Rozdział 2

641 49 18
                                    


Teraźniejszość
Harper 17 lat, Noah 18 lat
Harper

Szybko przesuwam zasłony, a słabe promienie porannego słońca oświetlają pokój. Wchodzę do łazienki, a szarość świtu odbija się w moich jeszcze zmęczonych oczach. Zaczynam poranny rytuał – mycie zębów, krótka chwila zanurzenia pod prysznicem, wszystko na autopilocie. Wychodzę z łazienki, zgrabnie omijając stertę nieporządnych ubrań, i wrzucam na siebie szkolny mundurek.

Dziś zaczynam nowy rok szkolny, co zwykle bywa stresujące, ale tym razem coś jest inne. W powietrzu czuję coś niewłaściwego, coś, co sprawia, że włosy na moich ramionach stają dęba. Drżę lekko, zastanawiając się, czy to tylko moja wybujała wyobraźnia, czy może rzeczywiście coś się dzieje.

Schodzę na dół, gdzie mama właśnie przygotowuje śniadanie.

- Jak się czujesz, droga? - Pyta, obracając się w moją stronę z uśmiechem, a następnie kładzie śniadanie na stole.

- Dobrze, mamo. Co prawda trochę się nie wyspałam, ale jest okej. Na dodatek wstałam dzisiaj lewą nogą - odpowiadam dalej zaspana i przeczesuje palcami włosy.

- Moje biedne dziecko - moja mama śmieje się pod nosem, po czym siadamy do śniadania.

Po śniadaniu żegnam się z mamą i ruszam do szkoły, lecz kiedy do niej idę, czuje ciagle przy sobie czyjąś obecność. Ostatnio zdarza się to dość często, ale dzisiaj wyjątkowo to odczucie psuje mi humor. Kiedy wchodzę do szkoły staram się odetchnąć i wyrzucić z głowy to dziwne odczucie.

Pierwszy rok liceum minął mi spokojnie. Dziś rozpoczynam drugi, a kiedy przechodzę przez korytarze szkoły, odczuwam mieszankę ekscytacji i niepewności unoszącą się w powietrzu. Z każdym krokiem w głąb szkoły, moje serce bije szybciej, a myśli krążą w mojej głowie, próbując zrozumieć, co przyniesie mi ten nowy rok.

- Hej Harper, jak się masz dzisiaj? - mówi przyjaciel podchodząc do mnie i obejmując mnie ramieniem.

- Cześć Owen, no, jakoś tak. - przytuliłam się do jego boku - Gdybyś nie wydzwaniał pół nocy pijany, i nie gadał mi o swoim przystojnym koledze, myślę że wyspałabym się bardziej.

- Nie dramatyzuj, chciałem poznać nowego kolegę z naszej klasy i spędzić ostatni dzień wakacji jak zwykły nastolatek - mówi, po czym daje mi schłodzoną wodę. - Napij się, może będzie ci lepiej.

- I jaki jest? Ciekawy? Wyrwałeś czy dał ci kosza? - zaśmiałam się cicho, a po chwili dostałam z płaskiej dłoni w głowę.

- Tak śmierdziało od niego babami, że nawet nie próbowałem - zaśmiałam się jeszcze głośniej na co odepchnął mnie od siebie - Taka mądra to sama go wyrwij.

- Ta, już lecę, biegnę wręcz w jego boskie ramiona - odpowiadam mu już trochę uspokojona i wchodzę do sali, w której mamy pierwszą lekcje, filozofię.

***

Po zakończonej lekcji udałam się do automatu po coś do picia, aby nie podkradać soku Owenowi. Wybrałam sok truskawkowy i ruszyłam na poszukiwania przyjaciela. Znalazłam go na dworze, pod dużym drzewem, które często nazywamy naszą miejscówką. To spokojne miejsce, gdzie nikt nie zagląda, pozwalało nam oderwać się od szkolnego zgiełku.

- Co robisz dzisiaj po szkole? - pytam go, po czym siadam przy nim i rozczesuję włosy szczotką, którą chwilę wcześniej wyjęłam z torby.

- Po lekcjach myślałem, że moglibyśmy razem coś zjeść. Może kawiarnia? Albo coś cię bardziej interesuje? - pyta przyjaciel podkradając mi pomadkę ochronną i smarując sobie nią usta.

You Are My Little Obsession [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz