Rozdział 11

361 25 5
                                    


Noah

Mój plan był prosty i przemyślany: zamierzałem wejść do domu Harper, dyskretnie przedostać się do jej pokoju, tamże ją przestraszyć, a następnie podarować jej moją bluzę, którą miałem na sobie dzisiaj. Przecież nosząc ją, mój zapach będzie się przenosił na tkaninę, co sprawi, że Harper będzie czuła moją obecność nawet w moim braku fizycznym. To wydawało mi się logicznym sposobem na wyrażenie moich uczuć w sposób nieco szalony, ale zarazem osobisty.

Jednakże, co mnie zaskoczyło, to fakt, że mój plan zaczął działać jeszcze lepiej, niż zakładałem.

HARPER NA MOICH KOLANACH

Czy zrobiłem to specjalnie? Być może... Czy żałuję? Wcale nie.

Włączając film, przybliżyłem się do niej bardzo blisko, czując jej ciepło i zapach. Byłem o krok od dotarcia do jej ust... Kiedy nagle, jakby z przekleństwem, wszystkie światła rozświetliły się nagląco. Jej rodzice nagle stali tam, jakby zaskoczeni nagłym powrotem do rzeczywistości, patrząc na nas z wyraźnym zdziwieniem.

- Mamo... Tato... To nie jest to, na co wygląda... - słowa wydobyły się z jej ust z trudem, gdy spojrzała na zaskoczonych rodziców.

- Noah, za mną. - powiedział jej tata, a w mojej głowie zaczęły wirować różne scenariusze, jakie kary mogę ponieść za to, co właśnie zrobiłem.

- Idę... - odezwałem się, niepewnie posadzając dziewczynę obok siebie. To, co mnie jednak najbardziej zaskoczyło, to fakt, że jej reakcją było jedynie głupie uśmiechnięcie się, jakby sytuacja nie była aż tak poważna.

- Tato, tylko nie poturbuj go za bardzo - zaśmiała się dziewczyna, a zarówno jej mama, jak i ja, rozejrzeliśmy się z zaskoczeniem.

- Chyba będzie żył - odpowiedział jej ojciec, spoglądając na mnie z lekkim uśmiechem. Niepewnie skinąłem głową, nie wiedząc, jak zareagować w tej sytuacji. Zdawało się, że atmosfera nagle stała się jeszcze bardziej napięta.

Bez słowa ruszyłem w stronę pokoju, który wskazał mi ojciec dziewczyny. Czułem jego spojrzenie na plecach, a to tylko zwiększało moje zdenerwowanie.

Mężczyzna poszedł za mną i zamknął drzwi za nami, wypychając mnie delikatnie do środka. W pomieszczeniu zapanowała cisza, która była równie gęsta jak napięcie między nami.

Staliśmy w pomieszczeniu, które zapełniła niewygodna cisza, a ja czułem, jak serce bije mi szybciej, próbując znaleźć odwagę do wyrażenia tego, co czułem.

- To serio nie tak, jak pan myśli... Znaczy... Podoba mi się pana córka, bardzo. - Słowa wypłynęły z moich ust niepewnie, ale z determinacją, próbując wyrazić to, co tkwiło głęboko w moim sercu. - Jest cudowna, urocza, inteligentna i ma świetny charakter. Każdy moment spędzony z nią sprawia, że czuję się szczęśliwy i spełniony.

Po tych słowach spojrzałem w oczy ojca dziewczyny, starając się zinterpretować jego reakcję, ale w głębi duszy wiedziałem, że nie ma już odwrotu i muszę stanąć w obliczu konsekwencji moich uczuć.

- Ty mi tu nie pitol... Zranić ją raz... A pokażę ci, jaką krzywdę umie wyrządzić wkurwiony ojciec. - Jego głos brzmiał jak grzmot, gdy złapał mnie za kołnierz bluzy, przygniatając mnie nieco do ściany. Spojrzałem na niego, widząc w jego oczach gniew i grozę. - Raz zapłacze przez ciebie... A twoja własna matka nie pozna cię. Rozumiemy się?

- Jak najbardziej, proszę Pana. - Przełknąłem głośno ślinę, czując, jak serce bije mi jak oszalałe. W jego spojrzeniu dostrzegłem nieubłaganą determinację. Gdy mnie puścił, z niepokojem ruszyłem do salonu by opuścić jej dom, czując, jak strach przeszywa mnie na wskroś. Zsunąłem z siebie bluzę, z trudem oddychając, i przekazałem ją dziewczynie. Wyrwałem się do szybkiego pocałunku na pożegnanie, po czym wymamrotałem pośpieszne "do widzenia" dla wszystkich obecnych i opuściłem ich dom, oddychając z ulgą dopiero na zewnątrz.

You Are My Little Obsession [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz