Chłodny korytarz zamku w Chavelln zamienił się w istną dżunglę. Zgrubiałe łodygi wystawały spod pękniętych płyt podłogowych, przebijając ostrymi kolcami dywany, obrazy na ścianach, a nawet ozdobne zbroje. Przez gąszcz pnączy dało się dostrzec tylko dwie osoby. Zastygłą w bezruchu kobietę, której miecz wypadł z rąk, a także przerażonego i pobladłego chłopca, który upadł na kolana. Malec miał przecięty policzek – sączyła się z niego krew. Poza tym nie wyglądał, jakby był poważnie ranny. Inaczej sprawa przedstawiała się z królową. Pnącza przebiły nie tylko jej dłoń, w której dzierżyła wcześniej broń, ale także brzuch. Na rośliny kapała świeża krew. Przez to, że łodygi wbiły się w jej ciało, nie mogła się nawet ruszyć. Kaszlnęła krwią na kolczaste twory.
Soleil zastygła w bezruchu. Poczuła, że robi jej się słabo.
– Nie chciałam... – szepnęła do siebie drżącym głosem. – Naprawdę nie chciałam...
W tym czasie na korytarzu zdołała pojawić się już służba. Dookoła zrobiło się gwarno. Przez podniesione głosy do jej uszu przebił się jednak tylko jeden, który wykrzyknął:
– Królowa jest w ciąży!
Kolana ugięły się pod kwiaciarką. Padła na nie dosyć boleśnie, tracąc oddech.
W tym czasie na korytarzu pojawił się również Villane. Bez zastanowienia zaczął rozcinać mieczem kłujące zarośla, próbując dostać się do swojej żony. Kiedy do niej dotarł, chwycił Altana za rękę, podnosząc go, i przeniósł za siebie, stanowczo wydając rozkaz służbie:
– Zabrać dzieciaka.
Przerażony Altan został chwycony na ręce przez jedną z opiekunek. Zdołał tylko spojrzeć przez jej ramię i wyciągnąć dłoń w kierunku swojej matki. Soleil widziała, jak jego usta poruszają się, układając się w słowo „mama". A potem zniknął wraz z kobiecą częścią służby gdzieś za rogiem chłodnego korytarza.
Villane zdołał przeciąć długiego badyla, który wbił się w brzuch jego żony. Ten, pod wpływem ostrza, dobrowolnie wycofał się do reszty swoich braci. To samo stało się z pnączem, które przebiło dziewczęcą dłoń. Mężczyzna bez chwili zastanowienia chwycił bezwładne ciało w ramiona. Vesalia zdążyła utracić przytomność, prawdopodobnie z szoku, jak i zbyt dużej ilości utraconej krwi. Odchodząc z nią na rękach, Villane zdołał ukradkiem spojrzeć na Soleil. Nic jednak nie powiedział. Przekazał wyłącznie w ten sposób informację, że wie, że to ona odpowiada za całe przedstawienie.
Sol poczuła, jak chłód szarych oczu dosłownie przeszywa jej ciało. A wystarczyło do tego tylko kilkusekundowe spojrzenie. Chwilę później została chwycona pod pachami i przywrócona do chwiejnego pionu.
Przez głowę przedarło się niewyraźne wspomnienie, kiedy została ukarana za coś złego, co zrobiła w tym zamku. Widziała fiolkę z czarnym płynem, umierającego króla i złowrogo uśmiechającego się Villane'a. Tak, pamiętała o tym, że to ona pod wpływem nalegań jednego z potomków rodu Cardarielle'ów przyrządziła truciznę, za którą potem ją ukarano. Czy teraz to wszystko miało skończyć się tak samo? W końcu zraniła samą królową, która na dodatek nosiła w łonie następcę tronu.
– Spokojnie – usłyszała tylko, gdy zaczęła trząść się z szoku i przerażenia.
To był tylko Blaise. Od razu przylgnęła do niego, jakby nigdy więcej nie chciała go wypuszczać ze swoich ramion.
– Nie chciałam, Blaise. Naprawdę – szeptała drżącym głosem.
– Wiem, Sol, wiem to.
Książę pogładził ją po plecach.
CZYTASZ
Szepty kwiatów [ZAKOŃCZONE]
FantasySoleil Rivaire była znana w całym Isielle jako niezwykle utalentowana kwiaciarka, a także uzdrowicielka, która potrafiła przyrządzić z kwiatów lecznicze mikstury na niemal każdą ludzką dolegliwość. Dla mieszkańców małej wioski o nazwie Leverne stano...