Veriel był akurat w trakcie pisania kolejnego listu miłosnego do Saghiry. Zokha stała przy oknie dyktując mu kolejne słowa. Jeszcze nie doszła do nich przykra wiadomość, ale Sod został już poinformowany, więc wysłał Nomi by ta poniosła złą nowinę prosto do komnaty księcia.
Dziewczyna biegła tak szybko, że łzy z kącików oczu nie płynęły w dół tylko na boki i wpływały między włosy. Uderzyła z impetem w drzwi pokoju brata.
- Veriel! - Krzyknęła. - Matko! - Spojrzała na rodzicielkę wyłapując jej obecność w pomieszczeniu. - Królowa Ennis nie żyje!
Veriel podniósł się z krzesła. Stanął na przeciwko siostry, ale wciąż w sporej odległości. Nie wiedział jak się zachować. Natomiast Zokha podeszła bliżej i rozłożyła ramiona, a córka wbiła się w jej objęcia.
- Zmarła? - Zapytała kobieta mocno przejęta głaszcząc na uspokojenie swoje dziecko.
Książe przybliżył się do kobiet. Delikatnie objął dłonią ramię dziewczyny. Królowej zrobiło się żal. Naprawdę lubiła Ennis, uważała ją za w porządku kobietę, wyrozumiałą, nie wyniosłą jak reszta z tamtych stron.
- Została zabita! - Chlipała głośno.
To zdanie spiorunowało ich. Spojrzeli po sobie niedowierzając temu co usłyszeli.
- Co z Saghirą, jak ona się czuje? - Zapytał książe, ale nie spodziewał się tego co miała przekazać dalej młodsza siostra.
- Nie wiem... szukają jej...
Veriel patrzył pusto przed siebie, jak zamroczony. Poczuł jak niewidzialna siła ściska mu serce, jakby zaraz miało pęknąć. Jego miłość przepadła gdzieś.
Nomi szlochała w pierś matki, a materiał od jej łez coraz bardziej rozlegle wilgotniał i lepił się do skóry.- Kto dopuścił się tej zbrodni? - Zokha próbowała wyciągnąć z córki więcej informacji, ale nic więcej nie dało się dowiedzieć, ani zrozumieć przez płacz.
Wieść o śmierci królowej i tajemniczym zniknięciu księżniczki obiegła cały świat, a plotki napędzały zamieszanie wokół tematu. Domysły i chore teorie były dorzucane do pieca. Teraz Earthboundowie musieli się pilnować jeszcze bardziej. Obawiali się, że zostaną posądzeni o spisek. Nie chcieli powtórki z historii.
- Czy myślisz, że... ta... kochanka Hillcresta...
- Nie... kobiety nie mordują w taki sposób. - Przerwał Sod.
- Oh, zdziwiłbyś się do czego może być zdolna kobieta. No i bardzo ważne, podkreślę, "nie mordują w taki sposób". - Mruknęła Zohka przekładając zwoje. - Ale... pewnie... jest rozważna... wiec mogła zlecić to komuś... ręce miałaby czyste, poza sumieniem oczywiście, o ile je ma. - Zdmuchnęła zalegający na stole kurz.
Sod gmerał między półkami w niedużej biblioteczce. Szukał.
Oprócz nich nikt tu nie wchodził, więc mogli swobodnie rozmawiać. Małe pomieszczenie, dawnej pokój skryby spisującego dzieje kontynentu, teraz dom wielu pająków. Księgi przykryte grubą kołderką puchowego kurzu zalegały na półkach. Ślady palców na okładkach i grzbietach książek zdradzały do których zaglądano najczęściej. Wygięte od ciężaru deski z każdym rokiem były coraz niżej, już nie proste, a łukowate, ciągnięte grawitacja do dołu. Groziło to zawaleniem regału, ale póki stał, nic z tym nie robiono. Z resztą, tylko Sod i Zokha tu urzędowali, i to od czasu do czasu.- Wciąż mam wrażenie, że ona...
- Po co miałaby to robić? - Znów jej przerwał.
- Właśnie. Podobno podtruwała królową. - Usiadła na krześle.
CZYTASZ
Urok Jarzębiny
FantasiJednej nocy życie Saghiry wywraca się do góry nogami. Tam gdzie koniec swój ma beztroska i bogactwo, zaczyna się niebezpieczna gra i ubóstwo, które ma mdły smak. Przekona się, że tak naprawdę niewiele wie o świecie, w tym też o swoich korzeniach. Ws...