12. Pierwsze życie [TOM 2]

8 4 3
                                    

Od dłuższej chwili wszyscy zgromadzeni w korytarzu stali w milczeniu, zastanawiając się, jak zareagować na to, co przed sobą widzieli. Tylko Cyana zdawała się być uszczęśliwiona. Z błyszczącymi oczami przytulała coś, co przypomniało wielką maszynę tortur.

– A więc po to było to zamówienie? – spytała z niemrawym śmiechem Alienore.

– Myślałem, że wkręca z tą gorzelnią... – mruknął pod nosem Gawin.

– Dokładnie – odpowiedziała Cyana, szczerząc zęby. Po chwili energicznym ruchem założyła ręce na biodrach. – Witajcie w mojej gorzelni!

– Powaliło ją – dodał cicho Gawin, zerkając zszokowany na te wszystkie dziwne przyrządy, które pierwszy raz na oczy widział.

– Flosianie nie żerują na innych. Sami na siebie zarabiają – mruknął na boku Rhal, przyjmując od wysłannika małą paczuszkę, w której zapewne znajdował się moździerz, o który prosił. Skinął dziękująco głową. – Czy będę mógł okazyjnie użyczyć kuchni? – spytał, patrząc na Lailę. Ta zdziwiona aż się wyprostowała. Nie rozumiała, dlaczego spytał o to akurat ją, jednak pokiwała niepewnie głową.

– Och, to przecież nie moja kuchnia – odpowiedziała.

– Ale ty jesteś osobą, która w niej przewodzi – mruknął Rhal, nie spuszczając wzroku z paczki, którą dostał.

Laila poczuła, że się rumieni. Ona przewodziła w kuchni? W jakiś sposób brzmiało to i miło, i poważnie. Nawet nie wiedziała, jak odpowiedzieć na ten pozorny komplement, dlatego wyłącznie cicho chrząknęła i wlepiła wzrok w podłogę.

– A więc panienka Cyana będzie sprzedawała... trunki? – spytała z niepewnym uśmiechem Alienore. Cały czas starała się być miła, ale nie do końca to widziała. Co prawda dziewczyna często popijała dziwne napoje, ale opiekunka tego dworu nie zdawała sobie sprawy z tego, że sama je także pędzi.

– Nie byle jakie, bo kwiatowe – odpowiedziała energicznie Flosianka, puszczając rozmówczyni oczko.

– A pan, panie Rhalu? – spytała miło Alienore, spoglądając na mężczyznę.

– Po prostu Rhal – mruknął od niechcenia. – Będę sporządzał leki.

– Och, a więc to zapewne od pana Soleil nauczyła się je przyrządzać?

Rhal pokiwał głową, choć musiał przyznać, że sam nie wyciągnąłby takiego wniosku na podstawie informacji, które posiadał. W końcu w ich królestwie ktokolwiek mógł nauczyć jej zioło- i kwiatolecznictwa.

– A co z truciznami? – spytał zaciekawiony Gawin, za co momentalnie został szturchnięty przez siostrę. Laila wiedziała, że jej brat nie miał w sobie za grosz taktu i często potrafił komuś sprawić ból słowami, dlatego starała się go pilnować na każdym kroku.

Soleil, która usłyszała te słowa, wyraźnie się skuliła. Rhal natomiast zmrużył oczy i spojrzał na Gawina z niewypowiedzianą wyższością.

– Nie tworzę trucizn – powiedział twardo.

– Gawin – syknęła Laila, patrząc ukradkiem na brata. Dopiero wtedy chłopak zdał sobie sprawę z tego, że mógł urazić nie tylko Rhala, ale także Soleil, która była w końcu zmuszona przyrządzić taką truciznę dla obecnego króla.

– Przepraszam – mruknął Gawin, spoglądając ukradkowo na kwiaciarkę, która zdawała się posmutnieć.

Alienore chciała coś zmienić w tej ciężkiej atmosferze, to dlatego przybrała krzepiący uśmiech i powiedziała do Soleil:

Szepty kwiatów [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz