Chwilę nie było rozdziału, ale to dlatego, że brałam ślub i dużo w związku z tym się działo. Teraz mam urlop, więc nadrabiam :D
***
Gdzie jesteś, Altan? – zastanawiała się zaniepokojona Soleil, chodząc w tę i z powrotem i nawołując swojego syna. To była zaledwie chwila. Przytulała Gawina i pocieszała go może przez minutę. A potem, gdy się obróciła, chłopca już nie było. Bała się, że mógł uciec. Jeszcze niedawno zanosił się płaczem, krzycząc, że chce wrócić do ojca. Co, jeśli naprawdę zamierzał to zrobić? Na dodatek nie był na tyle samodzielny, aby się stąd wydostać. Mogła mu się stać krzywda, zwłaszcza poza krainą kwiatów. W lasach kryły się różne niebezpieczne zwierzęta...
Do domku wszedł Blaise. Sol widząc go, od razu rzuciła:
– Altan zniknął. Przed chwilą cały czas płakał i nie mogłam go uspokoić. A teraz... teraz go nie ma. Odwróciłam się tylko do Gawina. – Łzy ciekły po rumianych policzkach, ponieważ czuła się winna całemu zajściu. Na dodatek to jej dziecko. Jak mogła je zgubić, będąc w tym samym domu? – Gawin go teraz szuka.
– Spokojnie, Sol. – Blaise chwycił ją za ramiona. – Na pewno nic mu nie grozi. Może poszedł się gdzieś pobawić?
– A jeśli... jeśli uciekł? – spytała spanikowana dziewczyna, patrząc mężowi prosto w oczy.
– Poszukamy go.
Za ich plecami coś zaszeleściło, dlatego oboje spojrzeli w tył. W drzwiach stanęła Cyana, która wyglądała na szczerze zainteresowaną zaistniałą sytuacją.
– Cyana... – powiedziała ze łzami w oczach Soleil. Nie czekała na jej odpowiedź, po prostu do niej podeszła i mocno ją przytuliła.
Kobieta odwzajemniła uścisk, klepiąc młodszą siostrę po plecach.
– Chyba dawno się nie widziałyśmy, co? – spytała z lekką ironią w głosie.
– Tak naprawdę to... całkiem niedawno. – Soleil oderwała się od niej i niemrawo uśmiechnęła. – Ale możesz o tym nie pamiętać.
– Tak, tak, wszyscy mi to powtarzają. Ale bez tych wspomnień najwyraźniej jest mi lżej – mówiąc to, wzruszyła obojętnie ramionami.
Kwiaciarka spojrzała na nią niepewnie, nie wiedząc, jak na to zareagować. W końcu jednak powiedziała:
– Cyano... bardzo zależało ci na tym, aby ich nie stracić.
– Cóż, i tak ich już nie odzyskam, więc co za różnica? Nasz ojciec dopiął swego. Obie tutaj się urodziłyśmy i tutaj zginiemy. – Kobieta dostrzegła kątem oka, że jakiś cień za nimi się poruszył. Oczywiście wiedziała, że nie były same, ale zdołała o tym zapomnieć. – A ty to...?
– Blaise – odpowiedział książę.
– To mój mąż, Cyano – dodała szybko Soleil. Z jakiegoś powodu poczuła się zawstydzona tymi słowami. Najwyraźniej wciąż nie przywykła do nazywania Blaise'a swoim mężem. – Jest księciem królestwa Isielle.
Starsza z nich pogładziła brodę, dając sobie chwilę na przemyślenia.
– Cóż, to by się zgadzało. – Spojrzała w dół na brzuch siostry.
– A ten chłopak, który z nami przyjechał – kontynuowała kwiaciarka – to Gawin. Mój przyszywany brat. Bardzo się lubiliście.
– To by wyjaśniało jego płomienną reakcję na moje zapomnienie. – Uśmiechnęła się pod nosem.
– Bardzo mu na tobie zależy – dodała przejęta Soleil. Wiedziała, że wiele tym nie zdziała, ale liczyła na to, że choć trochę odświeży jej pamięć. Sama w końcu starała się, aby wspomnienia powróciły i pamiętała już całkiem sporo. Przyszła przywódczyni Flosian również mogła sobie o wszystkim przypomnieć. Oczywiście jeśli tylko będzie tego chciała.
Choć na twarzy Cyany dało się zobaczyć drobny uśmieszek, nic już w tym temacie nie powiedziała. Zamiast tego spytała podejrzliwie:
– Chyba kogoś szukaliście?
– Tak, mojego... – Zanim Sol dokończyła zdanie, nieco się zawahała. To kolejna osoba, której jej siostra mogła nie pamiętać. Poza tym ledwo się dowiedziała o ciąży. Czy to nie zbyt duży szok? – ...mojego syna – zakończyła w końcu z niewinnym uśmiechem.
Cyana uniosła brew.
– Chyba naprawdę dużo mnie ominęło. Cóż, moja siostrzyczka dorosła, muszę się z tym pogodzić. – Zaśmiała się głośno. – Chodźmy w takim razie poszukać tego malucha. Jak się nazywa?
– Altan.
Kobieta pokiwała głową.
– My przeszukamy północną część lasu, ty przeszukaj południową. – Zerknęła ukradkiem na Blaise'a, oczekując potwierdzenia, które od razu dostała. – Chodźmy.
***
Dookoła panowała niemal grobowa cisza. Gdyby nie szeleszczące pod nogami liście, a także cykady czy nocne ptaki, można by określić to miejsce jako nierealne. Niestety Flosianie nie mieli lepszego wzroku i nie widzieli lepiej w ciemności niż ludzie, dlatego drogę rozświetlała latarnia z dopalającą się w środku świecą. To oznaczało, że niedługo zaleje je kompletny mrok. Soleil zdawała się nie zwracać na to uwagi. Cały czas spoglądała na Cyanę, choć z jej ust nie padło jak dotąd żadne słowo. Starsza z nich w końcu głośno westchnęła i powiedziała do niej:
– Chcesz mi coś oznajmić. Dlaczego po prostu tego nie zrobisz?
– Naprawdę o wszystkim zapomniałaś? – spytała wreszcie Sol. Spoglądała na siostrę, jakby podejrzewała ją o nieprawdomówność. – Miałam wrażenie, że...
– Nie bądź głupia – odpowiedziała Cyana, przewracając oczami. – Czy inaczej pytałabym o imię twojego syna i o to, kim jest twój mąż? – dodała, unosząc brew. Gdy nie uzyskała odpowiedzi, zakończyła: – tak, Sorairo, usunięto mi pamięć. I nie jest mi z tym wcale źle.
– Nie chciałaś tego. Dlaczego miałabyś na to pozwolić?
– Zapewne nie musiałam na to pozwalać. Zrobili to siłą. – Kobieta wzruszyła ramionami, jakby w żaden sposób się tym nie przejęła.
Przez dłuższą chwilę panowała między nimi cisza. W końcu jednak Soleil podjęła kolejny temat:
– Cyano... nie możemy tutaj zostać.
– Co masz przez to na myśli? – Starsza z Flosianek spojrzała na nią ukradkiem.
– W głębi serca na pewno wciąż czujesz, że tutaj nie pasujesz. Zawsze mi to powtarzałaś.
– A co z tobą?
Kwiaciarka przygryzła wargę. Zastanawiała się, jak może na to odpowiedzieć. Czy nie pasowała do Flortija? Nigdy się nad tym nie zastanawiała. Mimo wszystko się tu wychowała. Miała tutaj rodzinę, czyli jedyne osoby, jakie pamiętała zaraz po utracie pamięci. To bezpieczna kraina, w której zawsze panował spokój. Poza nią jest niebezpiecznie. Na zewnątrz spotykało ją dotychczas wiele nieprzyjemności. Nie mogła jednak powiedzieć, że nie była szczęśliwa. Poznała w końcu Blaise'a. Zyskała w Laverne wspaniałą, kochającą rodzinę, a w zamku w Chavelln cudownych przyjaciół. Każde ryzyko było warte tych relacji.
– Kocham Flortija – zaczęła ze smutkiem w głosie – ale... nie chcę tu być.
Cyana uśmiechnęła się delikatnie i chwyciła siostrę za dłoń.
– W takim razie zrobię wszystko, abyś mogła stąd uciec.
– Uciec? – Soleil spojrzała niepewnie na swoją rozmówczynię.
– Cóż, tak to niestety trzeba nazwać. Nasz ojciec raczej nie pozwoli na to, abyś spokojnie sobie stąd wyjechała. A jeśli to zrobisz, możliwe, że już nigdy więcej nie będziesz mogła tu wrócić. – Cyana spojrzała na nią znacząco.
Soleil na dźwięk tych słów nieco się spięła. Nic już jednak nie powiedziała. W końcu przyszły tutaj, aby szukać Altana. I tę właśnie czynność kontynuowały w ciszy, która między nimi zapadła.
CZYTASZ
Szepty kwiatów [ZAKOŃCZONE]
FantasySoleil Rivaire była znana w całym Isielle jako niezwykle utalentowana kwiaciarka, a także uzdrowicielka, która potrafiła przyrządzić z kwiatów lecznicze mikstury na niemal każdą ludzką dolegliwość. Dla mieszkańców małej wioski o nazwie Leverne stano...