29. Bądź szczęśliwa [TOM 2]

6 4 2
                                    

Alienore świetnie radziła sobie z organizacją ślubu, co do tego Blaise i Soleil nie mieli wątpliwości. Sprawy, które oni załatwialiby miesiącami, ona ukończyła w zaledwie w kilka godzin. Jednocześnie co chwilę musieli jej przypominać, że to ślub, który ma nie przyciągać uwagi osób z zewnątrz. Co prawda kobieta upierała się, że fanfary, koncert skrzypcowy i tańce ludzi ze wszystkich okolicznych wiosek do białego rana nie będą zwracać na siebie uwagi, ale przyszła para młoda miała co do tego wątpliwości.

Ślubu miał im udzielić zaprzyjaźniony pastor. Reszta wynajętych pracowników, czy to kucharzy, czy dekoratorów wiedziała co prawda, na jaką okazję przygotowują oprawę i jedzenie, ale nie mieli pojęcia, kto ich wynajął. Mieszkańcy dworu w Vellen uznali, że tak właśnie będzie najlepiej. W końcu nie wiadomo, czy gdzieś w pobliżu nie czaili się ludzie Villane'a. Również suknia była wybrana. Alienore kupiła najpiękniejszą, jaką tylko mogła zdobyć. Wystarczyło kilka poprawek, aby dopasować ją do drobnej figury kwiaciarki.

Dziewczyna żałowała, że osobiście nie mogła zajmować się układaniem wiązanek kwiatów, w końcu te w jej dłoniach szybko więdły, ale przynajmniej mogła powiedzieć, jakie wyobraża sobie na swoim ślubie. Od godziny stała nad Rhalem i instruowała go co do rodzajów, ułożenia i ozdób, jakich ma użyć. Doceniała, że chciał to dla niej zrobić. W końcu Rhal nie przepadał za układaniem bukietów. Większość życia zajmował się raczej tworzeniem leków i mikstur, niż zagłębianiu się w estetyczne walory roślin. Trzeba było przyznać, że z boku wyglądało to naprawdę zabawnie. Szesnastoletnia dziewczyna pochylająca się nad swoim opiekunem i dyrygująca nim, a także potężne i niezgrabne dłonie mężczyzny, które starały się opleść we właściwy sposób wstążką cienkie łodyżki. Na jego twarzy było widać zarówno skupienie, jak i frustrację, a jednak nie narzekał. Dla niego najważniejszy okazał się uśmiech podopiecznej, która z błyskiem w oku i uśmiechem na twarzy zgłaszała uwagi. Poczuł się niemal tak, jak wtedy, gdy była dzieckiem i prosiła, żeby uplótł jej wianek. Pomyśleć, że tak szybko dorosła...

Rhal przyjrzał się ukradkiem rozgadanej Sorairze.

– Masz w sobie więcej energii niż zwykle – zauważył.

– Może to dosyć szalone i szybkie, ale... cieszę się, że wyjdę za Blaise'a – odpowiedziała z niewinnym uśmiechem dziewczyna.

Flosianin zmarszczył czoło. Przypadkiem złamał gałązkę kwiatów, lecz cierpliwie odłożył ją na stos znajdujący się pod jego nogami. Przynajmniej te małe ofiary mogły posłużyć do typowo ludzkiego zwyczaju, czyli sypania kwiatami w nowożeńców.

– Soraira Cardarielle wcale nie brzmi dobrze – burknął niezadowolony Rhal.

– Ale Soleil Cardarielle już tak – odpowiedziała tamta.

Spojrzał na nią badawczo i wywnioskował:

– Wolisz życie, które tutaj prowadzisz.

Zaskoczona stwierdzeniem Flosianka pokiwała głową. Czuła się z tym jednak wobec swojego starszego opiekuna niezbyt dobrze, to dlatego spojrzała w bok ze smutkiem. Wiedziała bowiem, że tego nie popiera.

– Wiesz, że nie będziesz tu mogła zostać na zawsze, prawda? – Rhal nie spuszczał z niej wzroku.

Zamyślona Soleil przykucnęła przy nim i spojrzała mu prosto w oczy.

– W takim razie dlaczego zgodziłeś się na ten ślub jako opiekun, który czuwa nad moim losem w roli zastępczego ojca?

Mężczyzna odwrócił spojrzenie, aby znów wpatrzyć się w przygotowywane przez siebie wiązanki. Przez dłuższą chwilę nic nie odpowiadał, i gdy już Soleil straciła nadzieję, że w ogóle się odezwie, co byłoby do niego podobne, nagle usłyszała:

Szepty kwiatów [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz