.

Mąż. Na sam dźwięk tego słowa w myślach Gawin wykrzywił usta. Chyba naprawdę potrzebował wielu dni, żeby przyzwyczaić się do nowego stanu rzeczy...

– Przeżywasz na nowo uroczystość? – usłyszał nagle dobrze mu znany, rozbawiony głos. Jego właścicielka przeskoczyła przez ławkę i usiadła na niej tuż przed nim, łobuzersko się do niego uśmiechając. Jeszcze niedawno nie miała kompletnie sił i leżała w łóżku, a teraz była pełna energii. Zapewne to myśl o tym, że dziś mogła wypić tyle nalewek, ile będzie chciała, sprawiała jej radość.

– Sam nie wiem – burknął chłopak, ukrywając usta za kuflem, przez co brzmiał, jakby był pod wodą. – Po prostu to wszystko dzieje się tak szybko, że nie mogę przywyknąć. – Zmarszczył czoło. – Nie ogarniam już nic. – Po tych słowach rozczochrał nerwowo swoje włosy.

– Gulnij sobie, zrobi ci się lepiej. – Cyana podsunęła mu małą, szklaną buteleczkę z czerwoną zawartością i wyszczerzyła zęby.

Gawin bez zastanowienia chwycił za butelkę, z nadzieją, że przynajmniej ona na tyle zamąci mu w głowie, że przestanie rozważać wszystkie te głupie sprawy związane ze ślubem. Kiedy przechylił naczynie do ust, poczuł, że zaczyna palić go gardło. Od razu odstawił tajemniczy trunek i zaczął się krztusić.

– Co to było, do cholery?! – spytał oburzony.

Kobieta głośno się zaśmiała i dopiła za niego resztę zawartości, nie wykrzywiając nawet przy ust.

– Czy to nie oczywiste? Alkohol.

– Przestań tyle pić – syknął do niej Gawin, kierując na nią chwiejnie palec wskazujący. – Przecież dobrze wiesz, że przez to o niczym nie zapomnisz. To już uzależnienie!

Flosianka udała, że się zamyśla. Położyła palec wskazujący na boku brody i spojrzała w niebo.

– Jakby to powiedział Rhal: Flosianie się nie uzależniają.

Szepty kwiatów [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz